poniedziałek, 20 marca 2017

Radio na dziesięciolecia czyli znów o solidności i dobrej robocie

Jest tak piosenka zespołu Kombi o pokoleniach -„każde ma Swój Czas” , ma Swoje Radio i Swój Program. Dla mnie jest to ewidentnie Trójka, nie tylko za przyczyną audycji Powtórki z Rozrywki, Zapraszamy do Trójki czy Listy Przebojów czy dziennikarzy takich jak Kornelusz Pacuda, Tomasz Mann, Maciej Zembaty czy Marek Niedźwiecki – cała lista tutaj.  Niestety ostatnimi czasy ten program się zmienia, mam nadzieję, że oprze się temu duchowi zmiany, „dobrą” nazywaną. Ale dla osób starszych, tak jedno pokolenie przed, to w sumie był jeden program – Warszawa I. Od wielu, wielu lat w tym samym miejscy na skali (z 227 na 225kHz przesunięte), zawsze na falach długich. Tak jeszcze przed pokoleniem UKF (czyli moim), to właśnie Program Pierwszy miał nie tylko najsilniejszy nadajnik, ogólnopolską antenę, Matysiaków, ale także wierne rzesze słuchaczy.
W pierwszych latach po wojnie słuchało się na tym co było, z cudem pozyskanych odbiorników, pierwszych Pionierach czy ORION-ach czy też innych zagranicznych. Za luksusowe uchodziły importowane odbiorniki  jak np.  STERN 5E61-C.
Były to jedne z pierwszych produkowanych w DDR, w świeżo znacjonalizowanych zakładach Graetz-a. Model powinowaty trochę z Graetz z 1939 roku. Jeden taki trafił do mnie od kolegi, tak aby ożywić. Piotr nie bardzo wierzył (tak mi się zdawało) w powodzenie operacji, ja zaś napędzany siłą zobowiązania do naprawy już bardziej się zmobilizowałem. Radio w stanie rzekłbym idealnym, ładnie zachowa, ale ze skazą -  informację tą kolega przekazał dopiero w momencie wkładania do bagażnika, że tam chyba jedna lampa jest tranzystorem zastąpiona (!?!). Oj będzie pełna lampizacja!
No na szczęście była to tylko jedna dioda krzemową.
Oprócz niej także EF22 w dorabianym przecokołowaniu EF11 udawała. Radio powstało w bardzo solidnej konstrukcji mechanicznej, montaż jeszcze nie chaotycznie-przestrzenny, ale na porządnie obsadzonych płytkach bakelitowych, ładnie kabelkami poprowadzonych. No po prostu solidna niemiecka robota.

Radio jak widać po katastrofie energetycznej – bo z nowym trafo (coś mi ono przypominało) a do podstawki dioda półprzewodnikowa przylutowana. 
Okazało się, że transformator jest dostosowany do dwu-połówkowego prostowania, zatem wracając do lamp postanowiłem wykorzystać zalety nowokupionej AZ11 w całej krasie.
Sempel DOBRE można dostrzec. No nie jest to 100% niemieckie radio.
Przy okazji okazało się, że po kilka zwojów trzeba było z żarzenia poodwijać, by nominalne 4V i 6,3V uzyskać. Dokładnie wyszło troszkę ponad, ale w limicie 10%.
Zamiast osiowych wymiennych radioskalowych żarówek wlutowałem też osiowe 6,3V 100mA.
Świecą jasno i ładnie podświetlają skalę.
Jej czyszczenie – makabra – tylko suchą szmatką i wacikiem.
Uzyskałem bardzo, bardzo ładny odbiór na falach długich, po zestrojeniu także na średnich. Krótkie były oporne, ale zapoznanie się z publikacjami z lat pięćdziesiątych (Jak czytać schematy radiowe) pozwoliło wyłowić i usprawnić przyczynę – urwany przewód licy w cewce krótkofalowej.
Jak pan Klimczewski ponad 60 lat temu publikował – sprzężenie anteny z obwodem fal długich i średnich jest pojemnościowe – przez kondensator 5nF (zresztą jego wymiana na inny poprawiło czułość i w tych zakresach), a na falach krótkich indukcyjne.
Schemat zamieszczony w książce - wcześniego STERN-a.
I najdokładniejszy - na spodzie odbiornika.


Po przywróceniu obsady lamp i powrocie do normalnego układu (nie licząc tego prostownika) oddałem radio koledze, a on przekazał je swojej mamie. Właścicielce tego odbiornika od dziesięcioleci. Fotografia niech powie wszystko.
Ja ostatnio jakoś tak coraz częściej słucham Jedynki. Nie wiem czy to dziennikarstwo które tam jeszcze jakieś  takie solidniejsze, czy też głos inaczej modulowany , a może  wiadomości drogowe przed każdą pełną godziną działają? Czy może człowiek się starzeje i cóż – warto posłuchać czegoś solidniejszego, z solidnie zbudowanego radia. Tak na dziesięciolecia, nie na okres gwarancji.


czwartek, 2 marca 2017

Przystrojenie UKF czyli dwie, a właściwie trzy małolaty z Bydgoszczy.

Pasja radiowa, jak każda inna, rzekłbym ma swoje „odcienie”. Dla mnie takim wiodącym tematem jest UKF i to ten najwcześniejszy. Może to za przyczyną MAJI 2, które to radio było pierwszym „moim”, może  to za przyczyną domowego Menueta (tak naprawdę to jemu tego UKF-u brakowało). Wszystko to co się wiąże z powstaniem, rozpowszechnieniem i użyciem modulacji częstotliwości jako metody komunikacji radiowej – to mnie wciąga i napędza. Z tego przymusu, już z rok temu z okładem, kupiłem takie radio niepozorne, firmy co do której sentymentu nie mam wcale, ale za to bardzo ładnie zachowane i bardzo, bardzo ciekawe radyjko. Siemens z 51 roku z wbudowaną przystawką UKW. Czyste płótno, bez zniszczeń w drewnie, szkle, tekturze czy bakelicie. Staroświeckie w wyglądzie i z magicznym napisem – UKW na skali.
Gałesczki z boku.
Co więcej w środeczku czysto i porządnie, nawet papierowe kondensatory ładnie wyglądające i ogólnie super.
Nazwa też Super Special 51. Już zrobiłem parę zdjęć, rozłożyłem się w warsztacie gdy …
gdy teściu przekazał mi dwa swojej radyjka z prośbą bym coś z nimi zrobił bo: obydwa zepsute, jedno to tylko szumi, a drugie się nie da słuchać. Radyjka, jak to radyjka taka produkcja przełomu systemu, może osiemdziesiąte może początek dziewięćdziesiątych, jeszcze niski UKF, trochę zmanierowane, ale dające znaki życia. Obydwa to w zasadzie to ten sam model ANIA, różniące się obudową i skali kierunkiem. No cóż robić biorę dwie małolaty do piwnicy, i to bez sprzeciwy żony, na teścia polecenie. No - pobawimy się.
Ta starsza R-612 okazała się całkowicie wierna staremu systemowi – generatorem PGS21 napędziłem ją do odtwarzania w zakresie OIRT-u 65-74MHz, czyli nie przestrajana. Młodsza R-613 w gorszym trochę stanie technicznym dawała posłuchać coś na tym współczesnym UKF-ie, ale słabo i strasznie zaszumione. Była zatem zmuszana do pracy w nowym systemie.
Opierając się o opis z Praktycznego Elektronika z 1999 roku (scan na Elektrodzie) przystąpiłem co prędzej do nawracania na obecnie panujący system.  Na początek troszkę teorii. W odbiorniku tym ( innych pochodnych, że wymienię TOLĘ, LIZĘ i ZOSIĘ)  istnieją 4 obwody rezonansowe w samej głowicy.
Niebieski - antenowy, kolejno -wejściowy, kolektorowy i heterodyna.
Pierwszy nazwijmy go „antenowy” składający się z C1 i pierwotnego uzwojenia TR1. Właściwie trudno się tu dopatrywać jakiegoś specjalnego transformatora – ot po kilka zwojów na rdzeniu ferrytowym.

Uzwojenie wtórne wraz kondensatorami C2 i C3 w szereg połączonymi stanowią obwód wejściowy wzmacniacza. Tu proszę upraszczam, oprócz kondensatorów sensu stricte, istnieją pojemności (a i indukcyjności także), które dopełniają te skupione w elementach. Te obwody nie są strojone, ich dobroć jest na tyle słaba, że powinny przenosić całe pasmo UKF (górne lub dolne) bez specjalnej zmiany wzmocnienia (tłumienia znaczy się). Kolejny to obwód rezonansowy w kolektorze tranzystora T1 i jest to obwód strojony.
Złożony jest też bardziej, oprócz indukcyjności L1, którą to rdzeniem możemy nastawiać, jest tam aż kilka kondensatorów. Po kolei C5 – no tego jakoby nie było, bo 4,7nF dla 100MHz to prawie zwarcie i jego rola tylko w stałym prądzie i zasilaniu T1 się liczy. C6 już pracuje całą swoją pojemnością w obwodzie rezonansowym. A poprzez C7 podłączone są równolegle dwa: C8 – przestrajający i C9 trymer z nim zrównoleglony – obydwa w agregacie zabudowane. C7 ma za zadanie dopasować, a dokładniej zawęzić zakres przestrajania obwodu. Dla OIRT było to tylko 74-65=9 MHz – tym prostym sposobem cały zakres obrotu kondensatora  wykorzystano. Przy CCIiR zastępowany jest zwoją – w sumie idzie to przez ponad 20MHz się przestroić. Czwartym obwodem w głowicy, który nas szczególnie interesuje to heterodyna. L3 jest cewką (też rdzeniem nastawną), stały kondensator to C18, podobną rolę jak C7 ma C17, trymer to C15, a przestrajany to C16. Jak napisałem, po całej wielkiej operacji przejścia na górny UKF, prawie 10 lat trwającej i przestrojeniu dziesiątek czy nawet setek tysięcy odbiorników różne gotowe przepisy powstawały.
Chociaż łatwo z nich korzystać i zazwyczaj dawały dobre rezultaty to jednak poznanie i zrozumienie roli poszczególnych elementów wnosi taki element edukacyjny – człowiek dokładnie wie co robi. I to sprawia przyjemność.
Jak wspomniałem pierwsze radyjko, to nieprzestrajane, potraktowałem dokładnie zgodnie z opisem z Praktycznego Elektronika roku. Zakres zmian jest tam dobrze opisany. Z największych wyzwań to było odwinięcie dwu zwojów z cewki heterodyny.
Troszkę nieostre wyszło.
Udało się, no może cewka po tej operacji nie wyglądała jak prosto z nawijarki, ale indukcyjność się zmniejszyła.
Kondensatory C7 i C17 zworami zastąpiłem, inne pozmieniałem. Małe zaskoczeni mnie spotkało w samym obwodzie wejściowym gdzie C1 było 27pf, a nie 75 pF – porównując z innym egzemplarzem doliczyłem się innej liczby zwojów na TR1 – to i pojemność mniejsza.

Podobne wartości znalazłem na schemacie Zosi – widać zmiana produkcyjna.
Uruchomienie zaczynamy od końca, ustawiając f_max (108+10,7=118,7MHz) i f_min (88,5+10,7=99,2 MHz) lub coś bardzo w pobliżu. Do pomiarów użyłem odbiornika SDR (jak u WEGI) ale przestrajanie góra/dół, góra/dół było dokuczliwe (klikać na ekranie trzeba) to też posłużyłem się pewnego rodzaju wybiegiem. Dolną częstotliwość stroiłem na 98,3MHz – stojące obok radyjko, odbierające RMF Classic było zakłócane, gdy strojąc rdzeniem cewki L3 heterodyny (przy zamkniętym agregacie) do tej częstotliwości się zbliżyłem. Góra już ekran SDRSharp pokazywał – tu stroimy C15 na agregacie otwartym oczywiście.
Bez większych problemów udało się ustalić takie położenie trymera i rdzenia cewki, że zakres przestrajania został pokryty. Rdzeń bardzo przy tym wysunięty był, dla pewności kropla wosku go umocowała. Radio ożyło, zrazu słabiutko, ale korzystając z generatora, podając na przemian sygnały 88MHz i 108MHz zmodulowane częstotliwościowo, a mierząc za pomocą V640 wyjście m.cz. udało się dobrać optymalne ustawienie. Odradzam strojenie na słuch, jeżeli ktoś ma tylko możliwość niech korzysta z przyrządów – ucho zawodne jest. Przynajmniej moje. Analogicznie jak w przypadku heterodyny kręcąc rdzeniem L1 (dla dołu) i trymerem C9 (góra) starałem się uzyskać możliwie największą silę sygnału dla dwu częstotliwości jak powyżej. Dwa strojone obwody mamy gotowe. Pozostałe winny być tylko przez wymianę kondensatorów skorygowane.
 Jakoś jednak w opisie Z Praktycznym Elektroniku nic nie było na temat wymiany C2 i C3, to tutaj kierowałem się innymi poradami i zależnością która  łączy Henry i Faraday-e do Hertz-ów sprowadzając - tu skorzystałem z innego opisu. Ważne by zmniejszając ich pojemności zachować wzajemne proporcje – one stanowią dzielnik dopasowujący impedancje obwodu do wejścia wzmacniacza tranzystorowego. A dopasowanie impedancji ważna rzecz – decyduje o wzmocnieniu.
Drugie radyjko to R613, już było z lekka przestrajane, C6 i C18 wylutowane, rdzeń wykręcony.
Wytęż wzrok i znajdź - ślady przestrajania.
Niestety było w kiepskim stanie zewnętrznym – brak rączki, jednego pokrętła, zabrudzone jakimś klejem – że koniecznym było znalezienie dawcy. Trafił się – kilka kilometrów od domu za kilkanaście złotych. Ku zdziwieniu i radości w całkiem przyzwoitej formie i stanie. Z lekka tylko  ochlapana farbą  obudowa (na szczęście emulsyjną – zeszła pod gorącą wodą) zajęła kolejna ANIA ona miejsce tej drugiej. Co ciekawe też była „przestrajana” – ktoś na tyle podniósł częstotliwość heterodyny, że jedna stacja była z wysokiego UKF-u była łapana – Radio Maryja 89MHz. Widać starczyło.
W trakcie walki o uratowanie tej drugiej R613, próbowałem kwasem fosforowym doczyścić styki baterii – rdza nie zeszła, ale tylna pokrywa nabrała koloru z lekka blond.
Stykom kwas fosforowy nie pomógł.
Tak to z chemią trzeba uważać, najlepsza woda i mydło.
Ale obudowie - zaszkodził.
Traktuję tą zabawę z tranzystorami jako taką odskocznię od lampowych zabytków, bo w pewnym wieku to nie należało by się określić. Chociaż, czy ja wiem, i ten plastik pewien urok posiada.
A jeszcze jedna uwaga sugestia – wypraktykowałem, że dużo lepiej w tych, tranzystorowych posługiwać się malutką lutownicą – niespełna 10W na 12V. A starą mocną kolbę zachować na te „bardziej zasłużone”. Niech zaznają gorąca.
P.S. kolejne dwie Julki czekają na naprawę, też z Bydgoszczy. Oj, będzie Stereo!
A u teścia w kuchni jest jeszcze Zosia, gra na CCIR ale z przełącznikiem – czyżby z konwerterem była?
Kuchenne - to i troszkę zachlapane - jak to w kuchni bywa.