piątek, 20 października 2017

Unitra czyli dyskretny urok korporacji

Jeszcze nie tak dawno, jak wskazuje Google Street View – jeszcze w roku 2014, na wylocie ulicy Racjonalizacji, przy Konstruktorskiej stał baraczek.
Nie wiem dokładnie co się tam ongiś mieściło, ale moje oko przykuwało (przykuwało wręcz codziennie, przez dziesięć lat pracowałem 50 metrów dalej) specyficzne okratowanie okien na parterze. W kółeczku, na środku, bardzo wyraźnie było wkomponowana litera U – znany logotyp Unitry.
W tym czasie w tych baraczkach kwitł pełną parą taki niskopoziomowy kapitalizm, takie tam kredki czy perfumy, słowem Spółka Szwagier i Ja. Za to już kilkaset metrów dalej, w okolicach skrzyżowania ulic Postępu i Domaniewskiej, na zgliszczach CEMI, buchał pełną parą korporacyjny „Nowy Ład”, wieżowce powypełniane korpo-ludkami na każdym piętrze.  A tu proszę takie niby zapomniane, niby brzydkie, ale jakże praktyczne zabezpieczenie „Made in Unitra”, dzielnie opierało się czasowi i przemianom.
Bo było solidne i chyba (patrząc optyką końca słusznie minionego okresu) nawet ładne, to „U” zwłaszcza.
Nie wiem, kto był projektantem poszczególnych logotypów Unitry, ale muszę przyznać, że były dobre. Dobre, to znaczy trwałe, bo chyba tak można ocenić ich jakość. Jak coś jest dobre wzorniczo to wiele lat trafia do świadomości klientów/użytkowników/fanatyków.
Logotypy ze Strony UNITRA -klub - koszulę sobie można zamówić.
Kilka dni temu bardzo się zdziwiłem, a i ucieszyłem jednocześnie, gdy na Facebook-u pojawiła się foto-relacja przesympatycznego kolegi, który to ze Świdnicy do Warszawy wyruszył, by zwiedzić nowo-otwartą wystawę. Ku mojemu zdziwieniu wystawa "Unitra. Zakres częstotliwości"  była kilkaset metrów od nowej siedziby mojej firmy, no i chyba tylko z kilometr od poprzednio przywołanego baraczka. Korzystając z chwili wolnego wybrałem się tam „per-pedes”.
Udało się ją odnaleźć, ale nie w starym budynku Klubu/Kina KARD, gdzie też rozmościł się i zakrólował siermiężny kapitalizm (ale i Pan Florian schronił się ze swoim lampowym królestwem),
Stary budynek - obraz nędzy i rozpaczy.
ale w nowo-wybudowanym, supernowoczesnym budynku na wylocie ul.Cybernetyki – adres Rzymowskiego 32. Wystawę zwiedzałem w samotności, nikt nie zajrzał, nikt nie przechodził. A sama wystawa, troszkę skromna, zimna i chłodna, a także nieprzyjemnie cicha – żaden sprzęt nie był grający, ale z pewnego kąta patrzenia (tj. mojego) – bardzo, bardzo ciekawa.

Pozwólcie, że kilka zdjęć pokażę. A uwagę zwrócę tylko na parę osobistych szczegółów.
Koncert - no lepszego nie było. Pamiętam z wycieczki do Warszawy w 1983 lun 1984 - nagrywana byłą ścieżka dźwiękowa. Tylko na magnetofon patrzyłem
Po pierwsze MAJA 2
– mój radiomagnetofon – podstawówka i technikum. Bardzo mój, bardo Powtórka z Rozrywki, 60 minut na godzinę i bardzo teatrzyk Zielone Oko.
Maria – upadający socjalizm i Wola Europa, podwójna przemiana częstotliwości i słuchanie wieczorami wieści z innego – ponoć lepszego świata.

SM 50 (tu wersja 52 z mikrofonem) – słuchawki stereo – wprowadzenie w świat „kanał lewy/ kanał prawy”.
Julia Stereo – nieosiągalna, tylko dla nomenklatury (teraz u mnie 3 sztuki stoją!), ale ciekawa – pierwotny projekt z innym przełącznikiem.
Bosman – nie zrealizowany zamiar.
Mnie się  podoba – ciekawe jaki miał być elektrycznie.
Jest też miejsce dla buntowników, artystów. Ciekawy wątek – nie wiedziałem.
Tylko Prezes jeszcze taki używa.
Kącik telewizyjny – miałem Vell-ę przerobioną na monitor (zielony kineskop kupiłem w Bomis-ie na ul. Promenady.L
Sklepik przy ul.Promenady w roku 2009 - już historia.
Sklepik, niestety zbankrutował końcem roku 2016.
Można się było poczęstować scalakiem lub tranzystorem Unitry, z trudem się oparłem, nie wsadziłem żadnego do kieszeni. Niech się inni częstują.
Tak sobie tylko myślę, że te 40 lat temu pełną parą działało Zjednoczenie Unitra (wg. dzisiejszej nomenklatury – Korporacja Unitra), teraz nie ma po niej nawet kraty w oknach – pod tym adresem na Konstruktorskiej deweloper już wybudował mieszkania dla korpo-ludków. Czy po kolejnych 40-stu znajdą się ludzie, którzy będą zafascynowani na tyle tym zjawiskiem korporacji, by na zderzaku umieszczać logo, organizować klub czy jeździć na wystawy. Nie wiem.

Ona jednak to coś miała, i ma. Żyje UNITRA w pamięci, świadomości i wspomnieniach.    

poniedziałek, 9 października 2017

Elektrownia czyli miejsce gdzie zaczyna się radio

Większość cokolwiek z radiem obeznanych osób, na pytanie: „Gdzie zaczyna się radio?” wskaże antenę. Jako ustrój zbierający z eteru fale elektromagnetyczne, z razu w prąd przetwarzając, który to kolejno wzmacniany i przekształcany finalnie cewkę głośnika (lub słuchawek) w akustyczne drgania wprawia. Ja jednak pozwolę sobie zgoła odmienny pogląd oznaczyć.
Od lewej czy od prawej - gdzie początek a gdzie koniec?
Dla mnie radio od wtyczki zasilania (lub baterii) zaczyna się. Bo też stąd płynie energia niezbędna do poruszania rzeczonej cewki, do zasilania wszystkich stopni wzmacniających jak i innych obwodów mniej lub bardziej potrzebnych. Bez prądu radio nie działa, oczywiście poza odbiornikami detektorowymi, co jednakże chlubnym wyjątkiem jest. Znaczy się tam prąd jest, tyle że z anteny pochodzi. Jak do tej pory nie odkryto takiego sposobu skutecznej zdalnej komunikacji, która by bez elektrycznego zasilania funkcjonowała. Poświęćmy troszkę uwagi zatem prądowi i jego początkom.
Pierwsze j tej dziedzinie wynalazki opierały się o chemiczne źródło – tutaj zasługi przypadają Włochom (Volcie dokładnie), ale szybko przez Brytyjczyków zaadoptowane, podobnie jak Marconi –  ot, zbieżność taka.
Ogniwo Volty - zda się oryginał z wystawy w Muzeum Historii Amerykańskiej 
Wielkim postępem w dziedzinie chemii poprzez odkrycie wielu pierwiastków drogą elektrolizy zaowocowało. Anegdotą jest jak po licznych sukcesach za Kanałem,  Napoleon był zdegustowany. Francuska Akademia tłumaczyła się, że nie posiadają wystarczająco silnego stosu Volty by móc prowadzić badania. Napoleon grosza nie poskąpił i dużo mocniejszą baterię ufundował. Przy uroczystym otwarciu, sam osobiście chciał się przekonać o celowości wydatków – przytknął dwa druty do języka, po czym … szybko opuścił salę. 
Obraz  "Volta przedstawia ogniwo Napoleonowi" autor G. Bertini z 1897 r. z muzeum Volty w Como.
Sam z dzieciństwa pamiętam, że było to podstawowa metoda pomiarowa napięcia zarówno płaskich baterii od latarek jak tych bardziej szczypiących - dziewięciowoltowych. Anodowych na szczęście nie posiadałem.
Koniec dziewiętnastego wieku to wielkie zmaganie  pomiędzy dwoma standardami – prądem stałym (Edison) i przemiennym (Tesla/Westinghouse).
Taki amerykański żart - ale sprzątaczka się cieszy - ma gdzie podłączyć odkurzacz - też  Muzeum Historii Amerykańskiej 
Już niedługo na ekrany wejdzie Hollywood -sko podkolorowana opowieść o wojnie prądów – czekam z niecierpliwością.


W Stanach Zjednoczonych polaryzacja była bardzo silna. Edison forsował prąd stały, jako że jemu wiele patentów przypisanych dotyczyło tegoż właśnie.
Edison i Westinghouse to tak ze wojna na standard żarówki - tu wygrał E22, E14 E10 i inne od Edisona pochodzace.
Tesla zaś udowadniał, że zmienny dużo więcej zalet posiada. Co ciekawe w pierwszej elektrowni, napędzanej wodami Niagary na końcu konieczne było prostowanie prądu – niezbędne dla elektrolizy aluminium. Bo i ta elektrownia temu głównie służyła.

Użycie transformatorów i przesłanie prądu do Buffalo udowodniło, że Edison zabrnął w ślepą ścieżkę.
W Polsce zarówno w okresie przedwojennym jak i krótko po wiele standardów było. Zależnie od tego jaki lokalna elektrownia produkowała Zdaje się, że na przełomie lat 50/60 110V jak i  prąd stały praktycznie w zasilaniu sieci oświetleniowej zanikł. Nie znalazłem materiałów, które by mówiły jak postępowała standaryzacja sieci w Polsce, może ktoś ma – byłbym wdzięczny za kontrakt.
Troszkę później niż w Ameryce, ale elektryką się w Bukowinie ponad 80 lat cieszymy.
W Bukowinie od 1936 roku mieliśmy 220V zmiennego, na początku częstotliwość i napięcie zależało od obciążenia agregatu, później sieć została podłączona do „wysokiego napięcia”.

Podziwiam wysiłek konstruktorów odbiorników, którzy zmagali się z koniecznością zasilania zarówno z prądu stałego jak i zmiennego, szczególnym uznaniem gdzie i 220V i 110V mogło odbywać się bez przełączania zwór czy przekładania bezpieczników. Kosmos pięknym tego przypadkiem jest.
Niestety zdarzały się nam wielokrotnie radyjka gdzie niewłaściwe ustawiony przełącznik napięć zasilających skutkował  podaniem pełnych 230V na uzwojenie do 110V przygotowane – skutki opłakane.
Spalony transformator po próbie zasilania na 110V
Dlatego też gdzie tylko mogę odłączam wewnątrz jeden lub dwa kable, tak aby na 110V(czy 127V) radio nie mogło działać.
Usnąć możliwość połączenia - w Calypso
Po to by nikt nie poczuł się jak Napoleon, gdy „tylko chciał spróbować”.
Tu jakiś "fachowiec" bezpiecznik wattował. nawet druty są!