sobota, 22 grudnia 2018

Wesołych Świąt czyli jaki prezent pod choinkę wybrać należy


Zdrowych i Wesołych Świąt w domowej atmosferze radiowymi lampami podgrzewanej wszystkim czytelnikom bloga serdecznie życzę.
Jaki też i prezentów co najbogatszych.
Może być książka – na przykład taka z jakiej ponad sześćdziesiąt lat temu cieszył się Chris.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Strojenie Calypso czyli wersja podkolorowana i poprawiona


Jest ostatnie taka moda, że zbiera się stare strzępy czarno-białych filmów, cyfrowo poprawia, koloruje opatruje komentarzem i publikuje na nowo.
12 listopada telewizyjną premierę miała „Niepodległość”. Z początku byłem przeciwny takiemu „podrasowaniu” historycznych materiałów, ale po obejrzeniu jestem jak najbardziej za. Inne czasy, inny widz.
Miało już nie być o wobulatorze, ale tak myślę że na co komu taki pusty trud, te tygodnie przemyśleń i kombinowanie, te wieczory lutowania i eksperymentowania jak urządzenie miałoby pójść na półkę i … jeno kurzem i zapomnieniem obrastać.

Zabieramy się zatem do roboty i to zgodnej z przeznaczeniem – do strojenia toru FM. To zagadnienie troszkę już urosło do rangi mojego osobistego  konika, ale to może i dobrze – trzeba coś doskonalić. We wszystkich zmaganiach dobrze jest to mieć jakiegoś przewodnika, no instrukcję chociaż. A tak najlepiej to instrukcję fabryczną.
Mam taką, oryginalną serwisową instrukcję do całej serii Calypso - pochodnych odbiorników. 
Egzemplarz po przejściach, widać komuś służyła do rozpisania pióra – nic tylko zaczynać lekturę.

Przeskakujemy od razu do 6 punktu gdzie wszystko o strojeniu toru FM  jasno ma być wyłożone. 


Ok, zgadzam się – po to przecież budowałem wobulator by było prosto, łatwo i przyjemnie nie mniej nie odrzucamy tej drugiej metody – zwłaszcza gdy nie mamy wobulatora.


Konstrukcja kapturka opisanego w instrukcji jest prawie przemysłowa – tak sobie wyobrażam że robiono to w fabryce.
Taki kapturek przetrwa tysiące odbiorników i jest powtarzalny. W warunkach amatorskich pokusiłem się budowę opaski z cienkiej (0,35mm – bo taka była) blachy mosiężnej zalutowanej w tubkę, izolowaną na zewnątrz taśmą klejącą.
Pasek blaszki owinąłem wokół starej lampy, troszkę poluzowałem i zalutowałem w rzeczoną tubkę. Trzy małe karby wytworzone po obwodzie powodują, że całość fajnie sprężynuje i daje się pewnie umieścić na ECC85, wchodząc pod częściowy ekran głowicy.
Zimny biegun (masę) podpinam krokodylkiem, gdzieś w okolicy głowicy.
Nie ma super-powtarzalności między kolejnymi odbiornikami, jak na taśmie w Dzierżoniowie, ale jest proste, tanie i skuteczne.

Instrukcja to nic nie pisze o napięciu w.cz. podawanym na kapturek, ale proszę pamiętać, że jest to sprzężenie pojemnościowe, więc każdy układ będzie trochę inny. W moim wobulatorze prawie zawsze sygnał potrzebny jest na maksimum, gdyby był za duże -  mamy w podorędziu tłumik w wobulatorze.

Detekcja.


Przy każdym strojeniu arcyważne jest by detekcja nie wprowadzała dodatkowego błędu poprzez obciążenie któregoś z obwodów. Nie dziwi zatem, że autor aż trzykrotnie użył zwrotu „bardzo mała pojemność”.
Sonda jedynie zahaczona na przewodzie w obwodzie anodowym EF89
Ja mam sondę z końcówką z drutu, mały haczyk na kabelku jak na zdjęciu zapewnia tą „bardzo małą pojemność”. Może kiedyś przebuduję sondę i będzie to krokodylek.
O! i tu zaczyna się jazda, mamy pięć filtrów i ustawienie każdego zmienia tą krzywą. Przeglądnąłem tą instrukcję wielokrotnie, ale rys.11 jak opisano - no nie znalazłem – jest pod tym numerem inny schemat ideowy.
Rys. 11 - wyrób zastępczy.
Musimy się posłużyć innym rysunkiem, z innej książki – zasady i wielkości są te same.
Tj. pasmo w którym sygnał nie spada poniżej 0,7 napięcia (czyli te magiczne 3dB) sygnału maksymalnego jest szerokości około 150kHz. Krzywa π jest możliwie prostokątna, czyli możliwie płaski wierzchołek i możliwie stromo opadające zbocza. Zapewni to dobry odbiór i selektywność. Trzykrotnie użyłem słowa „możliwie” bo ideał ciężko osiągnąć, czasami się wręcz nie da.

Sam autor podaje rozwiązanie – taki krok do tyłu – czyli podajemy sygnał od ostatniego stopnia (siatka EF89) i strojąc obwody po kolei – czyli najpierw obwód anodowy tej lampy (II) starając się by był możliwie symetryczny – maksimum dla 10,7MHz.
Noga 2 EF89
Stopniowo przenosimy się na siatkę ECH 81 – noga 2, a jeszcze wygodniej przed kondensator C17 – na styk A2 przełącznika klawiszowego. π, tak samo niewymiernej jak jej liczbowy odpowiednik.

Na siatkę Pentody ECH81,a dokładniej przed kondensator 100pF, a dokładniej na styk A2
Kręcąc filtrami III i IV – to te w okrągłym kubku staramy się zbliżyć do ideału – krzywej
Kolejny krok do dostrojenie to filtry w głowicy czyli V i VI. Uwaga w nowszych konstrukcjach mamy głowicę ELWRO (lub Philipsa w eksportowych modelach) i wtedy ten filtry są rozdzielone na głowicę i dodatkową płytkę.

Krok dalej – strojenie zera detektora.
Tu się z autorem się nie zgodzę – kondensator C56 odcina składową stałą – należy zatem sygnał napięciowy brać sprzed tego kondensatora.
To odbierzemy sygnał 
Bardzo trudne jest sprawdzenie prostoliniowości detektora na małym ekranie oscyloskopu, nie może być widać żadnych wad tej krzywej. Pomoże tu dobre ucho, jak też i wcześniejsze ustawienie rdzenia cewki (I)  metodą "na zero detektora".

Na koniec kilka podkolorowanych Zdjęć z pokazaniem miejsc filtrów omawianych w instrukcji.

Filtr III - od spodu w okrągłym kubku, filtr VI - w głowicy.
Filtr IV - od góry w okrągłym kubku, filtr V - w głowicy.
I teraz dostępne od tyłu trzy otwory w filtrze "z klinem"
Filtr II - na dole, filtr I - detektor stosunkowy, m ???
W trzecim otworze, w starszych odbiornikach znajduje się podkówka, wstawiana w celu kompensacji niedoskonałości rezystancji diod. W późniejszym okresie produkcyjnym dobór (parowanie) diod spowodowało, że rezystory R5 i R6 maja równo po 1k.
Co udowadnia schemat a nawet rysunek wnętrza tego kubka.
Tajemnicze m w kółku.
Ale jak dobrze skorygować tą rezystancję (m)gdy jest podkówka  - wszelkie instrukcje milczą.

Ja to kopiuję, opisuję a tu tymczasem w Dzierżonowie mural powstał. Czarno biały, bez podkolorowania.

Fotografia dzięki uprzejmości fanpage Projekt DIORA  #ProjektDiora #DzierzoniowPelenPasji
 Kolorować nie trzeba.




czwartek, 6 grudnia 2018

Głowa do góry czy radioamatorzy lecą!


Dzisiaj krótko historycznie, amatorsko i kosmicznie.

W historii radia wielokrotnie takie właśnie amatorskie podejście było decydujące i zapewniło sukces. To właśnie amatorzy wielokrotnie okazywali się kluczem do sukcesu.
Wspomnieć należy Franka Conrada, który pracując dla Westinghouse przy pierwszej komercyjnej transmisji w Pittsburgu stanowił gorącą rezerwę. Dyżurował przy swoim amatorskim nadajniku, by ratować w przypadku awarii, ratować reputację KDKA.

Kolejny przykład Шмидт, Николай Рейнгольдович, amator, który odebrał sygnał z rozbitego sterowca Italia kapitana Umberto Nobile. Jakoś tak nie dziwota, że najwięcej stron o dzisiejszym solenizanci (pisze ten teks 6 grudnia) jest po … włosku. Swoi go jakoś nie cenili.
Nikolay i jego odbiornik 1928 rok.
W 1942 roku został aresztowany w Taszkiencie przez MKWD i … tyle go widzieli.


Kolejny obrazek to Radio Niepokalanów, które to za kilka dni świętować będzie 80 rocznice pierwszej transmisji. Transmisji jak najbardziej amatorskiej, też w tym dobrym tego słowa znaczeniu. Pod znakiem SP3RN  w obrzeżach pasma 41 m, ciut od 40 metrowego pasma amatorskiego 8 grudnia 1938 roku Radio Niepokalanów nadało pierwszą transmisję. Ambicją Ojca Kolbe było dotarcie z sygnałem do klasztoru w Nagasaki i w cały świat. Władze były nieugięte i jakoś w ten „drift” częstotliwości nie chciało uwierzyć, Radio Niepokalanów borykało się z proceduralnymi kłopotami przed wojną.












Kolejne przykłady to już era kosmiczna.
Sputnik w hallu Muzeum Lotnictwa i astronautyki Washington DC. 
Sowieci wystrzeliwując w kosmos Sputnika, też się starali by słynne beep … beep było nadawane na 20MHz, ciut obok amatorskiego pasma 15m. Tak by z pomocą radioamatorów sygnał zwycięstwa radzieckiej techniki nie został stłumiony. Tak wymyślili. Dzisiaj kopia Sputnika wisi w Smitsonian Muzeum i jakoś nie przeszkadza. Ten pierwszy satelita stał się ważniejszy dla zachodu niż dla wschodu – tam zainicjował ogromne zmiany w pojmowaniu świata, w postępie technologicznym.

O satelicie OSCAR 1 i jego ojcu Lance Ginnerze (K6GSJ) już pisałem.

Od kilku dni nad naszymi głowami  orbituje  PW-SAT2. Satelita zbudowany przez studentów Politechniki Warszawskiej.

Działa, nadaje sygnały telemetryczne, oczywiście w amatorskim paśmie 70cm. Ramki telemetryczne transmitowane są w otwartym standardzie, każdy może z pomocą nawet prostego odbiornika SDR odebrać, zdekodować i podzielić się z innymi. Projekt jest świetnie przygotowany, już można oglądać dane, interpretować i analizować super!
Daje ogromną satysfakcję nawet takim „radiokibicom” jak ja.
Zazdroszczę wszystkim, którzy do projektu się przyczynili, to ogromna przygoda i niewiarygodnie wielki wkład w przyszłą inżynierską karierę. Super !

Głowy do góry PW-SAT 2 jeszcze lata i można odebrać. Kto może niech buduje antenę, konfiguruje odbiornik, oprogramowanie. Potem  zbiera i współdzieli telemetrycznie ramki. Wszystko opisane. Jest nawet jest konkurs.  
Anteny w górę. Ta z Politechniki cały czas nasłuchuje.
    

wtorek, 13 listopada 2018

Mostek raz jeszcze czyli znów o selenowych prostownikach.

Zabrałem się do naprawy, a właściwie raczej przeglądu radyjek co już spory czas czekają u mnie na kogoś, kto się nad nimi ulituje. Większość z niech to te wczesne polskie z lat sześćdziesiątych a wtedy w praktycznie każdej polskiej konstrukcji jako prostowniki napięcia anodowego stosowane były Telpod-owskie Mostki Pollacka. Zarówno w prawie całej produkcji Diory (serii Calypso/ Ramona/ Rumba …) jak i ZRK (Tatry/ Bolero ..). I po tych ponad pięćdziesięciu latach te mostki wyglądają źle, bardzo źle.
Nie tylko, że straszą wyglądem, ale w większości wypadków po prostu nie działają. Niektórzy koledzy nawet się nie zastanawiają tylko rach-ciach i selen wyrzucają. Efekt uboczy jest taki, że przekazane koledze Adamowi glajśrichtery wszelkiej maści wzbogacają muzealną kolekcję – tu można się z nimi zapoznać.  Wracając do naprawy to pojawia się szybkie i praktyczne rozwiązanie poprzez zamianę na mostek krzemowy. Kuszące gotowe kostki z czterema wyprowadzeniami, ba i nawet otworem do przykręcenia kosztują zazwyczaj przysłowiową złotówkę. Szybko i sprawnie potrafią zastąpić stary, krakowskiej produkcji układ. Tyle, że to ani wygląda, ani jest to dostosowane do konstrukcji i okablowania radia – obcy wtręt i tyle. Dlatego też stojąc przed perspektywą naprawy kilku radyjek postarałem się przygotować kilka insertów – tj. prostowników z zewnątrz wykorzystujących obudowę, a w środku sprawdzoną konstrukcję 4x1N4007. Taki akceptowalny kompromis.
Już to robiłem, ale tym razem postanowiłem troszkę poeksperymentować z technologią wykonania. Za nic nie chciało mi się przygotowywać i trawić płytek PCB, wykorzystałem więc technologię opisywaną kiedyś w Młodym Techniku (nie pamiętam dokładnie w którym roczniku), a widzianą onegdaj w radiotelefonie Klimek – budowę modułów elektronicznych poprzez zalewanie elementów elektronicznych żywicą.

Po rozebraniu starego prostownika wykorzystuję obudowę i pięć płytek kontaktowych z pocynowanej blaszki. Eksperyment wykonałem dla dwóch wersji prostownika większej i mniejszej.
Różnica jest niewielka wymiarowo (1cm) ale tylko w większej udało mi się wepchnąć dwa rezystory do skompensowania charakterystyki prostownika. By dobrać ich wartość skorzystałem z w miarę dobrze zachowanych prostowników z nowszej serii (z zamykanymi kształtką, a nie zalewanymi ), zmierzyłem napięcie w czasie przewodzenia nominalnego 100mA prądu. W zależności od stosu wahało się od 9 do 14V – chociaż wielkość spadku napięcia dla najgorszej klasy  powinna być tylko 0,7V czyli dla pakietu 11 płytek nie całe 8V. Dodałem troszkę większe rezystory, tak by skompensować jednocześnie wzrost napięcia anodowego prze zasilaniu 240V.
Do mniejszego stosu one nie weszły i ten pozostawiłem w czystym układzie 4x1N4007. Najwyżej dobiorę rezystor zewnętrzny. Wykorzystując płytki stykowe i montując elementy przygotowałam je do instalacji wewnątrz obudowy. Zamiast przekładki z cienkiej przezroczystej folii dociąłem też cieniutką, preszpanową.
Kawałki dociskowych klinów izolacyjnych posłużyły za boczki. W mniejszym prostowniku diody montowałem lutując je do poszczególnych blaszek, przewlekając diody przez nawiercone otwory.
Tutaj inny sposób montażu diod - wlutowanie w powiercone otwory.
Bardzo pomocne okazało się zlutowanie końców wyprowadzeń do srebrzanki, usztywniło to konstrukcję umożliwiając wygodne manipulowanie i tym samymuniemożliwiając  :-(  możliwość sprawdzenie elektrycznych połączeń. Ale przy tak prostym układzie możemy sobie na to ryzyko pozwolić.
Przed umieszczeniem w obudowie
I po.
Po włożeniu elementów wlałem przygotowaną żywicę. Powinna być dedykowana elektroizolacyjna, ja miałem taką stosowaną do odlewania znaczków RenCast FC-52. Też się okazało, że izolująca. Niestety popełniłem błąd i nie uszczelniłem połączenia w aluminiowej kształtce przez co część zalewy wyciekła.
Houston - mamy problem!
Poprawka z plasteliną pomogła.
Zaklejono plasteliną - zupełnie jak w Sojuzie!
Po zastygnięciu żywicy i oczyszczeniu stosu przyszła kolej na sprawdzenie izolacji.
Gotowe!
Potraktowane napięciem probierczym 1kV (obudowa a elementy) wykazały zero upływności.
Zero upływności.
Jeszcze tego samego dnia mostek uratował bardzo wiekową, ale świetnie zachowana Ramonę, gdzieś z 1961, najdalej 1962 roku.
Po wymianie mostka, okazało się, że radio jest praktycznie całkowicie sprawne, elektrolity bez formowania trzymają poniżej 100uA łącznego upływu, a napięcie na siatce EL84 jest prawidłowe. Ale tutaj nie dam się zwieść – papierowe kondensatory nie mają mojego zaufania C34 pójdzie do wymiany, jako minimum.
No i głowica, nie mam rozwiązania by ją przestroić, chyba znów się dam skusić konwerterowi.
Głowica starszego typu.
Będzie to takie pójście na akceptowalny kompromis.

Może ktoś z czytelników zwrócił uwagę na użyty przez mnie termin „Mostek Pollaka”. To taki układ znany powszechnie jako Mostek Graetza. Otóż okazuje się, że jako pierwszy opracował taki układ (jeszcze jako elektrochemiczny) polski wynalazca Karol Franciszek Pollak, a tylko trochę później (jak się przyjmuje) został niezależnie wynaleziony i opatentowany przez Leo Graetz-a.
Moglibyśmy walczyć i się upierać, tyle, że ten drugi naukowiec to wrocławianin, czyli chyba możemy się zgodzić na ten „Mostek Graetza”?

Niewielu chyba wie, że kondensator elektrolityczny to wynalazek. i to opatentowany Karola Pollaka.

Przyznają to nawet Niemcy w Wikipedii, polska strona tego serwisu milczy o tym fakcie.

Nie wstydźmy się ! 
Niech będzie Kondensator Pollaka.