piątek, 8 marca 2019

Klawisz radia Szwagra czyli jeden, dwa .. no góra trzy.

Pięć lat temu gdy się okazało, że moja radiowa pasja zaczyna nabierać rumieńców, dołączył do mnie Szwagier. Jak wiadomo jest to najszacowniejsza męska instytucja we wszystkich poczynaniach. Instytucja tak zacna a i popularna, że niezatarty ślad w języku polskim ma, zaznaczony ot takimi zwrotami jak: „To, to my ze Szwagrem w dzień, dwa … no góra trzy zrobimy”, „Co myślmy ze Szwagrem po [….] nawyczyniali” itp. itd. Szwagier jest nie tylko pomocą w męskich robotach, nie tylko oderwaniem od codziennego bytowania, ale naturalnym kompanem do takiej męskiej przygody. Jak się  dobrze zdarzy to i radiowej.
Pierwsze ze Szwagrem radio robione - Relaks. 
Wtedy to (te pięć lat temu) mój Szwagier stał się posiadaczem szacownego odbiornika Loewe Opta Planet Stereo. Wypatrzył, wylicytował, kupił i … przysłano. Trochę grało, coś tam jedna trzeba było zrobić – tak czy inaczej na pięć lat powędrowało do pudła. Pięć lat, w sumie niezła odsiadka.

Jednak przyszedł na nie czas. Te kilka rzeczy trzeba jednak dla Szwagra zrobić.
Pierwszą był klawisz, a właściwie jego brak. Zabrałem się ochoczo do wykonania jego kopii. Nigdzie jednak nie znalazłem gotowego opisu, lub nawet mocnej inspiracji – pozostało bazować na doświadczeniach zdobytych przy odlewaniu kontrwtyczki do Philipsa czy też odlewaniu znaczków D-I-O-R-A-. Ta sama metoda, te same materiały. Tu zaznaczam, że klawisz robię i opisuję to po raz pierwszy więc mogą być niedoskonałości tak w technologii, jak i w samym opisie.

1.Forma formy.

Aby przygotować firmę silikonową wygrzebałem takie pasujące wielkością i kształtem pudełko od wykałaczek. Były kiedyś w Tes..o po 99 groszy, solidne, nawet wykałaczki troszkę większe, to i kupiłem parę pudełek. Opakowania (jak liczyłem przy zakupie) do przechowywania elementów się nie nadają, ale w tym wypadku pudełko przydało jako forma dla silikonowej formy. Jedna część opakowania posłużyła za formę do silikonu, druga zaś oddała swoje przysługi jako mocowanie wzorca.
Oczywiście jako ten wzorzec posłużył sąsiedni klawisz, delikatnie zdemontowany z dźwigni i dokładnie wyczyszczony. Do tego „stempla” został przytwierdzony za pomocą plasteliny (dzieci podrosły, plastelina została). Przytwierdzony tak, by przyszła linia podziału formy odpowiadała tylnej niewidocznej stronie klawisza, a sam silikon nie dostał się do wnętrza.
Rogi plastelinowego postumentu zostały ścięte oraz dodatkowo nawierciłem w stemplu otwory 2mm tak by umożliwić wypływ powietrza i nadmiaru silikonu.

2.Przygotowanie silikonu. 

Trzeba obliczyć (geometria się kłania) potrzebną ilość na dolną połówkę formy, dodać tak ok. 20% na zapas – ja dodałem za dużo, trochę materiału zmarnowałem. By w miarę precyzyjnie odmierzyć potrzebną ilość silikonu posługuję się przezroczystym kubeczkiem, wodą i strzykawką. Staram się by jego wielkość była tak dopasowana by co najwyżej połowa objętości tego kubeczka była wykorzystana. Aby określić ile to? To wlewam odmierzoną większą strzykawką ilość cm3 wody i zaznaczam poziom. Po opróżnieniu i wysuszeniu kubeczka staram się nalać ten gęsty silikon do zaznaczonego poziomu. Do tego utwardzacz, czyli precyzyjnie odmierzony katalizator we wskazanych proporcjach inną, małą już strzykawką. Stosuję zazwyczaj wolny katalizator (niebieski) tak by dało się bez szaleństw dało się wykonać następne czynności. Po połączeniu składników zaczyna biec czas. Mieszamy – drewniany patyczkiem, takim mieszadełkiem do kawy lub też patyczkiem po skonsumowanych lodach Bambino. Ważne by wymieszać możliwie dokładnie i nie zostawić białych miejsc silikonu rodzimego. Przy stosowanych ilościach jest to minuta, dwie … no góra trzy mieszania. Dalszym krokiem jest odpowietrzanie. Mam pompę próżniową, coś na kształt komory i z tego zestawu korzystam.
Aparatura próżniowa inne skojarzenia budzi. Komora próżniowa z bańki, tylko chłodnicy nie ma!
Odpowietrzanie przeprowadzam w tym samym kubku, w którym mieszałem silikon – dlatego był tak mocno przewymiarowany. Silne spienienie po pewnym czasie ustępuje i po kilku minutach tworzą się jedynie sporadyczne bąbelki powietrza. Kończymy. Kolejny krok to przelanie tak przygotowanego silikonu do finalnej formy i kolejne, już dużo krótsze odpowietrzenie silikonu. Tak minuta, dwie .. no góra trzy. W tym czasie resztki pozostałego w kubku (od mieszania) materiału wykorzystuję do pomalowania klawisza silikonem, za pomocą małego pędzelka. Uzyskana w ten sposób dobrze przylegająca warstwa będzie pomagała uniknąć bąbelków powietrza przy samym odlewie. Przed tą czynnością lekko smaruje olejem silikonowym klawisz – ułatwi to późniejsze oddzielenie.

3.  Pierwsza połówka. 

Tutaj pomaga przekrój pudełka po wykałaczkach – stopniowo się schodzące pudełko o przekroju kwadratu.
Trochę się mi ulało
Po delikatnym i powolnym wciśnięciu klawisza (na stemplu umocowanym) do pojemnika z silikonem musimy odczekać kilka godzin (zależnie od temperatury), aż materiał zwiąże i będzie można przystać do przygotowania drugiej połowy formy.

4. Przygotowanie do drugiej połówki

Jak to się stanie (czyli w praktyce na następny dzień) usuwamy nadlewki silikonu i wyciągamy stempel. Oczywiście lepka plastelina i wzorcowy klawisz zostaną. Plastelinę wydłubujemy możliwie starannie, tak by nie pozostały okruszki. Klawisz zostaje.
Klawisz nie ruszony - malujemy woskiem
Silikon w płaszczyźnie podziału maluję roztopionym woskiem taką cienką warstwą – umożliwi to łatwy podział dwóch połówek silikonowej formy. Dodatkowo zanim zalejemy tą drugą połowę formy musimy wykonać odpowietrzenia, którymi to zostanie odprowadzone tak powietrze jak i nadmiar żywicy przy odlewaniu już samego klawisza.
Z kanalikami
Ja wykonuję taki małe kanaliki z wosku, w kształcie cokolwiek zbliżonym do rozszerzających się u góry stożków. Staram się przyczepić je do rogów klawisza i wewnętrznych elementów. Wosk jest tutaj bardzo dobrym materiałem. Łatwo się mocuje (po nadtopieniu końcówki) i łatwo usuwa.

5. Druga połówka

Gdy ta misterna i delikatna konstrukcja jest gotowa – przystępuję do przygotowania i zalania drugiej silikonowej części formy. Postępując prawie dokładnie wg. tych samych kroków. Zalewam tak by pozostały na wierzchu szczyty woskowych odpowietrzeń.
Druga połówka formy zalana.
Po zastygnięciu (jak poprzednio – trochę trwa) rozdzielamy obydwie części formy, uwalniamy resztki wosku i plasteliny (zawsze coś zostało) i delikatnie wyjmujemy oryginał klawisza.
Mamy formę w zasadzie gotową. W zasadzie, bo dobrze jest jeszcze poprawić kanaliki, usunąć niepotrzebne nadlewki silikonu.

6. Przygotowanie żywicy

Przygotowanie żywicy jest o tyle prostsze, że przy żywicy RC52 (a taką miałem) mieszamy w proporcji 1:1. Nie barwiłem jej, gdyż zgodnie z życzeniem właściciela radia (czyli Szwagra właśnie) klawisz AUS miał odbiegać kolorem od pozostałych. Wyłączyć radio to Szwagier nawet po ciemku trafi. Osiągnięcie koloru cokolwiek zbliżonego do pozostałych klawiszy wydaje się prawie niemożliwym do zrealizowania – przynajmniej w moich domowych warunkach. Minimalna ilość potrzebnego tworzywa (rzędu jednego, dwóch … no góra trzech cm3) powoduje, że trudno jest dokładnie odmierzyć te ilości. Wspomagając się miarkowaniem wodą i strzykawkami oznaczam poziom na dwóch plastikowych kieliszkach – nalewając do tej samej wysokości w jednym żywicę, w drugim katalizator. Jeżeli jest taka możliwość to pożądane jest odgazowanie składników, ale uwaga przed zmieszaniem. Żywica jest higroskopijna i wydostające się z niej pęcherzyki to para wodna. Katalizator wg. mojej praktyki nie wykazuje tej cechy – nie uwalniają się bąbelki.

7. Zalewanie formy

Zlewamy razem składniki. Po wymieszaniu – dokładnym, ale i delikatnym (by nie wpompować powietrza do żywicy) można przystąpić do zalewania. Teoretycznie można by było odgazować już zmieszaną żywicę, ale powstające pęcherzyki w wiążącej się żywicy raczej destrukcyjne działanie mają. Najpierw smarujemy formę pędzelkiem nakładając cienką warstwą płynnej jeszcze żywicy, po czym wlewamy żywicę w dolną cześć formy i powoli wciskamy górną połówkę. Na całą operację mamy minutę, dwie … no góra trzy.
Pierwszy stygnie
Po dociśnięciu (lekkim, bo silikon jest elastyczny) zostawiamy ją do związania na kilkanaście godzin.

8. Wyjęcie odlewu i wycyzelowanie

Otwarcie formy to chwila prawdy. Najpierw górna połówka silikonu, a następnie wyjmujemy klawisz bardzo delikatnie – sam odlew jest jeszcze dosyć kruchy. Sprawdzamy czy nie ma w jego korpusie niedolewów lub pozostałości pęcherzyków.
Pierwszy - już widać, że zapowietrzony
Jeżeli nie, to możemy przystąpić do odcięcia nadlewków i oczyszczenia klawisza. Jeżeli zaś uzyskany odlew jest wadliwy to musimy ustalić czy to forma jest niedoskonała czy też inny błąd popełniliśmy.
Ale drugi ok. Usuwanie nadlewek.

Można doskonalić system odprowadzenia powietrza np. tworząc w silikonie dodatkowe kanaliki czy puste przestrzenie gdzie gromadzić się będzie powietrze. Czasami koniecznym się okazuje wykonanie nowej formy od początku. Nie mniej każdy kolejny odlew daje nam doświadczenie pozwalające na doskonalenie technologii. Mnie się udało uzyskać akceptowalny wynik już za drugim razem.
Kolor nie ten, ale klawisz jest!
Tak jak w zdrowej komitywie ze Szwagrem: jeden, dwa … no góra trzy.

9. Gotowe

Klawisz po pewnym czasie (odczekać trzeba dzień, dwa .. no góra trzy) staje się twardy i można go wkleić do przełącznika. No i zająć się resztą odbiornikowi temu należnych reparacji.
Loewe czeka na inne naprawy - i wklejenie klawisza,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz