wtorek, 9 czerwca 2020

Blaupunkt czyli geniak na lampach stalowych


Jednym z przyjemniejszych wrażeń, jakie pamiętam z dzieciństwa to odwiedziny u Cioci Marysi (częste), ale te gdy przychodził prenumerowany przekrój. Lubiłem Fafika, Humor z zeszytów i inne. Ale najbardziej lubiłem go – prze-krajać. Chyba było to zamierzone działanie wydawnictwa i drukarni, bo podówczas (lata siedemdziesiąte) tygodnik przychodził w prenumeracie jako pachnąca świeżą farbą drukarską składanka troszkę lepszego papieru gazetowego. Aby dostać się do wnętrza i treści należało użyć noża by poszczególne arkusze rozdzielić i w sumie uzyskać coś na kształt gazety. Zazwyczaj się udawało dostać do wnętrza bez uszczerbku i skaleczeń, ale i zdarzyło się stroję jedną czy dwie przy tej operacji naderwać. Ciocia nie była rada, ale wybaczała. Od kilku lat Przekrój powrócił, jako kwartalnik, dużo grubszy i już przykrojony. Czasem kupuję. Korzysta to wydawnictwo z bogatego archiwum z lat poprzednich, doceniając trud poprzednich autorów i redaktorów. W takim reprincie natrafiłem na opowiadanie Stanisława Lema to i z przyjemnością przeczytałem: „Czy Pan istnieje Panie Johns?” 
Taka w najlepszym Lem-owskim świata przedstawieniu, filozoficzna opowiastka o tym ile jest człowieka w składającym się z samych protez rajdowcu. Powtórnie czytając zauważyłem fragment gdzie główny bohater zamówił „…  model Geniaka luksusowy, na stalowych lampach, z aparaturą do marzeń …”  Z lampami stalowymi spotkałem się z Blaupunkcie, który to trafił na warsztat tak trochę w zastępstwie Loewe czekającego na transformator.
Radio lampy miało stalowe bez wątpienia, ba nawet troszkę podrdzewiałe.
 Ze szklanych tylko AZ12 i EL12 się ostały. Co do tej ostatniej to pewien nie byłem bo oznaczeń żadnych, a EL11 taką samą bańkę ma. Dopiero za poradą kolegów pomiar prądu żarzenia wątpliwość rozwiał, jednak 12-stka. 
1,2A - jednak EL12. Tylko emisja słaba -50%
Samo radio było lekko wilgocią napoczęte, ale wewnątrz całe kompletne i nie zniszczone. 
Radio, które z 1950 roku pochodziło, a formą i kształtem nawiązywało do jeszcze przedwojennego modelu 7W79. 
Blaupunkt Pana Ryszarda. Z programatorem.
Tak jak z  Menuetem – tylko w wersja UKF. Przedwojenny model w wersji z  programatorem mogłam podziwiać u Pana Ryszarda będąc przejazdem. Podziwiałem nie tylko radio, ale kunszt jego rekonstrukcji i zestrojenie takie, że 5 czy 6 stacji na falach długich w dzień odbierało - to jest coś! 

Mój egzemplarz już powojenny, ale za to z UKW i detektorem różnicowym na lampie EAA11. Wyjęcie chassis ze skrzynki wymagało ekwilibrystycznej zabawy, a w rezultacie wymagało wyrwanie jednej listewki, no i skończyło się zgięciem osi strojenia. Jak to wkładali – to jest dla mnie zagadka nie do rozwiązania. To, że radio dostało cały tor FM (UKW) okupione zostało niewiarygodną ciasnotą elementów, gdzie w montażu przestrzennym w trzech warstwach poprzeplatane były rezystory i kondensatory. 
W porównaniu z Loewe - istna dżungla. Pomny przygody z poprzednim odbiornikiem zrazu obadałem transformator sieciowy – dobry, nie iskrzył, nie zagrzewał się i napięcia wiarygodne na uzwojeniach wtórnych posiadał – słowem test przeszedł. Drugim krokiem było sprawdzenie kondensatorów jako elementów najbardziej podejrzanych. Podłączyłam napięcie z zewnętrznego zasilacz i mierząc napięcia w wybranych miejscach otrzymałem to czego się spodziewałem – praktycznie każdy kondensator papierowy miał taką upływność, że szkoda gadać – rekordzista mierząc jego „pojemność” wykazał wynik 2,8 raza większy niż deklarowana wartość nominalna. Pozostał dylemat – co robić insertować czy wymieniać na nowe.
To zawiniątko to wnętrze kondensatora elektrolitycznego. Na wiór wysuszone.
 Biorąc pod uwagę, że większość kondensatorów jest pod chassis, a radio ewidentnie szykuję dla siebie, to zdecydowałem się na protezy – nowe kondensatory foliowe w miejsce papierowych czy elektrolitycznych ERO.
 Nie będę siebie okłamywał, że jest tam 70 letni niemiecki papier, olej czy cynfolia. Jest to proteza, wiem ale biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności to protezowanie uzasadnione – zupełnie jak u Mr. Johnsa. Ma grać czyli się po falach ścigać. Robota zajęła mi kilka wieczorów, tyle tego było. W zasadzie nie znalazłem kondensatorów które można by było zostawić. Przy zmianie dwukrotnej wartości nawet te w obwodach gdzie upływność nie waży, ważyła ich zmiana wartości. 
Trochę miejsca sie zrobiło.
Układ filtracji napięcia anodowego składał się z trzech elektrolitów po 16uF i dwóch dławików, jeden to cewka magnesu głośnika. Dwa z elektrolitów okazały się suche, trzeci od biedy mógł się dać uformować. Poszły ELWY i to dużo większej pojemności – muszę jeszcze to przepracować, bo czuję żem z nominałami przedobrzył.
Radio, po tej operacji i dokładnym sprawdzeniu rezystancji w kluczowych punktach ruszyło od razu, znaczy się pojawił się szum. Podstrojenie pośredniej dało Warszawę 1 i kilka rumuńskich nadajników na średnich, ślady odbioru na krótkich. Wydać nie pomyliłem się – protezy bo protezy, ale działały. Może tu ktoś krytykować, że kondensatorów nie gotuję, nie insertuję tylko wymienia. Ale to radio całkowicie spłacone, gotówką, nie tak jak Pan Jones.
Bardzo ładna EM11 się do radia załapała.
O tym ze potencjometr głośności czy zespolony z nim włącznik zasilania musiałem odrdzewiać, czyścić i uruchamiać nie wspomnę – typówka.  Przy uruchomieniu filtrów p.cz. wykręcił się jeden z FM, lutowanie cienkiego 0,1mm drutu pomogło – FM też ożyło.
W filtrach fajne - styrofleksowe.
 Są ślady stacji. Roboty sporo – uruchomić i zestroić całość, posklejać rozwarstwioną sklejkę obudowy, ją wyczyścić i polakierować. Cała mechanika wliczając w to rozsypaną przekładnię planetarną napędzająca linkę – oj, będzie klika ładnych tygodni, nawet miesięcy.
Szajsmetal dał znać o sobie.
 Ale wierzę, ze o tym wszystkim radio da z siebie tą frajdę użytkowania, słuchania, nawet jeśli pozostanie (choć mam nadzieję, że zaniknie) świadomość, że kondensatory to protezy.
Szkoda tylko, że jakoś teraz nie  ma teraz takich cudownych słuchowisk jak to:

Fijewski, Łapicki, Olszewski – to były radiowe głosy. Polecam posłuchać, wspaniałe opowiadanie, cudowne słuchowisko. Fragmenty powieści dźwiękowej w Radio RMF Classic wieczorem emitowane, które słucham na warsztatowym radyjku – mają liczne dziur w narracji – nie codziennie w warsztacie bywam.
Jak ktoś woli Lema w językach obcych, ale za to w 360 stopniach to także zapraszam.



2 komentarze:

  1. Piękne Radio Panie Wojtku! I jak na swój siódmy krzyżyk chassis w stanie idealnym!Perełka.Co do ,,protez" to szczeże mam coraz mniejsze opory.Tylko na ile wystarczy jeszcze Mifleksów z lat 70' i 80'?Pozdrawiam!
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam, oglądam, rozmyślam... Kiedy przyjdzie czas na moje "zabytki", które czekają w różnych zakamarkach na swój czas. Korci coraz bardziej... Potrafi Pan swoim opisem wyostrzyć apetyt. I na przejście od obserwacji do czynu i na następne relacje. Pozdrawiam serdeczne!

    OdpowiedzUsuń