piątek, 18 września 2020

Yogi czyli coś fajnego

Jednym z trudniejszych do zdefiniowana pojęć jest określenie FAJNY, pojęcie bardziej czujemy niż rozumiemy, trudno o precyzyjną definicję ale łatwo wskazać kto lub co jest FAJNE. Dzieciństwo jest FAJNE. Z tego okresu, że FAJNE były na przykład amerykańskie kreskówki, bo Piaskowy Dziadek czy Motyl Emanuel już nie. W tych kreskówkach były FAJNE postacie np. Miś Yogi. To był naprawdę FAJNY gość i mieliśmy jako dzieciaki dużo zabawy, gdy raz w tygodniu dało się obejrzeć Misia Yogi. Już Pies Huckleberry czy Jetsonowie, aż tacy FAJNI nie byli, a Misio Yogi właśnie FAJNY był.

Lata siedemdziesiąte, to okres kiedy pojawiają się namiastki konsumpcjonizmu (Coca-Cola), powiew zachodu i wyjście z gomułkowskiej siermiężności. Wtedy też pojawił się wtedy taki FAJNY gramofon, na baterie, dla zabawy dzieciaków przeznaczony, bo trudno było przy tym prywatkę zrobić.

Wygląda jak pudełko śniadaniowe - obiekt pożądania Misia Yogi.

W tamtych czasach nie miałem z nim do czynienia, a teraz, że tak się wyrażę miałem pośrednio. Otóż trafił taki, niegrający do kolegi Zygmunta, na naprawę.  No powiem FAJNY jest, zabawka o nazwie Yogi, raczej nie trudno się domyśleć wg. jakich skojarzeń nazwa została dobrana. FAJNA miała być!

Konstrukcja plastikowa, całość z dwóch płaskich baterie zasilana, z krystaliczną wkładką. Napęd silnikiem prądu stałego i z prostym tranzystorowym wzmacniaczem.


 A ponieważ był to produkt „zabawkowy” to wydaje się, że nie znajdował się na liście topowych wyrobów Foniki. Wyrobów od których zależał prestiż firmy, dewizy i w ogóle wykonanie planu produkcji (w socjalizmie jak wiadomo najważniejsze) to już konstrukcyjnie był traktowany jako zabawka. Wystarczy popatrzeć. 


W dających się przeszukać zasobach internetu nie zachował się też żaden schemat, żadna instrukcja serwisowa – nic dziwnego.


 Trzeba było wykonać pełny reinżyniering schematu. Zygmunt jest człowiekiem skrupulatnym, precyzyjnym nic dziwnego, że miast działać po omacku szczegółowo zbada i rozrysował ów schemat.


 Jak widać składa on się jakoby z dwóch części – wzmacniacza m.cz i stabilizatora obrotów silnika. Już na pierwszy rzut oka widać wiele uproszczeń, ale cóż no nie jest to sprzęt Hi-Fi to i moc kilkuset miliwatów zda się, że była jak najbardziej wystarczająca. Płytka drukowana też prosta. Widać, że układ ścieżek wręcz prymitywny, projektowany może nie na kolanie, ale zupełnie bez wirtuozerii. 

Na przykład tranzystorom trzeba wykoślawić nogi by je zamontować, chyba rysowane było nie od tej strony :-).


 No do tego się nadto się nie przyłożono. Ale gramofon był, pocztówkę dźwiękową czy bajkę można było dziecku puścić, no FAJNIE było. 

Gra - gumka recepturka trzyma wkładkę - oryginalna nie wytrzymała wilgoci.

Naprawa sprowadziła się do wymiany uszkodzonego tranzystora i diody. Zagrało - fajnie. Można powiedzieć – ot, taka ciekawostka, a jednak w pewien sposób zajmująca. Kolega Zygmunt spędził ładnych kilka godzin analizując konstrukcję, robiąc rysunki i schemat chyba bardziej po to by po tej naprawie coś pozostało. I jeśli kiedyś komuś przyjdzie taki gramofon naprawić, to jeśli trafi na ten blog -  to będzie miał sprawdzone i wiarygodne źródło informacji.

A tak wracając do słowa FAJNE, to jego pochodzenie można znaleźć w językach zachodnich i to nie funny (zabawny), jak byśmy się mogli domyślać patrząc na misia Yogi, ale angielskim słowie fine, holenderskim fijn czy niemieckim fein (gdzie zostało przeniesione za pośrednictwem jidysz) i dotarło do naszego polskiego języka (chociaż tylko potocznego). Fine, fein oraz fijn występuje też w językach romańskich (np. francuskie fin lub włoskie, hiszpańskie i portugalskie fino). Źródłosłowem jest łacina gdzie przymiotnik fīnus – pochodzący od fīnīre oznaczającego ‘doprowadzanie wyrobu rzemieślniczego ostatecznej i doskonałej formy’ (za „Etymologicznym słownikiem języka polskiego” autorstwa Andrzeja Bańkowskiego).

Dobrze mieć zatem takich FAJNYCH kolegów, którzy taka FAJNĄ dokumentację do takiego FAJNEGO gramofonu Yogi do ostatecznej i doskonałej formy przygotowali. 

Jak ktoś nie ma gramofonu YOGI, to zawsze misia YOGI może sobie sam zrobić.

2 komentarze:

  1. Fajny artykuł, no i Wojtek też fajny gość.

    OdpowiedzUsuń
  2. wlasnie sie pokazala instrukcja na allegro-taka ciekawostka i informacja z mojej strony, to nie jest zadna kryptoreklama ---- przepraszam za brak polskich liter, sluzbowy komputer ma.
    https://allegro.pl/oferta/instrukcja-serwisowa-gramofonu-zabawki-wgzb-1-yogi-9721573281

    OdpowiedzUsuń