piątek, 2 marca 2018

Czerwona Tesla czyli kolejne kosmiczne marzenie

Kilka tygodnie temu wszystkie stacje telewizyjne, portale internetowe czy inne środki wizualnego przekazu obiegły zdjęcia samochodu lecącego w bezmiarze przestrzeni kosmicznej, na tle błękitnej planety. To wiśniowa Tesla Roadster.
Samochód o żadnej użyteczności do kosmicznych podróży, jednak dla wielu marzenie wystrzelone w kosmos. Wystrzelone tylko dla reklamy, dla rozbudzenia zmysłów i inspiracji, w celu pokazania możliwości i wyższości techniki spod patronatu Elthona Musk-a. To tak jak wyścig w kosmos i cała ta rywalizacja pomiędzy rakietami z napisami CCCP i USA na burcie miała (oprócz jakiegoś tam wkładu w rozwój środków masowego zniszczenia) pod płaszczykiem wielkich naukowych osiągnięć ogromne znaczenie propagandowe. Sputnik, lot Gagarina i program Apollo to działania nie tyle techniczne co propagandowe.
Już taka jest natura człowieka, że daje się (przynajmniej częściowo) manipulować.
Nic dziwnego, że i radio stało się takim orężem propagandy. Wielkim narzędziem było Radio ukierunkowane przez III Rzeszę szerzenia takich czy innych idei. Po faszystach po to samo narzędzie sięgnęli także komuniści. Nie tylko radzieccy. Prawie dokładnie 70 lat temu po tzw. przewrocie lutowym, w Czechosłowacji oprócz zmiany kierunku politycznego nastąpiła totalna nacjonalizacja przemysłu. Proces ten został zapoczątkowany już wcześniej – w interesującej nas gałęzi – już w 1946 roku zostało powołanie przedsiębiorstwo państwowe, koncernem Tesla. Powstało ono z połączenia w jedno aż 16 do tej pory niezależnych przedsiębiorstw elektrotechnicznych i radiowych, nawet o wielonarodowych korzeniach. Od Philipsa, Siemensa, Telefunkena czy Ericssona aż po lokalne firmy jak Mikrofona czy Telegrafia.
Ta ostatnia nie jako w wymuszonym posagu wniosła radyjko o bardzo zgrabnej formie i udanej konstrukcji - model Talisman. Malutkie, bakelitowe, oparte o układ lamp znany z polskiego Pioniera 2xUCH21, UBL21 i UY1N, ba różniące się tylko szczegółami od tej naszej konstrukcji czy wcześniejszych Philipsów (205 i podobne).
Radyjko to doskonale pasowało do potrzeb propagandy, nic dziwnego, że produkcja się (później ze znakiem Tesla) rozwinęła i ewoluowała przez kolejnych dziesięć lat.
Prawie Pionier
Była także czechosłowadzkim towarem eksportowym, z początku do demoludów. Model 304U w wykonaniu dla Polski posiadał np. tylko dwa zakresy fal – krótkie nie były zabudowane.
Do mnie trafiła Tesla w postaci modelu 306U, z takim białym plastikowym grillem. Ot, taki prosty sposób na lekką nobilitację sprawdzonej konstrukcji.
Oj, malutkie malutkie.
Manewr stosowany także gdzie indziej - np. w postaci Mazura Lux, zwykłej pionierko-pochodnej radio-konstrukcji, ale z inną obudową i skalą.
 Radyjko całe i ładne, bez pęknięć rys czy przebarwień. No może, ów grill troszkę od lampowego ciepła się zdeformował i powyginał, ale to do naprostowania po podgrzaniu w gorącej wodzie. Oglądnięcie wnętrza pozwoliło potwierdzić dużą oryginalność i brak większych ingerencji.
Opornik redukcyjny po prawej stronie, nawinięcie drutu trochę zsunięte.

Trzy rzeczy niepokojące były: potencjometr ciężko chodzący z niedziałającym wyłącznikiem, zsunięty drut oporowy na oporniku redukcyjnym i wylane niektóre papierowe kondensatory.
O i to dwa - ślady lutowania.
Próba naprawy wyłącznika zakończyła się niepowodzeniem. O ile suwak udało się dorobić to ułamany drobny bakelitowy element zaprzepaścił dwie lub trzy godziny wysiłku z piłowaniem tekstolitowej płytki, przenoszeniem srebrnych styków i dopasowywaniem ustawienia.
Urwany kawałek tekstolitu próbowałem dorobić.


Trudno, uruchamiamy bez wyłącznika, sam potencjometr po przemyciu chodzi płynnie i lekko.
Dorobić się udało, ale to nie wszystko.  Na zdjęciu brak tego uszkodzonego elementu

Opornik redukcyjny 800om wskazywał przy kolejnych pomiarach. A to 636, 712 om czy też przerwę. Po wnikliwym obejrzeniu okazało się, że jest przerwany i tylko przypadkowy styk powodował, że wydawało się jako częściowo sprawny.
To pomocna okazała się braterska pomoc Telpodu. 820 om-owy rezystor drutowy wygląda nico brutalnie i obco w tej czechosłowackiej konstrukcji, ale zakładam, że ta interwencja potrwa do znalezienia oryginalnego zamiennika lub odpowiedniej ilości drutu oporowego by nawinąć brakującą rezystancję.
Co do kondensatorów to także tymczasowo wlutowałem zastępcze osiowe przed powrotem do oryginalnych regenerowanych.
Po tych zabiegach radio się odezwało, zrazu cichutko i tylko na długich. Pod koniec tego zakresu niezawodną stacje - Warszawa  PRI dało się złapać.
Na średnich tylko ślady stacji – objawy, które wskazują na rozstrojoną pośrednią. I rzeczywiście generator prawdę pokazał – maksimum było około 485kHz. Rdzenie karbonylkowe były jednak naruszone przez poprzedniego radiomechanika, rozpęknięte i nie do ruszenia.
I spróbuj tu pokręcić.
Przystąpiłem więc do rozbebeszenia aluminiowego kubka drugiego filtra z nadzieją na wypracowanie techniki uruchomienia rdzeni i jakiegoś sposobu na zestrojenie obwodów. Nie lubię zagniatanych kubków filtrów, te szczęśliwie udało się delikatnie otworzyć. Pomiar częstotliwości rezonansowej za pomocą GDO (uwielbiam ten przyrząd) pokazały 487 i 492 kHz. Zmiana częstotliwości niewielka i w górę. Mając w pamięci moje poprzednie doświadczenia pozwoliłem sobie  domniemywać, że to rdzenie straciły swoje właściwości. Pierwsza próba uruchomienia karbonylkowych rdzeni odbyła się po podgrzaniu filtrów suszarką do włosów (zakosiłem córce taką małą, podróżną) ku mojej radości zakończyła się sukcesem.
Sukces!
Po nagrzaniu (tak nie za długo, tak minuta z ogonem) kręcąc w prawo (wkręcając) udało się uruchomić jeden, potem drugi. Wykręcenie rdzenia poprzedziło dokładne wyczyszczenie wacikiem z resztek wosku czy innej mazi mocującej. Rdzenie bardzo podobne do polskich, średnica i skok gwintu jak w Pionierkach – jestem uratowany. W to miejsce poszły rdzenie ferrytowe, polskie, kolorowe. Pomiar GDO pokazał rezonans przy 512 kHz dla maksymalnie wykręconych i co ważniejsze tylko 368 kHz przy maksymalnie wkręconych. Nawet po założeniu kubka i zmniejszeniu indukcyjności powinno się dać ustawić fabryczne 452kHz.
Po prawej już rdzeń ferrytowy, łapka się urwała.
Rdzenie z drugiego filtra udało się wykręcić tym samym sposobem jednak bez kłopotliwego demontażu kubka. Mniej wylutowywania, rozpinania puszki no tylko trudniej będzie doczyścić kubek. Ale za to łapek mocujących nie połamię.
Po wkręceniu rdzeni ustawienie p.cz. okazało się arcyprostym zajęciem. Jest dobrze. Tyle, że Warszawa I powędrowała jeszcze na niższe częstotliwości (na skali),  ale pokazały się stacje na średnich i coś tam na krótkich. Patrząc na konstrukcje cewek i owijanych kondensatorów trymerów heterodyny i obwodów wejściowych widać, że jeszcze trochę prac przede mną stoi.
W przerwie między kolejnymi działaniami, w momencie słabości stałem się posiadaczem kolejnego Talismana, model 304U.
Oj, podoba mi się to radio. Szkoda, że nie ze znaczkiem TELEGRAFIA.
Ale tak w głębi duszy to człowiek marzy o Tesli, krążącej gdzieś poza zasięgiem możliwości. No chyba, że szczęście się uśmiechnie i taka kultowa 308-ka z nadwoziem obudową projektu utalentowanego designera wyląduje w moim warsztacie. Najlepiej w wiśniowym kolorze.
Talisman 308U za zgodą Philip I. Nelson
308-mka jest określona jako ikona wzornictwa, mnie się troszkę kojarzy z silnikiem motocyklowym. Takim od czerwonej Jawy, też z ČSSR. Też czerwonej.


   

1 komentarz:

  1. Dzisiaj Tesla 308 a jutro Fada 1000 (https://antiqueradio.org/fada1000.htm). Takie marzenia trzymaja nas przy życiu. I choć czasem dostajemy bonusa spełniającego nasze skryte marzenie to zaraz okazuje się że na liście pojawia się następne. I tak ze wszystkim.
    Więc zdrowia życzę do tych marzeń spełnienia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń