niedziela, 13 stycznia 2019

Kurant do dostrojenia czyli o konieczności współpracy.


Ratując i naprawiając radyjka cały czas toczymy walkę, jesteśmy rozdarci pomiędzy oryginalnością, a funkcjonalnością. Jest to forma wewnętrznej rozterki, która zda się nie ma „złotego środka” czy uniwersalnego panaceum. Są koledzy, którzy podrabiają na laserowych drukarkach przedwojenne etykiety kondensatorów, ale czy to jest to szczęście oryginalności? Dlaczego nie drukować je na przedwojennych maszynach, używając farb drukarskich sprzed lat osiemdziesięciu? Czy też beznamiętne wywalanie selenowych prostowników i stawianie krzemowych mostków jest ok.? Zawsze, ale to zawsze jest balansowanie pomiędzy oryginalnością, a sprawnością. Taki już jest dylemat i nie ma on idealnego rozwiązania. Trudno.
Trafił do mnie „tylko do dostrojenie” odbiornik też z takiej „przejściowej” epoki. Kurant.
Taka ciekawostka, to odbiornik już wydobyty z drewnianych „muzycznych” skrzynek, ale jeszcze nie wepchnięty w „klocek dzierżoniowski”. Niby popularny, ale już troszkę futurystyczny, ni to prosty (Dł, Śr I Kr), ale już z zegarem i budzikiem. Ani to ta epoka, ani inna. Trafił od kolegi, bo grał, ożył, ale był tępawy i do zakończenia prac po prostu nie sposobny. Licząc na to, że będę miał sposobność pogrzebać w tym rzadkawym, przejściowym odbiorniku podjąłem się „naostrzenia” krzywych filtrów p.cz. i strojenia obwodów wejściowych. Zawsze, ale to zawsze miałem jakieś uzależnienie od reengineringu tzn. wręcz nałogowego poznawania jak to ktoś zrobił, jak określony problemy rozwiązał. Zawsze, zawsze rozbierałem zabawki, rozkręcałem elektryczne samochodziki i szukałem ścieżek inżynierskiej kreatywności.
Tomasz robi cuda, ale jakimś sposobem szerokim łukiem omija wszelkiej maści generatory czy wobulatory, posługując się jeno wiedza czy wprawnym uchem. Kurant okazał się oporny na bezprzyrządowe podejście. Dostałem odbiornik, troszkę żyjący, ale z problemami i koniecznością zaopiekowania. Przyznam, ze zewnętrzny ogląd wypadł pozytywnie, ale w środku spotkało mnie parę niespodzianek. Takich rzekłbym niespodzianek z tej kategorii nieoczekiwanych. Kolega, który wcześniej go ożywiał zażartym jest przeciwnikiem selenowych prostowników, wywala zawsze i ze wszystkiego. Tu, o dziwo, zostawił. Załączona kartka z jego pomiarami napięć na lampach wykazywała akceptowalne odchylenia od normy, to jednak te moje pomiary wykazały większe spadki i np. ECL na anodzie głośnikowej pentody wykazała 168V miast min. 210V. Tymczasowo podparłem jednopołówkowy prostownik diodą 1N4007 przez co  napięcie anodowe skoczyło w górę. Niestety nie tylko anodowe. Napięcie na katodowym R18 (330om) wykazało ponad 16V, a miało być tylko 13V. Stwierdziłem prąd anodowy tworzący 11V przy selenie jest lepszy i nie ma co tam forsować.
Cewka też w prostowniku pracuje.
Pozostało oryginalne prostowanie, pomimo powyżej wspomnianego ortodoksyjnego do selenów wyrzucania podejścia Tomasza. Tym razem zostawił i miał rację. Powymieniane już były kondensatory papierowe, ale jeden się ostał.
A miało byc tylko 10nF.
Zupełnie nie wiem czemu. Co ciekawe jego pozorna pojemność mierzona była 3x za duża, czyli upływność nie akceptowalna zwłaszcza w siatkowym obwodzie triody m.cz. Znalazłem jeszcze dwa zimne luty, i to wcale nie takie błahe.
Bystre oko się dopatrzy - siatkowy 10Mom nie miał styku.
Cały czas wręcz bolesnym dla oczu i duszy radiowca było „utwierdzenie” anteny ferrytowej za pomocą kleju. Na szczęście było to zrobione za pomocą kleju termicznego, co (korzystając z jego elastyczności) pozwoliło mi przywrócić standardowy sposób mocowania – na gumkę.
Jeszcze gumki ślad się ostał
Oczy przestawały boleć.
Dla potrzeb strojenia konieczne okazało się zlokalizowanie w przestrzeni radia różnych elementów strojeniowych.  Po wnikliwej analizie i testach mogę przedstawić poniższy szkic.
Co ciekawe radio to posiada swojego rodzaju „uproszczenia”. Np. liczba cewek heterodyny została ograniczona do dwóch.  Ta sama odpowiada cewka (czyli pracuje) za fale średnie i długie – ot tylko kondensator, a właściwie kondensatory C18 i trymer C40 są przyłączane. 
Schemat z książki Trusza
Obwody wejściowe to (oprócz fal krótkich) tylko cewki na antenie ferrytowej. Strojenie obwodów wejściowych dla niskiej częstotliwości (560kHz na skali znalazłem) polega na ustawieniu wzajemnym dwóch cewek na antenie ferrytowej. Cewki te, a właściwie tworząca je lica była już mocno sfatygowana. Strojenie tylko pogorszyło sytuację. Miejscami znikł oplot jedwabny, a lica nie tylko, że się „rozcapierzyła”, ale i co gorsza stwierdziłem, że jeden czy nawet więcej drucików się przerwał.    
Stan zastany.
Na dodatek, by uzyskać w optymalny odbiór należało jedną z cewek wyekspediować na koniec ferrytu, nawet trochę za. Radio zestroiłem na p.cz. 465kHz, dwupunktowo (dla 560kHz cewką L5 na antenie ferrytowej i L7 w heterodynie, 1500kHz C4 i C6). Jednopunktowo na 225kHz (PR1) na długich. Fale krótkie to w zasadzie heterodyna, bo obwód wejściowy jest nieprzestrajany tylko nastawny (C5 i L2).
Może się komuś przyda.
W połowie pasma ustawiłem L3 i C5 na maksimum odbioru. Heterodyna (L7) też ustawiana jednopunktowo. Radio grało zupełnie przyzwoicie, mnie zaś spokoju nie dawała ferrytowa antena, a raczej jej stan. Niestety w moim warsztacie brakowało odpowiedniej licy, na Wolumenie udało się znaleźć tylko DEJ 8x0,03 lub DEJ 8x0,05 – raczej za cienkie i to tylko na szpulki sprzedawane po kilkadziesiąt zł. Szczęśliwie miałem jakąś antenę z nawiniętym uzwojeniem. Antena pochodziła z uszkodzonego szukacza kabli, gdzie ktoś (Made in PRCh) zastosował licę w.cz. Miałem tego kilka metrów, i to fajnej, podatnej na lutowanie licy w.cz. Może nie była ona dokładnie taka sama jak oryginalna, ale udało się dwa uzwojenia po 35 zwojów nawinąć. Nawinąć, korzystając z wkrętarki i prymitywnego mocowania.
"Nawijarka". Dla 35 zwojów wystarczy.
Z nowymi uzwojeniami strojenie L5 odbyło się nie tylko sprawnie, ale i dużo korzystniejsze ustawienia na ferrycie anteny znaleźć.
Stroimy ustalając pozycję cewek na pręcie.

Wygląda i działa o niebo lepiej.
Troszkę mi nie pasuje użycie wkrętów z Philipsa nacięciem, ale już motylek z deski sedesowej do nakręcania zegara jest OK.
Krzyżykowe wkręty pojawiły się w Polsce wraz z licencją Fiata 125. Kurant jest 1964 roku.
Radio oddaję Tomaszowi, ma jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.

3 komentarze:

  1. Wojtku.Wielkie dzięki za pomoc Mistrzu.Niektóre wady puściłem bo stare kaprawe ślipia niestety niedowidzą .Kurant zachwycił starego dziada designem i przemyślaną konstrukcją.Niestety pieta Achillesa to łamliwa obudowa z polistyrenu ale i z tym sobie poradzimy.Pozwalam sobie wnieść toast za Twe bezcenne zdrowie dobrą whisky.Lekarz pozwolił!!
    Zawsze oddany Tomasz
    PS Kurant ma b.nietypowy głośnik okrągły mocowany 2 śrubkami fi 3.GD 12,5/1,5 5 Omów.O dziwo dźwiek nawet z plastyczanego pudelka całkiem całkiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. ładny dizajn. Nawet dzisiaj elegancko by wyglądał na półce.

    P.S. A Philips czeka :)

    OdpowiedzUsuń