czwartek, 7 maja 2015

Beethoven czyli Wielkie Radio na koniec etapu

Tegorocznie święto 1 Maja zdecydowanie się nie udało, zimno i deszcz, ni jak grila rozpalić i pomajówkować. Nawet najtwardszym komunistom nie udało się w Warszawie skrzyknąć nawet mini-pochodu. Oj, zmieniły się czasy.

Dzień 1 maja to także start Wyścigu Pokoju, tej wielkiej imprezy, która przetaczając się przez Polskę  (przez Bukowinę jak pamiętam też kiedyś jechali) skupiała przy odbiornikach radiowych miliony ludzi. Sygnał Wyścigu Pokoju jest jedną z lepiej rozpoznawanych melodii, czy jakbyśmy to teraz nazwali „dżingli”. Krótkie komunikaty z trasy miały długość dzisiejszych e-maili, tych komunikatywnych.
W pamięci pozostały etapowe zwycięstwa i nagrody rozdawane.  Nie wiem, czy to z jakiejś kroniki filmowej czy też czyichś opowieści, jedną z takich etapowych nagród był:

Odbiornik Radiofoniczny Najwyższej Klasy - Beethoven.

 I tu musze przyznać, że co jak co, ale ten model jest chyba apogeum NDR-owskiej radiotechniki, a Polsce ma swoją estymę i wierne grono wielbicieli. Najwierniejsi mają ponad 10 sztuk.

Wielki to odbiornik nie tylko swoją legendą, ale nade wszystko gabarytami czy ilością napakowanej elektroniki wewnątrz. Ma jak na swoje czasy bezkompromisowe rozwiązanie toru m.cz. z dwukanałowym wzmacniaczem i czterema głośnikami. Tor radiowy też bardzo na poziomie , bardzo no może stereo-dekodera zabrakło. No, ale nie wymagajmy 1957 to nawet w NRF-ie nie nadawali - tam pierwsze eksperymenty dopiero końcem 1958 roku przeprowadzono. A i to dwoma oddzielnymi nadajnikami.
Mój Beethoven był kupiony w Krakowie.
 

W swoich ostatnich dniach radio pracowało w zakładzie kamieniarskim, przez co okropnie zapylone było, ale akurat ten rodzaj brudu jest łatwy do usunięcia.


Wstępne oględziny pozwoliły stwierdzić, że przy ogólnej sprawności (podłączony do zasilania piękny basowy przydźwięk wydał) to większych problemów mogła dostarczyć mechanicznie uszkodzona głowica UKF.
Przygotowując się do renowacji prawie dwa lata temu, poprosiłem nieodżałowanego Pana Bohdana o opis takowej – właśnie się chwalił takim odbiornikiem. Powstała piękna dokumentacja – mam nadzieję, że jeszcze wiele lat strony te będą dostępne i będą pomagały i inspirowały w ratowaniu Beethovenów, i nie tylko.

Radio u mnie czekałby jeszcze kilka lat na swoją kolej, respekt swoimi gabarytami i złożonością budziło, i budzi nadal. Zatem zdecydowaliśmy, iż finalnie powędruje do Konina, do Zygmunta. Pojechało.
Ostatnie chwile w Bukowinie :-(
Już po kilku dniach otrzymałem informację, że mechaniczne elementy głowicy zostały odbudowane a cały mechanizm strojenia po potraktowaniu super preparatem (też podpowiedź Pana Bohdana -  50% nafty+50% oleju maszynowego) działają sprawnie i pewnie.
Tu następuje rozdzielenie obudowy i elektroniki na kilka tygodni. Obudowa powędrowała do renowacji. Trwało trochę długo, ale akurat przerwa świąteczna się wdała i warsztat w salonie zorganizowany, dla potrzeb rodziny zwinąć należało.

O ile drewniane elementy bardzo ładnie udało się odnowić, to niestety metalowe listwy a anodyzowanego aluminium już nie mogły odzyskać swojego fabrycznego koloru. Tu dużo lepiej mają polskie odbiorniki, gdzie prawdziwy mosiądz był stosowany  - jak Calypso czy Menuet. Ale Zygmunt swoją skrupulatnością i dokładnością ładnie doczyścił i wypolerował w naturalnym aluminium. Śliczne.
W uruchomieniu konstrukcji nie bardzo dało zastosować się kołyskowy patent, ale prosty myk z zamontowaniem odwrotnie elektroniki (tyłem na przód pozwolił na prosty dostęp do manipulantów (klawisze i pokrętła) i całej  elektroniki przy podłączonych jednocześnie głośnikach.

Duże radio to nami rządzi na warsztacie, każe się wspinać i klękać przed, a nie swobodnie po stole przekładać.
  
Pierwsze komunikaty po złożeniu radia w całość, były krzepiące:

Pospiesznie donoszę, że UKF działa bardzo czysto, tam gdzie łapie stacje. Jest ich trochę mało.
Ale jest to pierwsze włączenie i dam mu trochę pograć niech getter w lampach zrobi swoje.
Potencjometry nie trzeszczą, magiczne oko świeci wyraźnie i ochoczo rusza listkami przy dostrojeniu.
Basy potężne, wysokich tonów nad miarę.

Na AM'mie namyśliły się fale średnie i trzy krótkie, długie milczą.
Kondensatory, mimo, że nie wykazywały upływności, ale poziom przydźwięku jest za duży, pewno straciły pojemność.
Trafo sieciowe pracuje w pozycji 240V, a napięcie żarzenia wynosi 6,56 V, zaś napięcie anodowe na pierwszym kondensatorze jest niższe o 15 V niż opisane na schemacie. Lampa AZ12 może mieć mniejszy wydech, ale to nie jest przeszkoda.

Jutro sprawdzę kondensatory 2x47uF i 2x8 uF. Jest też asymetria w stopniu przeciwsobnym na lampach EL84, nie dająca się skorygować opornikiem regulowanym w katodach. Lampy chyba sie rozjechały. Coś dobiorę z zapasów.

Beethoven zajmuje cały stół. …
Co do pojawienia się AM, to wynika to ze stanu przełącznika zakresów. Chociaż czyszczony działa niejednoznacznie. Wymagana poprawka.

Anteny wewnętrznej nie było. 

Ktoś już wcześniej uznał, że z anteny wewnętrznej UKF nie ma żadnego pożytku i ją zdemontował. Po śladach namierzyłem długość 108 cm w Beetovenie. 

Walczyłem z brumami w Becie, muszę dokupić 3 kondensatory 10uF/300-400V. Jeden z nich nie miał pojemności wcale. Na razie efekt moich działań jest połowiczny. Brumy 10 mV , deklarowane przez producenta 6 mV. 
Może wymagania mam zbyt duże. Rozpaskudziłem się własnymi konstrukcjami . W Fenderze o dużo większej mocy i czułości u obwodach mcz uzyskałem 4 mV ma 8 omach.
Pomierzyłem wszystkie napięcia anodowe, są OK.
Zamieniłem lampy EL84 miejscami i pomogło układ się symetryzuje, ale nie likwiduje to do końca brumów, lekko je zmniejsza.

Kłopoty z UKF-em 

Co zrobić z niską czułością na FM nie wiem. Napięcia na ECC85 również prawidłowe.

Co do brumu. Powodem ponad wszelką wątpliwość jest para lamp EL84 , włożyłem inne dwie lampy (nie sparowane) i dało się zredukować brum niemalże do zera. Mam więc już odpowiedź dla siebie. odpowiedź. Jak ci się nie podoba to kup sobie dwie sparowane fabrycznie ELki. 

Postępu na UKFie nie mam. Poczytałem trochę o kłopotach z głowicami UKF na forum - powody mogą być różne. Najczęściej jednak wskazuje się na uprzednie próby przestrojenia. Brak mi jednak wiedzy czy ta była takiej próbie poddana czy nie. Po wyglądzie nie potrafię ocenić , nie widziałem nigdy innej, oryginalnej od Beethovena. Napięcia statyczne na lampach w głowicy i pcz są prawidłowe. Czy możliwe jest, że wykonanie głowic fur Poland oryginalnie maiło inny zakres? 
Oznaczenia na skali na to nie wskazują.

Głowica byłą przestrajana, ale w bezpieczny sposób – nieznany stroiciel dowinął kilka zwojów, po których usunięciu udało się bezpiecznie przywrócić  oryginalny zakres UKF-u. No może nie oryginalny, trochę przesunięty tak by konińskie nadajniki objęć zakresem, od „Toruńskiej Fali” uciekając.

Radio musi się zadomowić. Wygrać i dostroić.

Lampy EL84, te drugie które włożyłem (POLAM) zlikwidowały brum, ale basy są płytsze.
Na oryginałach niemieckich jest brum, ale basy są pełniejsze.
Z kupnem nowych na razie się wstrzymam.

Walka z Beethovenem skończyła się jedynie wymianą kondensatora 10 nF w sprzężeniu zwrotnym od anody do siatki poprzez rezystor 10Mom, ale pentody pracującej w trakcie wysokotonowym. W torze wzmacniacza przeciwsobnego nic nie znalazłem. Na razie tony niskie nie powalają, ale są za to bardziej przewidywalne. Poprzednio nie mogłem pot. niskich tonów przekręcić bardziej niż do 20%. Może jeszcze pogłówkuję, ale koncept już się wyczerpuje. Tak ogólnie to dźwięk jest teraz bardzo czysty wzbogacony trochę o wysokie tony. Zostają jeszcze lampy.

Ostatni komunikat z trasy wyścigu:
Dzisiaj jeszcze walczyłem z akustyką i dopiero teraz wymieniłem na nowy (nie postąpiłem wcześniej z ogólną zasadą) kondensator 2uF katodowy lampy EL84 od wysokich tonów. Potencjometr wysokich tonów musiał powędrować ze 100% na 50 %, aby tonów wysokich dla wieloletniego pracownika elektrowni było w sam raz .

Wczoraj Zygmunta odwiedziła córka i oświadczyła, że Beethoven ma zostać, tak ze skończył swój Wyścig Pokoju w Koninie.
W sierpniu znów do Bukowiny zawita Tour de Pologne na swój najważniejszy, górski etap. Potem już tylko kryterium na ulicach Krakowa. Tam gdzie Beethoven grać zaczynał.  Szkoda, że po wyścigu już takich nagród jak Beethoveny nie rozdają. Ale patrząc na tych 40-sto kilogramowych tytanów, z rozrośniętymi udami i rękami do kierownicy dopasowanymi, to nie wiem czy daliby radę podnieść :-)

3 komentarze:

  1. Witam
    Dobrze się Pańskiego bloga czyta. A gdyby się zabezpieczyć jakoś przed tym wgniataniem klawisza, np. od drugiej strony czymś zalać? W komputerach starych tak robiłem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za dobre słowo. Co do pomysłu wypełnienia klawisza, to już wypraktykowałem w Eumigette. Na początku byłą szczerbata. Klawisz był, ale wyłamany - wypełniłem zatem żywicą.
    Teraz czeka mnie kolejny Beethoven - ten ma 8 z 9 klawiszy uszkodzonych. Będzie okazja do eksperymentowania i kolejnego posta. Już zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam i życzę dużo sukcesów-Józef.

    OdpowiedzUsuń