sobota, 5 września 2015

WEGA II czyli o koniecznej pokorze wobec czasu

W tzw. "sezonie ogórkowym” nasze (i nie tylko) media obiegają coraz to bardziej wyszukane wiadomości, mające przyciągnąć czytelników do kolorowych gazet, przed głośniki tranzystorowych radyjek a także przed kolorowe migające ekraniki. W dniach ostatnich takim gorącym newsem jest odkrycie Ziemi II, czyli planety o podobnych warunkach astro-klimatycznych, jak nasza, a i to oddalonej o „tylko” 600 lat świetlnych. Informacja ciekawa, pasjonująca dla astronomów, ale dla przeciętnego zjadacza ogórków rzekłbym – mało praktyczna. Już z pewnością mnie jak ta, od której strony rzeczonego ogórka należy obierać. To „ok. 600 lat” świetlnych oznacza, że z Ziemi II (gdyby się udało) to można by jeszcze Jagiełłę pod Grunwaldem wypatrzeć, no może całkowite zaćmienie słońca w Polsce (7 czerwca 1415 r).

A żeby tam, tj. na Ziemię II, dolecieć, to nawet zakładając powstanie w najbliższych dziesięcioleciach podświetlnych napędów rakietowych jak i sens takiego przeniesienia, to dotarlibyśmy tam za kilkaset, nie lat, ale pokoleń.

Zatem scenariusz, który powstał w głowach scenarzystów serialu Ziemia II czy WALL-E, gdzie opuszcza się zaśmieconą Ziemię i ucieka do nowej „lepszej” rzeczywistości jest dalej na półce Sci-Fiction. Szanujmy nasza Ziemię. Nie kupujmy nowego, gdy stary sprzęt działa lub da się naprawić.

Tak i ja z moją WEGĄ postąpiłem. Na początku, nie przestrzegając zasad, pozwoliłem jej za długo pracować, niby w szereg z żarówką, ale jednak. Pograła, pograła i zgasła. Dostało mi się nawet w komentarzach (zasłużenie), ale cóż trzeba swoje błędy naprawiać. Ponieważ radio jest troszkę nietypowe, to największe obawy miałem, co lamp. Jednak żarzeni sprawne, a P-508 także sprawność emisji wykazał. Przy okazji znalazłem błąd w katalogu nastaw do tego przyrządu przynależnym, UCL81 była emisjami (pentody i triody) pozamieniana. Szczęściem uszkodzenie okazało się proste – podejrzany kondensator zwarł, a radio uratował rezystor 125om, który to swoje marny, druciany żywot poświęcił.

Kondensatory papierowe w 100% nadawały się do wymiany. Elektrolity zaś kilka godzin formowania potrzebowały. Miło było patrzeć jak maleje prąd upływu. Układ formujący dość prymitywny zbudowałem z zasilacza anodowego, rezystora 33k i dwu mierników (prąd i napięcie na kondensatorze). Czeka mnie jednak jakaś bardziej fachowa konstrukcja ustrojstwa do przywracania sprowności elektrolitom.

W miejsce wspomnianego św. pamięci opornika najpierw wlutowałem MŁT, ale że grzał się to jednak do drutowej wersji wróciłem. 10W to duża rezerwa (przy 48mA wydziela mniej niż pół Watta), ale jakoś tak nie chciałem pozostawiać tam cienkowarstwowego opornika. Zresztą stwierdziłem, iż w wielu miejscach w zasilaniu drutowe są stosowane. Mają zalety w sytuacjach krytycznych.

Kondensatory styrofleksowe trzymały się mocno, niektóre pomimo wręcz zniszczeń o przegrzewający elementów.
Zniszczenia okropne.
Pojemnośc trzyma.
Z uwag i zaleceń to proponuję: przewody głośnikowe skrócić (o 2-3 mm) i podlutować raz jeszcze. U mnie, mimo, że była to linka to po wielu manipulacjach trzymała się na jednym włóknie lub wcale.
Na jednym druciku się trzyma.
Nie ma siły na zmęczenie materiału, raz dwa można coś nagiąć, ale indukcja inżynierska* już pojęcie granicy wytrzymałości zawiera.

Skala UKW jest określona od 0 do 100, nie mniej wskazówka porusza się od ok 15 do ok 85, tak jak to mechanicznie jest określone. Odpowiadało to częstotliwości od 87 do 97 MHz, aby odebrać Trójkę (98,8 MHz w Warszawie) prawie całkowicie trymer wykręcić trzeba było. Jest to już na górnym zakresie przestrajania i bez interwencji w cewkę lub/i stałe kondensatory nic się nie da zrobić. Pozostawiam jak jest, jest Trójka, jest Jedynka, jest dobrze.
Niestrojony filtr w obwodzie wejściowym - nie da się zoptymalizowaać na całe pasmo.
Co ciekawe rolę głowicy pełni lampa UCHxx (ta sama, co AM obsługuje), a UC92 pełni rolę wzmacniacza w.cz. i to nie strojonego.
Obwód wejściowy troszkę skorygować należało, bo wcześniej tylko „Toruńska Fala” miała wystarczający sygnał by na 73 odbierać.
Sprawne oko dostrzeże transformator separujący. Bezpieczeństwo!
Obudowa radia jest złożona z dwu skorupek, postanowiłem górną wyczyścić porządnie i zastosowałem super środek (pół Podhala się tym czyści), o włosko brzmiącej nazwie Megilo. Szybciutko pokazał ten środek swoją moc – zeszła cała powłoka nadająca obudowie blask i szyk.
Z woda spłynęło coś o kolorze ładnym, stolarzowi przyjemnym. Na pierwszy obgląd – politura szlakowa to była. Powierzchnia pod spodem szara i nijaka. Na odwrocie płynu doczytałem się „nie używać do czyszczenia powierzchni drewnianych”.

Na szczęście podejrzenie, co do pochodzenia powłoki okazało się prawdopodobne – po nałożeniu kilku warstw szelaku i przepolerowaniu – świeci jak należało. W międzyczasie zaliczyłem klejenie. Pękniecie z razu było niewielkie, na nieszczęście grill rozpadł się przy próbie nałożenia kleju i miast jednego połącznia klejonego, miałem trzy. Klejenie.

 Szlifowanie pilnikiem, a później na mokro papierami 400, 800 i 2000 pozwoliło zamaskować moją nieuwagę.

Składając całość jeszcze jedno odłamanie zauważyłem, w poszukiwaniu kawałka przeszukałem cały warsztat (przy okazji troszkę porządku wprowadzając), ale nie znalazłem. Dopiero analiza archiwalnych fotografii pokazała, ze od początku go nie było. Szelak łądnie połysk robi.

Uwaga - na bakelicie źle się kładzie nieodwoskowany. Drewno jest życzliwsze politurze.
Jedna połówka już się świeci!

 Jakoś nie przeszkadza, znak upływającego czasu tylko.


Teraz radyjko czeka kilka dni odsłuchu, tak abym mógł się przekonać o zaletach (a raczej niedostatkach) detekcji modulacji FM na krawędzi filtra p.cz. Nie brzmi to tak tragicznie jak się spodziewałem, może poziom zakłóceń jest większy. Zostawiam tak jak jest. No może jeszcze niektórych wcześniejszych naprawiaczy poprawię.
Drutowano to dawno garnki gliniane, ni epotencjometry.

Coraz bliżej jestem zagadki Meteor-ów (jak stroić). Na razie czekają, nawet dwa.

Tym czasem cieszmy się, dbajmy i używajmy tego, co mamy. Zadbajmy o nie, dobrze pielęgnowane będą jeszcze długo z nami. Nie trzeba w kosmos spoglądać i marzyć o innej, o nowej i młodszej. Ta młodsza może i będzie piękniejsza, ale czy czasem jedyne, co będzie potrafiła to okładać się plasterkami ogórka, nawet porządnej mizerii nie zrobi.

* - indukcja inżynierska to podobnie jak matematyczna, jednakże we wnioskowaniu uwzględnia fizyczne ograniczenia.

W przykładzie:
- Czy na ten most może wjechać jeszcze jeden samochód?
- No, jeden może.
- A może jeszcze jeden?
- No, chyba tak.
...
I po którejś iteracji okazuje się, że jednak nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz