piątek, 11 marca 2016

Dwie Dziewice czyli Szarotki z Nowego Targu

Są takie miejsca, gdzie człowiek nie mieszkał, ale zna (prawie) każda ulicę, każdy skwerek. Przez pięć lat dane mi było poznać tak Nowy Targ. Miasto z historią, z tradycją, tak inne od otaczających je góralskich wiosek i przysiółków. Jednym słowem w (moim) góralskim świata rozumieniu - MIASTO. Tego tytułu i wyróżnienia  np. takie Zakopane nigdy się nie czekało. Nie tylko przez czwartkowe jarmarki, przez szkoły czy wszechobecny handel. 5 lat w technikum spędzonych, to także burzliwy emocjonalnie czas w życiu młodego człowieka. Tak po trzydziestu latach muszę przyznać, że te nowotarżanki to były dziewczyny i piękne, i niedostępne. Jakoś tak przez ten cały czas nie byłem na żadnej imprezie „w Miescie”. No jakoś tak nie nasz świat. Gdzie indziej się szukało.
Tak, że gdy do mojej piwnicy trafiły dwie Szarotki, prościutko z Nowego Targu, to jakoś tak skojarzenie samo się nasunęło.
Józek (z Miasta – a jak!) je wyrwał, ale podzieliliśmy się honornie – po jednej. On wolał tą starszą, dwuzakresową, ja zaś za młodszą się oglądałem.
Obydwie czyściutkie, zadbane, bez przeróbek i kombinacji, no „dobry towar”. Ino brać. Ale one nie chciały, młodsza okiem DM70 mrugała, starsza - ślepa, zasilaczem buczała – obie głuche. No cóż, wiosen parę już miały.
Pierwsze podejrzenie – lampy. Z ośmiu wymiennych (oczek nie liczę) sprawne były trzy – nawet kompletu nie dało się złożyć. Przy okazji, też mój Juhas doczekał się lamp pomierzenia - no tu rezultat był tam wypośrodkowany 2 z 4. Ale tak czy inaczej - żadna 3S4T sprawna nie była :-)
Z pomocą (odpłatną, ale godziwą) przyszedł Pan Tadeusz z Żyrardowa i jego przebogaty magazyn lamp wszelakich. Trudno, bateryjne lampy tak mają, że krótko grają – trzeba inwestować. W technikum było trudniej – kieszonkowego to na lody u Żarneckiego człowiek mógł sobie pozwolić.
Oprócz lamp okazało się iż jeden z zasilaczy (ten starszy) miał spalony prostownik selenowy żarzenia. Inna historia się klei, a raczej skręca o tej naprawie.

Po obsadzeniu nowych lamp ta moja się odezwała, nawet zgrabnie (no z początku z lekkim przydźwiękiem), ale tylko na długich. Średnie nic, cichutko. Na 25 metrowe pasmo krótkich fal to nawet nie liczyłem. RWE już nie nadaje. Słuchać nie ma czego.
Kilkadziesiąt minut poznawania tajników tej szarotkowej, licencyjnej konstrukcji i już wiadomo było co mniej więcej jest co. Konstrukcja ciekawa. Montaż przestrzenny na bakelitowej płytce, napakowany, ale zgrabny.
Jak na lampową konstrukcję wręcz ciasnawy, dostęp słaby, na szczęście daje się cały radiowy moduł wyjąć i od każdej strony podejść. Uszkodzenie też nie było skomplikowane – ot urwany jeden koniec cewki  fal średnich na antenie ferrytowej. Po podlutowaniu średnie fale ożyły.
Jak się okazało także krótkie - generator słyszały.  Co ciekawe, mimo lat papierowe kondensatory zachowały się w akceptowalnej formie, więc pozwoliłem sobie to radio zachować w stanie prawie dziewiczym. Trafi w ręce jakiegoś kolekcjonera, który oryginalność przedkłada nad codzienną sprawność użytkową.
Dwuzakresowa była oporniejsza, co gorsza nie wykazywała żadnej elektrycznej aktywności pomimo traktowania i napięciem żarzenia, i anodowym ze sprawnego zasilacza. Okazało się wyłącznik na potencjometrze zamontowany pełną niesprawność wykazał. Dobrze, że polski  to wyrób - w odróżnieniu od DDR-owskich daje się rozebrać i jak się nie zgubi elementów - także złożyć. Ale wymontowanie go z układu wymagało rozlutowania minimum  siedmiu punktów lutowniczo-montażowych, a może i demontażu anteny ferrytowej. No przy moim wzroku cała operacja zapowiadała się jak laparoskopowa wymiana tłoka przez rurę wydechową silnika spalinowego – no mniej więcej ten poziom.  A i dziewictwo naruszone by było. Na szczęście z pomocą przyszła porada Zygmunta – „a wtryśnij tam strzykawką   trochę uzdatniacza i popstrykaj ze dwadzieścia razy – patyna powinna puścić”. Nie wierzyłem, ale spróbowałem.
Pomogło !
Przełączania  poniechałem, gdy osiągnąłem 10 na 10 udanych włączeń. Zaświeciła i odezwała się, ale tylko na średnich. Szukałem  podobnej przyczyny, ale ferrytowa antena, a dokładniej jej cewki były całe.  Jako diagnozę postawiłem tezę, że to nie obwód wejściowy, ale to heterodyna przyczyną jest. Układ stosowany w tym radio jest sam w siebie ciekawy – gdzie pierwsza lampa (1R5T) jest w zasadzie dwoma układami  elektronowymi, całość tworzy pentodę wejściową, a niektóre siatki pracują jak trioda (np. jak część C w ECH81) w generatorze heterodyny.porównanie obydwu modeli udało się kolegom austryjakom zredagować.
Dwa w jednym, i działa. Znaczy - działało tylko na średnich. Ponieważ w Internecie łatwo dostępny był tylko schemat 3 zakresowej wersji, to do książki Trusza zaglądnąć mi przyszło, by znaleźć i dwuzakresową wersję.
Pierwowzór, czyli austryjacki Siemens-owa Grazietta miała tylko jeden zakres – fale średnie.
Pierwowzór był prostszy, dużo prostszy.
W Polsce, ze względu na Rozgłośnię Centralną (227kHz – podówczas, dziś 225kHz) konieczne było dodanie przełącznika zakresu i pomocniczej indukcyjności – na schemacie - L5. Fajne
Jak się okazało połączenie tej cewki ze zwierającym ją przełącznikiem było przerwane. Ponieważ licy z długości - nie starczyło, to kawałeczek drutu z Kynara (nie mylić z Kenarem - zakopiańską artystyczna szkołą) pomogło odzyskać długie fale – u nas warunek konieczny użyteczności.
Obydwa radia zestroiłem wobulatorem na ładne 465kHz (Grazietta miała 452kHz) przez co obydwie jak na swój wiek i elektrosmog ładnie odbierają. Nawet czeskie Radio Country 1026kHz udało się nad ranem odebrać. Skala w metrach więc ok. 300m szukałem i znalazłem.  Przy okazji okazało się iż kondensator siatkowy dwuzakresowej już ktoś wymienił – po pierwsze styroflex, po drugie luty już pozbawione były farbki kontroli jakości.
Styroflex to trochęnie pasuje
Więc dziewicą już nie była, jeno cnotliwa.
Najprawdziwsza z dziewic, z urzędowym potwierdzenie cnoty. Pieczęcią lakową.
Z zasilaczem problem większy, od z gruba 40 lat się nie produkuje selenowych płytek. Nawet zaprzyjaźniony Q100sz (kalambur dla zabawy czytelników) z Muzeum Energetyki, wielki wielbiciel pierwszych półprzewodników tylko poradą mógł posłużyć. Na szczęście kolega kraz z Turku cały 20 płytkowy prostownik podesłał. Z płytek tych (32x32mm) udało się mostek Graetza poskręcać i w tej prawie oryginalnej postaci zasilacz uruchomiłem. I grają teraz Szarotki na cały Nowy Targ i stołeczne miasto! Co ciekawe ta w Mieście gorzej – widać między Gorcami, a Tatrami straszy cały ten elektrosmog się zbiera.
Wracając do Szarotek, to I mnie się udało jeden mecz w barwach hokejowego klubu rozegrać. Na lód wyjechałem, do zdjęcia pozowałem. Niestety akurat kask poprawiałem i taka mam oto pamiątkę. Mecz z Technikum Weterynaryjnym chyba wygraliśmy.
Skrzynkę [….] wspólnie wysuszyliśmy. Siniaki zeszły po tygodniu.
Sercowe sprawy to zaś jedna warszawianka rozwiązała, miasta gdzie te Szarotki powstały w Zakładach Radiowych im. Kasprzaka .
Wytęż wzrok i ...
Do Miasta jeździmy ze trzy razy do roku, nie tylko na lody u Żarneckiego. Najlepsze jakie lizałem. Siedząc na ławeczce w rynku na dziewczyny sobie popatrzę. Oblizując się cały czas.





3 komentarze:

  1. Mam Szarotkę,ale lampy wejściowej 1R5T nie mam dobrej,kiedy była dobra radio działało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lampę 1R5T można jaszcze zdobyć. Grająca Szarotka jest bezcenna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za zainteresowanie moją "Szarotką"Spróbuję poszperać w internecie za starymi odbiornikami bateryjnymi np:Juhas,Pionier bateryjny,może uda się mi znaleźć i odkupić taką lampę.Pozdrawiam,Piotr!

      Usuń