Uciekając przed tą rzeczywistością, cofając się kilkadziesiąt lat i przenosząc się do wyidealizowanego świata lampowej elektroniki, także nie unikniemy sortów, klas czy kategorii jakościowych. W trakcie produkcji elementów i podzespołów elektronicznych trudno było (i chyba dalej jest) tak otrzymać proces produkcyjny, jakość i czystość materiałów, by otrzymać tak samo dobry (w domyśle najlepszy) produkt. Wiele elementów po produkcji było mierzone i sortowane na lepsze i gorsze. Także i w procesie budowy stosowano, i lepsze, i gorsze rozwiązania oraz materiały czy procedury selekcji.
Finalnie wyodrębnić można kilka klas:
- pierwsza tzw. komercyjna to coś co można było stosować do wszelkiego rodzaju sprzętu powszechnego użytku – ot dla takiego zwykłego ,szarego Kowalskiego. Wytrzyma to dobre, zepsuje się to trudno Kowalski zaniesie do ZURiT-u i tyle. No najwyżej nie obejrzy kilku Dzienników Telewizyjnych i koncertu z Kołobrzegu czy Zielonej Góry.
- klasa industrialna to produkty czy elementy do zastosowań profesjonalnych, gdzie jakość działania, stałość parametrów czy zakres stosowania (temperatury) był lepszy. To już związek pomiędzy kosztami produkcji, a kosztami awarii były czynnikiem do stosowania lepszych materiałów, lepszej selekcji i testowania.
- o zastosowań militarnych podzespoły były jeszcze lepsze od lepszych, rzadkie i nietypowe rozwiązanie konstrukcyjne, inna czystość materiałów itp. Elementy urządzenia miały wytrzymać wszelkie warunki bojowe, od Arktyki do pustyni Gobi. Najlepsze wytwarzane seryjne.
- kolejna klasa to aerospace, czyli tam gdzie nie można było sobie pozwolić na awarię. Specjalne wykonanie, specjalne materiały i konstrukcje. Tutaj słowo tolerancja praktycznie nie istniało.
- istnieje jeszcze jedna kategoria, sprzęt który musi wytrzymać dosłownie wszystko, w każdych warunkach. Sprzęt który może być wielokrotnie przeciążony, zalany, zasypany pyłem czy piaskiem i niezawodnie pracować w każdych warunkach. Nadający się do naprawy młotkiem, obcęgami przez każdego. Amerykanie opisują go jako „for farm use”.
W Polsce np. cyfrowe układy scalone oznaczane były jak UC, UCY, UCA serie 74..., 64.. i 54.. Przewspaniały ich zbiór można obejrzeć na stronie retrokolekcji. Może ktoś ma coś, co może wzbogacić zbiory – polecam.
Tak ą specyfiką były podzespoły pozaklasowe, tj. nie spełniające wszystkich parametrów, ale na tyle dobre by sprzedaż je np. radioamatorom. Pamiętam zestawy Telpod-u sprzedawane w Składnicy harcerskiej. Dziś już wręcz kultowy obiekt. W większości składały się z pozakatalogowych elementów, ale dzielnie służyły politechnizacji młodzieży. Budowałem układy na scalakach ___7400, tranzystorach _C313 i _C211 bo brak pierwszej litery (lub symbolu dla scalaków) był oznaczeniem tego najgorszego sortu. Z tego robiło się najlepsze konstrukcje.
Wracając do radia, to np. prostowniki selenowe, a dokładnej same płytki prostownicze selenowe były konfekcjonowanych, aż w 5 grupach.
W zależności od zdolności półprzewodnikowych na lepsze i gorsze prostowniki.
Kiedy do mojego warsztatu trafiły dwie Szarotki, okazało się że jeden z prostowników jest najzwyczajniej uszkodzony – pozbawiony lakiery, jak gdyby spalony, no i wykazuje metaliczne przewodzenie.
Transformator (a w zasadzie dwa) buczały. Kupienie nowego prostownika przed prawie sześćdziesięciu lat jest powiedzmy to niemożliwe. Płytki o rozmiarze 32x32mm były opisane w katalogu, wiadomy producent i układ – mostek Graetza. Ponieważ cały prostownik jest skręcany powstała idea naprawy poprzez wymianę uszkodzonych płytek. Na szczęście istnieją koledzy, i ich niesamowite zdolności do gromadzenia różnych „przydasi”. Tym razem kolega „kraz” posłużył pomocą i całym pięknym prostownikiem.
Budowa poszczególnych płytek była nieco inna – stal zamiast aluminium, miejscami mosiądz inne grubości tekstolitowych podkładek, ale konstrukcja bardzo zbliżona.
U góry stal i mosiądz, na dole oryginalne aluminiowe. |
Najważniejsze - nie pomylić. Podkładka, płytka perzekładka, docisk, złącze itd, itp. |
Skręcanie wymagało pasowanie styków docisku do płytki, tak aby ominąć lakier, pomimo że instrukcja wręcz zabrania montowania już używanych (lakierowanych) płytek. Nie ma nowych – trzeba sobie radzić.
Wiele rodzajów prostowników można obejrzeć w wirtualnym (i rzeczywistym ) muzeum, nad którym pieczę sprawuje kolega „q100sz”.
Zdjęcie się nie udało - trzeba będzie do Łazisk pojechać jeszcze raz |
Jako wychowany na wsi (farm use), budując układy z pozaklasowych elementów, ale na wysokości (prawie przelotowej - aerospace) 1015m n.p.m. – Bukowina, a finalnie zajmując się przemysłowymi (industrial) systemami sterowania to wydaje się, że zaznałem każdego sortu.
Nie ma lepszych i gorszych.
Panie Wojtku !
OdpowiedzUsuńSeleny są himeryczne. Selekcja "na sucho" nie sprawdza się. Trzeba sformować prostownik prądem przemiennym. Prąd znamionowy, napięcie nieco obniżone, przewiewne miejsce i tak przez całą noc. Okazuje się, że niektóre faworyty nie są wytrwałe. Robiłem wykresy i tabelki - wyniki są nieprzewidywalne.
Życzę wielu elementów wiadomej klasy i zapraszam do gabloty selenów i kuprytów w Łaziskach ;)
Pozdrawiam Qann
Wojtku.Podziwiam Twoją dobrą pasję.Pomimo wszystko selenami się "brzydzę" i ZAWSZE wymieniam.Wracając do tematu farm use na wygnaniu w Skandynawii w latach 70-80 miałem okazję pomacać układy militarne.Wykonanie i parametry były co najmniejo rząd albo 2 wielkości lepsze od cywilnych.Złóto az kapało a obudowy ceramiczne nie platikowe.Nózki często złocone nie miały prawa się urwać,Ceny zaś x 10 minimum.Jak jest obecnie niestety nie wiem.Zakup był problematyczny dla człowieka zza żelaznej kurtyny bo embargo działąło ale dla bolszewii nie stanowiło problemu bo się zakładało np przez DDR małą lipną firemkę i zakupowało co im tam trza było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tomasz