wtorek, 18 czerwca 2019

Czwórka spod śmietnika czyli o ratowaniu sentymentów

Cykl życia produktu to pewna gałąź inżynierii techniczno-ekonomiczno-społecznej sprowadzająca się (w ogromnym skrócie) do zmuszania konsumentów nabywanie wciąż nowych rzeczy. Wiąże się z tym konsekwencja pozbywania się starych, niepotrzebnych. Kiedy rok temu mój kolega wyprowadzał się z Warszawy, takimi niepotrzebnymi okazały się kolumny do Elizabetki i Julia Stereo. Niepotrzebnymi, ale cennymi i wspomnieniami obdarzonymi. Jak wspominał te kolumny okazyjnie kupione w Częstochowie wiózł do Gdańska pociągiem, na kolanach.
A rzeczona (w kolejce w Bydgoszczy wystana) Julka grała bez problemów ponad ćwierć wieku, przestrajać nie trzeba było. Przygarnąłem, butelką szkockiego rozpuszczalnika problemów znanej marki kojąc jego ból rozstania. Julka (w stanie co najmniej dobrym) dołączyła do koleżanek na półce, czekając na falę napraw tego modelu. A kolumny … no niestety okazało się, że głośniki niskotonowe bez górnego zawiesia grały.
Niby są opisy takich renowacji, jak i instruktażowe filmiki powszechnie są dostępne, ale jakoś tak nie miałem mobilizacji. Odłożyłem więc na potem.
Kilkanaście dni temu wracając z pracy zobaczyłem pod własnym blokowym śmietnikiem – no właśnie zobaczyłem cztery kolumny.
Grzeszyły staniem
Widać, że używane - widać, że nadgryzione, ale zupełnie dobrze rokujące. Szybko wrzuciłem fotkę na stosowną grupę na FB i w kilka minut odezwali się ludziska, że szkoda, że zaraz przyjadą bylebym tylko zabezpieczył.
Ładne
No, zabezpieczyłem, przytachałem toto do piwnicy i dałem znać, że są, ale oddam tylko w dobre ręce. Tzn. komuś kto je zregeneruje, pokaże i opisze jak to zrobił i może pomoże mi naprawić głośniki do tych moich kolumn.
Ogłoszenie
Spodziewałem się, że ktoś się pofatyguje, a może i butelką (wyżej wspomnianego) szkockiego specjału za trud (i sąsiedzki obciach) noszenia pudeł ze śmietnika nagrodzi.
I wiecie co … no nikt się nie odezwał. Nikt nie podjął trudu regeneracji i odnowienia, tak by te przedmioty pożądania znów odzyskały dawną sprawności blask. Widać moje warunki to było za dużo.
Obejrzałem sobie te skrzynki, sprawdziłem omomierzem i wiecie co – no przekonały mnie. Są to dwa zestawy jeden ZG-25C – dokładnie taki sam jak mam.
Do elizabeth to chyba jednak 8  om - może do Radmora jednak.
Tyle, że stan skrzynki i tkaniny gorszy, ale głośniki elektrycznie sprawne. Drugi zestaw troszkę tajemniczy – nie znalazłem opisu dokładnie tego modelu – z tyłu opis po niemiecku „15/25W Mus 8om Made in Poland” i przełączana zworą regulacja tonów wysokich. Fornir ładny, natomiast pianka na froncie już wyszczerbiona zębem czasu.
Co to za zestaw?
Jak się okazało jeden GD20/10 niesprawny, obydwa trochę sfatygowane – widać watów dostały. Ten ze spalonym głośnikiem już bez wytłumienia wewnątrz (ktoś coś próbował), w drugim gąbka się w plasteliną zamieniła – wyrzuciłem. Wysokotonowe sprawne.
Cóż publicznie wyzwanie rzuciłem, nagrodę obiecałem – no głupio tak to zostawić. Spróbuję sam. Zawieszenie (górny resor) do GDN to 10 zł, tyle że zamówiłem z zapasem - 10 sztuk. GD 20/10 nie nowe, ale dobre za kilkadziesiąt złotych nabyłem. Z kolegą magazynierem w firmie się umówiłem by stosowny materiał na wygłuszenie (pianka 3 cm) nie lądował w pojemniku na śmieci tylko go dla mnie odłożył.
To juz nie pianka.
Obudowy jakoś odnowię, a na fronty jeszcze przyjdzie czas.
Ruszamy z wymianą resorów.
Troszkę spróchniały
Tak jak to wielu na Youtubie pokazuje i opisuje. Pierwszy krok tj. usunięcie pozostałości spróchniałej pianki było w miarę proste.
Zawiesia brak.
Działając głównie skalpelem zdrapałem resztki z kosza metalowego, acetonem zmywając.
Aceton pomaga
Zasięgnąłem też rady Tomasza, co i jak, ale Ten miast to cennych podpowiedzi udzielić, żarliwym ogniem sam do roboty zapałał. Splot nieszczęśliwych zdarzeń i brak możliwości transportu poczynił zmiany w planach i głośniki miast do Zgierza, na mój warsztat poszły.
Już były spakowane do Zgierza.
Usunięcie gąbki i resztek kleju z membrany też odbyło się  skalpelem, a to się nie udało zmyłem acetonem. No grzech było nie kleić. Tu z pomocą przeszła Małżonka i jej wiaderko kleju OR, którym to klei wszelkie logopedyczne pomoce tworzone dla swojego przedszkola.
Wg. Małżonki najlepszy - jak zawsze się potwierdziłó.
Użyczyła, instruując bym pokrywkę szczelnie zamykał i pod żadnym pozorem nie zapaprał. Usłuchałem. Po pierwszej uwadze.
Klejenie resora do membrany polegało na nakładaniu cienkiej, ale równomiernej warstwy kleju na membranę i na resor. I tylko w miejscu ich styku.
To trzeba jeszcze równo rozsmarowąć
Na czterech głośnikach wypraktykowałem, że najwłaściwsza jest taka warstwa, która już nie jest biała, ale jeszcze nie przezroczysta. Nie za dużo i nie za mało.
Tak posmarowane elementy połączyłem, przenizując wystający stożek membrany przez otwór w piance, starając się przy tym nie upaprać elementów.
Tak już od trzeciego ma się wyczucie. Ustawione centrycznie, poodciskanie wacikiem sklejane elementy zostawiłem do wyschnięcia na 24 godziny. Klejenie do kosza tez przeprowadziłem też za pomocą kleju OR. Aby rozsunąć elementy klejone podniosłem troszkę stożek podpierając go piankowymi klinami, tak z wyczuciem tylko jakieś 3 mm.
Klinki z pianki w akcji.
Umożliwiło to niezależne posmarowanie elementów i w miarę równe rozprowadzenie kleju. Po wyjęciu klinów trzeba wycentrować membranę, tak by cewka szczelinie pracująca nie obcierała o ścianki i głośnik nie charczał.
Ponieważ nie ruszałem dolnego zawiesia, a i kopułki nie odklejałem to centrowanie „na papierki” nie było możliwe. Posłużyłem się metodą, którą na filmiku kolegi ARQ podpatrzyłem. Głośniki zasiliłem sygnałem sinusoidalnym o częstotliwości kilku Hertzów i takiej amplitudzie by ruch membrany był tak z milimetr, no dwa. Widać go (więc się rusza) i przy tym ruchu nie powinno być słychać żadnego ocierania o ścianki szczeliny. Muszę przyznać, że metoda jest prosta i skuteczna. Chociaż w przypadku jednego z głośników (tego pierwszego) ładnych kilka minut (na w miarę świeżym kleju) zabrało mi takie ustawienie membrany by tego ocierania nie było słychać. Dwa z głośników były bez problemów wycentrowane już na  dolnym resorze.
Czwórka gotowa.
Jeden dał się uładzić w kilkanaście sekund. Po zaschnięciu kleju (też 24h) próba przy większych wychyleniach membrany. Tak mnie to wszystko rozkręciło, że z Bydgoszczy przywiozłem Elizabeth.
Już śliczna! A będzie bardziej.
Śliczna, używana ale niegrzebana, sprawna. Tylko nie wiedziałem czy z zielonym czy z niebieskim podświetleniem. Wszystkie (dosłownie wszystkie) żarówki do podświetlenia skali były spalone, a jest ich tam sporo – wszystkie 6,3V 0,3A – chyba połowa mocy tego radia szło na podświetlenie. Będzie przyjemność naprawy.
Mam teraz problem z kolegą Tomaszem, którego to wizją roboty rozochociłem, ale (na razie) dałem możliwości wykazać się kunsztem głośników renowacji. Kunsztem, o którym głośno, tak że roboty nie brakuje. Mam nadzieję, że jakoś mi to zapomni, no może będę musiał się flaszeczką szkockiego smutków rozpuszczalnika się posłużyć.


6 komentarzy:

  1. Wojtku, kto jak kto ale Ty robiący mnie w kunia albo innego zwierza to się nie spodziewałem!!!!Ale dobrze żeś zaczął przygodę z zawieszeniami.To nie jest sztuka ale wymaga cierpliwości i nieco wprawy.Ja używam rzadkiego butaprenu.Twój klej jest lepszy bo pozostawia przezroczystą spoinę.Głośniki też pozostawiam na 24 h aby klej złapał całkowicie.Po wymianie zawieszeń i gąbek śmieciowe kolumny zagrają o niebo lepiej niż obecne wydumki za spore pieniądze.
    Gratulacje
    Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. I posłużą znowu że 40 lat bez usterki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten wysokotonowiec to taki sam jak w Berylach, Ametystach i reszcie tego szajsu, który dezorganizował naszą produkcję telewizorów do roku 1975, czyniąc z Polski wielki skansen?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z głośnikiem GDW 6,5/1,5 spotkałem się po raz pierwszy. Trudno mi zatem określić jego znaczenie dla rozwoju (lub braku) produkcji telewizorów w PRL.

      Usuń
    2. Wizualnie to na pewno jest ta pszczółka co była na przedniej atrapie Beryli, Ametystów, Granitów i innych ich krewniaków, nie wiem tylko czy moc i impedancja się zgadza. Co do dezorganizacji produkcji TV to nie myślałem o głośniku tylko o samej konstrukcji "telewizora zunifikowanego generacji którejśtam". W czasach Korala/Nefryta, no, może Agata/Topaza nie wyglądało to najgorzej, ale w pierwszej połowie lat 70. to ciężkie chassis jak ostoja jakiejś starej lokomotywy, ten pełnolampowy układ (dwa tranzystory w p.cz. miały chyba tylko sens propagandowy, żeby napisać "lampowo-tranzystorowy"), ten chroniczny brak UHF i bębnowy przełącznik kanałów miały taki sens, jak produkcja syrenki 105 do roku 1983...

      Usuń
    3. Przez całe dzieciństwo intrygowało mnie jedno pokrętło z domowym telewizorze. I ta skala powyżej. Jednak nigdzie nie natrafiłem na choćby opis głowicy tam przewidzianej. Jak rozumiem Lazuryt 104 to była konstrukcja "UHF Ready" jak by się to teraz nazywało.

      Usuń