wtorek, 13 sierpnia 2019

Tesla Muzeum czyli o zaletach brygady

A jednak da się! Z gruba 20 lat temu dane mi było spędzić w Czechach dobrych kilka miesięcy, miałem możliwość załapać troszkę tego języka tak mowie jak i w piśmie. Ale też wniknąć do kultury, mentalności, sposobu i rozumienia świata. Muszę przyznać, że bardzo mi się podoba i kraj, i ludzie.  Dosyć trudnym okresem był czas nazywany tam komunizmem, czyli od zamachu stanu w 1948 do aksamitnej rewolucji 1989 roku.  Ostre przestawienie zwrotnicy, kolektywizacja i nacjonalizacja odcisnęły swoje piętno.
Jednym z takich historycznych zdarzeń było znacjonalizowanie i połączenie w jeden organizm wszystkich firm zajmujących się elektroniką – słowem powstanie Tesli jako "narodowego koncernu". 10 sierpnia 1946 roku (piszę ten tekst dokładnie 73 lat później) pod przymusem zostało połączonych 16 fabryk, część z czechosłowackim rodowodem (jak Mikrofona, Telegrafia), część przedstawicielstw zagranicznych – słowem wszystkich, które były.
Powstała Tesla, niby z początku nazwana od imienia zmarłego w 1943 jugosłowiańskiego (hi, hi!) naukowca, ale po niesnaskach w socjalistycznym obozie objaśniana jako skrót TEchnika SLAboproudá (technika słabych  prądów). Tak czy inaczej powstał koncern.  I co ciekawe udało się w ramach tej organizacji tworzyć bardzo udane konstrukcje, od popularnych odbiorników (Talisman), po unikalne i wyjątkowe specjalistyczne konstrukcje (legendarna Tamara). Inżynierowie, technicy i szeregowi pracownicy byli w stanie się zorganizować i współpracować nawet w takiej narzuconej strukturze. Dla dobra ogółu.
Moje ulubione

Socjalistyczna gospodarka ČSSR  powodował, że w wielu miejscach pojawiały się problemy, jak np. u nas z zaopatrzeniem, to w Czechach z siłą roboczą. Socjalizm bohatersko walczy z problemami znanymi tylko w tym systemie. Dlatego u nas wprowadzano kartki na cukier, a u sąsiadów Brygady Pracy socjalistycznej. Taka siła robocza na akcje: dokończenie budowy, zbiór ziemniaków, stonki czy chmielu. Powstawało coś co nazywano się brygadą czyli zespół ludzi, nie do końca profesjonalistów (od profesora wyższej uczelni do listonosza) skrzykiwanych do wykonania konkretnych prac. Oprócz koniecznego (pilnie rozliczanego) obowiązku, praca na brygadzie była także doskonałą okazją do zawarcia znajomości, do tworzenia samoorganizacji w pracy.
Wspomnienia ze wspólnej pracy,
W Czechosłowacji to jakoś działało, u nas w Polsce – no raczej nie.

Wielką przyjemnością było dla mnie w ramach wakacyjnego wyjazdu, ponowne odwiedzenie Czech (i Czechów) oraz spędzenie kilku dni w tym kraju. Jakoś tak szczęśliwie droga wiodła mi przez Dvůr Králové nad Labem, gdzie odebrałem zamówione książki Viktora Križeka (OK1XW), a nade wszystko przez Třešť. W tym mały miasteczku, zaraz przy stacyjce kolejowej od roku 2004 roku, powstaje, funkcjonuje i rozwija się Muzeum Tesli.
Historyczny Radioklub Czech i Słowacji obchodzi swoje ćwierćwiecze!
Wszystko za sprawą HRCS i zrzeszonych w nim pasjonatów, którzy to własnymi datkami i własną pracą organizują Muzeum, remontują dawne spichlerze. Wszystko po to by zachować pamięć, zabezpieczyć eksponaty i dokumentację. A co najciekawsze, trudne do uwierzenia – sami organizują się w brygady pracy, rozliczają godziny, organizują zakwaterowanie i wyżywienie. I mają w tym rezultaty!  Bez wielkich dotacji, programów – sami z siebie! Gratuluję!
Dawny spichlerz na stacji kolejowej - teraz Muzeum Tesli.
A teraz kilka słów o samym Muzeum Tesli – Na parterze jest miejsca dla ciężkiej radiotechniki –
głownie nadajniki, jest też magnetowid (jeden z pierwszych a nawet mikroskop elektronowy!
Mikroskop elektronowy.
Dla mnie troszkę mniej ciekawa ekspozycja, nie mniej jednak unikalna i jedyna w swoim rodzaju.
 Na piętrze jest ładnie zorganizowana i bardzo przemyślana ekspozycja – od pierwszych teslowskich odbiorników po ostatnie z tym znaczkiem.
Tam i telewizor się znajdzie, i magnetofon.
Są i lampy.

I mało znane odbiorniki.

Jak i te, które powstawały w kooperacji z Unitrą.
Do tego kilka eksponatów z początków telewizji – łącznie z tą mechaniczną. Działające eksponaty pozwalały zobaczyć jak wyglądał obraz przez tarczę Nipkowa.
Tewizja mechaniczna.

I autor przeskanowany przez tarczę Nipkowa.
Dzięki zaangażowani Kustosza (który właśnie szlifował obudowę odbiornika)
 miałem możliwość zobaczyć drugi budynek, kilkadziesiąt metrów dalej, gdzie prace trwają nad przygotowaniem magazynu depozytów, których wciąż przybywa.
Ta sama stacyjka, kolejny spichlerz.
Depozyt - to tylko część.
Regały już czekają
Talismanki też.
Czekają i  i unikaty

Coś mi się zdaje, że niedługo złoże swoją deklaracją członkowską, opłacę składkę i zostanę członkiem HRCS, nie tylko po to by otrzymywać Radiojurnal, ale przede wszystkim po to by spotkać zapaleńców, podpatrzeć jak działają jako brygada, a może i przenieść dobre wzorce do Polski. Skoro tam się uda to i może u nas.
No i by się w końcu nauczyć jak się poprawnie wymawia tą nazwę miejscowości  - Třešť


73!  Nie tylko lat!