wtorek, 19 czerwca 2018

Pocztówka z Norwegii czyli straszny (nie)sen w pięknym kraju

Cały poniższy tekst i zdjęcia są autorstwa kolegi Grzegorza, z którym mam przyjemność korespondować, zapraszam zatem do lektury.


Straszny (nie)sen w pięknym kraju

Zdarzyło mi się zarabiać na życie w różnych miejscach, lepszych i gorszych mniej lub bardziej normalnych z naszego (polskiego) punktu widzenia. Choć  zdobywanie środków do życia zajmuje mi wciąż mnóstwo czasu staram się zachowywać do tego zdrowy dystans. Jednocześnie mieć oczy i uszy otwarte i pozostawiać sobie chwilę na refleksję. Radiowa pasja jest tym co pozwala dostrzec  zmiany którymi pasjonat innych dziedzin nie zawraca sobie głowy, ale czy zmianami zawsze na lepsze? A że lepsze jest wrogiem dobrego przekonałem się niejednokrotnie.
Ostatnio trafiłem za koło podbiegunowe do pięknej choć  niezbyt bogatej gminy Steigen w okręgu Nordland (mniej więcej połowa drogi między Bodo i Narwikiem) w Norwegii.


Z racji wykonywanej pracy otrzymałem do dyspozycji pokój w miejscowym hotelu oraz samochód (z wypożyczalni) i pewnego poranka jadąc do pracy, trochę śpiący postanowiłem rozbudzić się włączając radio, zwyczajne ,,fabryczne”.
Niestety radio choć sprawne jak się okazało, szumiało na UKF-ie, automatyka kilka razy przeszukała cały zakres  a na AM-ie reprodukowało zwykłe zakłócenia bez śladów modulacji. No tak, jakby powiedzieli miejscowi:,,Nye dagen, nye plagen”(nowy dzień-nowy kłopot).
O co chodzi? Zaraz po przyjeździe do Steigen miałem co prawda problemy z siecią komórkową co jak wyjaśnili mi koledzy spowodowane było ostrą wichurą dwa dni wcześniej i zniszczeniem kilku przekaźników, ale służby w tym kraju nauczone wieloletnim doświadczeniem szybko radzą sobie z każdym rodzajem plagi. Koledzy korzystający z innego auta nie mieli aż takich problemów po przyjrzeniu się ich odbiornikowi sprawa zaczęła się wyjaśniać DAB!
 No gdzie ten przekaźnik?                                  
Krótka konsultacja z wyszukiwarką no i pewność: od 11 stycznia 2017 roku rozpoczął się proces wyłączania nadajników FM(portal: moja norwegia)Pomimo sprzeciwu prawie 70% społeczeństwa! A zaczęli od okręgu Nordland!
W hotelu co prawda słychać było muzykę (no nie koniecznie z radia), ale to co zwróciło moją żywą uwagę to odbiorniki stojące na swego rodzaju ekspozycji  (czy można tak nazwać  półki wysoko pod sufitem pomieszczeń ?) Jak sądziłem początkowo był to zwykły wystrój, ale stanowiły połowę wszystkich zgromadzonych przedmiotów świadczących o historii tego miejsca. W Norwegii  prawie każdy mały pensjonat czy hotel posługuje się takim wystrojem świadczącym o zamiłowaniu do swojej małej i dużej ojczyzny-przed większością domów norweskich stoi maszt z flagą narodową. Tylko pochwalić, a może i naśladować by wypadało.             
  Radionette w środku młodzieniaszek z lat 70’
 Z lewej Tandberg z 58r. w środku Radionette z charakterystyczną dla starszych odbiorników skalą
Chyba wyłącznie odbiorniki norweskie?

Radionette w drewnie tekowym plus stereofonia.                                                    
Proszę zwrócić uwagę że w tej  skromnej  kolekcji, aż dwa są stereofoniczne. To ślad po kryzysie naftowym lat siedemdziesiątych. Norweską gospodarkę napędzały złoża ropy i gazu, a samo społeczeństwo tego kraju wcześniej żyjące skromnie i oszczędnie szybko się bogaciło. Jednak zawsze były i będą różnice w dochodach. Jak  wynikało z rozmów ze znajomym Norwegiem (mieszkającym w średniej wielkości mieście) telewizor w jego domu pojawił się w połowie lat osiemdziesiątych jego sąsiedzi mieli podobnie. W końcu przytłaczająca większość  Norwegów żyła z morza. Rodzaj odbiorników wiele mówi o zasobności zwykłych ludzi w czasach sprzedaży tychże.
Słów kilka o wytwórcach norweskich. Najbardziej znane są dwie firmy:  Radionette (założona w  1927roku przez radioamatora samouka) oraz Tandberg (w 1933 r.). Wytwórnie te jak wszędzie na świecie miały swoje wzloty i upadki, chcąc się chronić przed upadkiem dokonały nawet w pewnym okresie połączenia. Jednakże nie wytrzymały  rywalizacji z dalekowschodnią konkurencją. Tandberg zbankrutował  w 1978 r., choć część zakładu przetrwała produkując systemy pamięci magnetycznych aż do 2009 roku. Radionette właściwie upadło w tym samym roku co Tandberg, choć jej  znak towarowy wykupiony został przez sieć handlową i nadal można kupić urządzenia tej marki. Do dziś sprawa upadku tych firm ma posmak skandalu z wątkami politycznymi.
Naszych producentów chroniła aż do swego upadku gospodarka sterowana centralnie.
Cóż, podejrzewam że organizowanie podobnych ,,wystaw” stanie się też naszym udziałem. Nie zatrzymają tego nawet braki wychodzące w codziennym użytkowaniu takich urządzeń jak DAB.
Mały przykład: jak wszyscy wiemy im krótsza fala radiowa tym jej zachowanie bardziej przypomina zachowanie fali świetlnej, w połączeniu z faktem iż urządzenia DAB będące na skraju zasięgu nadajnika gdzie poziom sygnału drastycznie spada są ograniczone automatyką która (w dobrej wierze) chcąc zachować wysoką jakość odbioru po prostu wyłącza go całkowicie. Milczące ale sprawne - ciekawe? Osobiście przekonałem się o tym pracując na budowie, korzystaliśmy z radia DAB ,,budowlanego’ dobrej skądinąd firmy ,,Ma..ta’’ produkującej właściwie narzędzia, ale elektronikę i tak budują im znane koncerny. Niestety radia nie dało się słuchać, w pomieszczeniu gdzie początkowo odbiór był  pojawiło się kilka blaszanych ,,gabarytów” zasłaniających nieco wejście i cisza! Gabaryty zniknęły - jest odbiór.  ,,Analogowe” radio dawało by sobie jeszcze doskonale radę, no może trochę szum by się zwiększył (praca poniżej progu ograniczania), ale by nie zamilkło. Korzystając z uprzejmości  kolegów stwierdziłem że w samochodzie automatyka DAB przełącza odbiornik na sąsiednią stację, a nie jak w RDS-owskiej funkcji ,,AF” na inny nadajnik z tym samym programem (chyba był to jedyny nadajnik w okolicy albo taki sterownik).
Naród z tradycjami w sportach zimowych rozwiniętych z konieczności lub jak kto woli z powodu trudności  w transporcie.
Inną sprawą pozostaje ukształtowanie terenu: bardzo duże różnice w wysokościach i ,,martwe” pola gdzie odbiór jest niemożliwy pomimo bardzo dobrego pokrycia okolicy sygnałem. Małe przekaźniki montowane są jedynie w tunelach drogowych, które mogą mieć nawet ponad 12 km długości  i zjeżdżać w głąb do ponad 100 m pod powierzchnię morza. Mogę jedynie wyobrazić sobie niechęć  kierowców ciężarówek. Pomimo tego, że Polska na przeważającym obszarze, aż takich problemów z ukształtowaniem powierzchni nie ma, to pokrycie całkowite sygnałem o odpowiednim poziomie (nie do końca przecież obojętnym dla organizmu )to sprawa mam nadzieje jeszcze dalekiej  przyszłości. Obserwuję rozwój radiofonii cyfrowej w kraju, ale sądzę że tak szybko nam FM-u nie wyłączą. Jednak ,,eksperyment” norweski bo tak należało by tę sprawę wyłączenia modulacji FM nazwać, pokaże wszystkie plusy i minusy nowego standardu. Jednak mnie pasjonatowi zabytków radiotechniki przypomina to straszny sen o daremnym trudzie, bo przecież  najbardziej cieszy odratowane radio które gra a nie zbiera jedynie kurz. No i nie bez znaczenia pozostaje fakt że żona łatwiej  użyteczny zabytek  zaakceptuje.
Te ,,oficerki” jakieś znajome takie. A morze pamiątka po ,,wyzwolicielach”?
Wypada dorzucić (za Wikipedią) informację o tym co dzieje się w Norwegii na AM-ie. Kojarzę ze skali radia rozgłośnię Oslo z zakresu fal średnich nawet ze skali Tandberga –Huldra 8-55 (oryginalny wyrób norweski z roku 1967 i ten amerykański zakres do 108 MHz, kiedy na kontynencie był jeszcze o 4 MHz węższy) odczytałem siedem. Oficjalnie na AM-ie nadaje jeszcze lokalna rozgłośnia na Spitsbergenie z mocą 1kW (1485 kHz). Radio Zakopane(*) na tej samej fali dysponuje mocą  0,8 kW przy podobnym ukształtowaniu terenu więc można ocenić słyszalność na jej przykładzie Wciąż na FM-ie  pozostaje kilku nadawców prywatnych słyszalnych w większych miastach: Oslo, Trondheim , Bergen i innych. Smutne, że kraj ten prawie ,,zamilkł” w klasycznej modulacji.

 Który następny?

Pozdrawiam!
Bogoy. 30 maja 2018

* - radio Zakopane na 1485kHz zamilkło w 2014 roku. Niestety.  (dopisek redaktora)

czwartek, 14 czerwca 2018

Philips 4-39A czyli przyjemność trzy razy

Każdy pozyskany odbiornik radiowy budzi emocje kilka razy. Pierwsza jest w chwili pozyskania, wygrania licytacji lub kupnie na targowisku czy w innych okolicznościach. Tak było i w przypadku tego Philipsa. Zwrócił moją uwagę głównie poprzez proste i bezpośrednie ogłoszenia: Stare radio, 100 zł i odbiór w Warszawie.
No tak średnio wyglądał.
 Uzgodniliśmy z Zygmuntem, że bierzemy. No dokładnie: ja kupuję, on naprawia i cieszy się z posiadania. Sprzedający troszkę oporny był i w ostatniej chwili podniósł cenę. Ale  trudno przecież to Polski Philips 4-39A i w miarę oryginalnym stanie. Oryginalnym ale nie doskonałym. Jak się okazało tkanina była w strzępach, obudowa popękana i miejscami wyszczerbiona.
Strzępy.
Słowem radio swoje przeszło. Wszystko udało się Zygmuntowi naprawić. Pozwólcie, że ograniczę się do kilku zdjęć.
Elektronika w komplecie

I wtyczka oryginał.

Kondensatory skorodowane.

Ale o bardzo ciekawej konstrukcji
Aż chce się powiedzieć - Philips.
Potencjometr i wyłącznik - każdemu to dolega.

Na skali Baranowicze - końcówka produkcji

Lampy oryginalne i sprawne. Ulga.

Ubytki dało się uzupełnić - pomógł dawca Pionier od kolegi Hirka.

Już kleimy tkaninę.

Bardzo ładnie, bardzo.
W tej chwili gra i cieszy, po raz trzeci.
Koniec wieńczy dzieło.

Gra i świeci.
W środku porządek.

To tak jak w życiu – najprzyjemniejsze są trzy rzeczy: szampan przed i papieros po.

Ja najbardziej lubię tą pomiędzy. W przypadku starych odbiorników podpowiadam: to naprawianie!