czwartek, 24 września 2015

88 czyli poniemieckie artefakty na polskiej ziemi

W ostatnich tygodniach, w przerwie między wyborani, media są elektryzowane informacjami o "złotym pociągu”, a także o innych tego typu znaleziskach.  Budzą one wyobraźnię, chęć posiadania a także w specyficznym świetle pozostawiają relacje własności. Czy to nasze, wasze, poniemieckie czy inne. Może dobrze, że na dzień pisania tego tekstu, nie jest finalnie potwierdzone istnienie tego pociągu, stan zachowania i jego zawartość. Wiemy (?), że jest pancerny, że może uzbrojony. Same zagadki. Ciekawe czy jest uzbrojony w najlepszą chyba armatę swoich czasów 88 mm Flak?.
Te dwie ósemki połączone w liczbę stanowią coś na kształt symbolu, odczytywanego w niektórych kręgach, jako skrót nazistowskiego pozdrowienia „Heil Hitler”, skróconego do dwu liter HH i zapisanego jako cyfry. H jest ósmą cyfrą alfabetu. Pokomplikowane i tajemnicze -  jak losy pociągu.

Dlatego też, gdy u Zygmunta zawitał Grundig, i to model 88, od razu pojawiły się skojarzenia.
Ale jak się okazało radyjko miało cechy czysto pokojowe, ba nawet pewien charakter radia kuchennego. Jest małe, proste w obsłudze, zdecydowanie nastawione na odbiór lokalnych stacji (tylko średnie i UKF). Front z tworzywa, obudowa bakelit i ładne (kiedyś) mosiężne, złoto naśladujace gałeczki. No tego złota właśnie trochę brakowało.

Informacje o naprawach:
Stan ogólnie dobry, kompletny, ale nienadający się jednak bez naprawy do użytku.
Po włączeniu do sieci coś chrypi i to wszystko.

Zakres uszkodzeń: linka skali zerwana, lampa EBF89 pęknięcie w okolicach cokołu pewno ją zdyskwalifikuje, chociaż góra lampy nie jest biała. Niemniej przydałby się jakiś sprawny  egzemplarz na podmianę.  Dalej: potencjometr podwójny od siły głosu obraca się, ale od barwy tonu zablokowany, już go nafta penetruje.
Pokrętło od siły głosu do odbudowy, nie będzie łatwo. Obydwa pokrętła nie bez trudu, już zdemontowałem

Dzień drugi:
Skrzynka Grundiga już się wykąpała. Chassis i filtry wyczyszczone. Linka do skali założona. (sznurek wędkarski).
Radio uruchomiłem. Na własnej antenie (czyli sieci 230VAC) odbiera wszystkie stacje na UKFie co Beethoven. Jest OK.

Do pracy pozostał: potencjometr od barwy tonu (sekcja podwójnego, który już obraca się lekko), przeczyszczenie styków przełącznika zakresów. Wypada tez trochę powalczyć z przydźwiękiem sieci, mógłby być mniejszy, tak jak samo radio, z którego się wydobywa. Popracuję nad kondensatorem zasilacza i tradycyjnie nad kondensatorem siatkowym pentody głośnika. Na razie lampa EBF89 działa, chyba, że kilka włączeń i wyłączeń zwiększy zakres pęknięcia bańki.

Kolejnego dnia finał:
Gra bardzo ładnie na UKF i odbiera dużo stacji na MW.
Mały Grundig nie ma się czego wstydzić.

Brakującą nakładkę na gałkę zaprzyjaźniony tokarz w mig dorobił. No może z lekkim przekłamaniem, stożek nie jest odwrotny niż w oryginale, ale i tak prezentuje się ładnie.Dla symetrii obydwa są nowe.
Radio jest dosyć proste – jedynie 3 lampy, ale za to wszystkie podwójne tj. ECC85, ECH81 i ECL86. Do tego selen i diody germanowe. Prosta konstrukcja, i bardzo, bardzo dobra czułość, ładne brzmienie i taka uniwersalność.
Nie znamy dokładnie historii tego radia, zostało kupione w Toruniu, więc kiedy dotarło na ziemie polskie dokłądnie nie wiemy. Ale w tej chwili jest stałym elementem wyposażenia domu i Panie Domu za nic się z nim rozstać nie chce. Znalazło swoją gospodynię i już tylko dla niej gra.

Wracają do okropnych czasów wojny, to pożytki z porzuconego oręża niemieckiego można od czasu do czasu znaleźć zagospodarowane gdzieś na polskiej wsi. W jednej ze stodół w centralnej Polsce wierzeje wsparte są na oryginalnych lufach z armaty 88mm.

Od siedemdziesięciu lat utrzymując wrota a i może całą stodołę przed wiatrami i zawieruchami. Wniektórych „gospodarskich środkach transportu” także można dopatrzeć się elementów z demobilu.
Ludność miejscowa potrafiła w sprytny sposób wykorzystać elementy z pobojowiska i zgodnie z prastarą tradycją "przekuć miecze na lemiesze".
Ciekawe czy tak samo stanie się ze „złotym pociągiem”?

Celowo nie podaję bliższej lokalizacji onej, na dwu Tygrysach wspartej stodoły, by nie powodować ataku miłośników militariów, ale nade wszystko nie prowokować urzędników i  innych mniej lub bardziej tajemniczych służb. Służb, które to mogą doszukać się „niezdeponowanego uzbrojenia” a w administracyjnym, czy nawet karnym postępowaniem sielskiego życia uprzykrzać. Spokój mogą zakłócić także poszukiwacze starych desek , którzy to stare stodoły, przerabiają na modne okładziny czy podłogi, i za ciężkie pieniądze do Niemiec sprzedają.

Wracając do radia, to tajemnica 88 w symbolu Grundiga szybko się rozwiała
– liczba ta będąca numerem modelu, jednocześnie była ustaloną ceną. Był to Grundig za 88 DM, tak po prostu.
Grundig 88 - troszkę wcześniejszy model.
Ładnie wygląda przyciąga uwagę,
chociaż prawdziwego złota w nim nie ma, tylko dorabiane, mosiężne gałki. I tak lepiej niż NRD-owskie odbiorniki, gdzie aluminiowe listwy to tylko mosiądz udawały.

Oj, ciekawe jakie to złoto w tym " złotym pociągu"?

I taka była historia z ósemką związana, kolejna jak sie domyślacie to o cyfrze ...

piątek, 18 września 2015

Mistrzostwo, czyli od nożyczek, i od kowadła na ratunek Stern-owi.

Bardzo blisko był taki smutny koniec Sterna 7E81, który w trudnym stanie zawitał do nas. Już szykowaliśmy się, by uciekając od pieca stał się piecykiem. Jak to jednak bywa w takich chwilach znalazła się osoba, która uratuje. Pan Piotr postanowił, że ten rzadki model, NRD-owiec na amerykańskich lampach, swoje miejsce w kolekcji znajdzie i będzie uratowany. Ogromnie się ucieszyłem i drogą zamiany za AZ-ki, których deficyt do Amati i Beethovena odczuwam, zamieniłem.

Transport na miejsce był "w cenie", zatem było to i okazja nie tylko poznania „kolejnego radiami zakręconego”, ale także popodziwiania modeli rzadkich, i w pewien sposób wyjątkowych. Kolekcja ładnie zgromadzona, uruchomiona i grająca składała się praktycznie z samych modeli „mistrzowskich”. Pozwolę się podzielić wielkim uznaniem, co do trudu w zdobycia, a następnie restauracji odbiorników. Były one w pewien sposób naj-, to jest naj-większe, naj-doskonalsze kiedyś (a i teraz) naj-droższe.

Niektóre nawet w nazwie mają słowo Spitz jak klapką zamykany Siemens Spitzsuper z 52 czy 53 roku.
Klawiatura  i skala odsłonięta.
Tevion dał koncert muzyki marszowej odtwarzanej z pasków – ot takie skrzyżowanie płyty gramofonowej (rowki) i taśmy zamkniętej w kasecie. Działa i dźwięk jest zaskakująco dobry, nie ma (lub nie słyszałem) bolączek starej płyty.
Jest w pełni sprawna SABA Automatic z sekwencyjnym automatycznym sterowaniem – cudo techniki na swoje czasy, chociaż wzornictwo już trochę duchem modeli Braun-a tchnięte.
Połącznie techniki radiowej z automatycznym sterowaniem to coś fantastycznego.
Gwoździem programu wieczoru (niestety krótkiego – byłem przejazdem) był Philips Bi-ampli. Stan zachowania bardzo dobry, a sam odbiornik wręcz powalający rozwiązaniami i ilością lamp. Przełącznik zakresów sterowany za pomocą napędzanego silnikiem pozycjonera to rozwiązanie unikatowe. Jakoś tak na wyrost oczekiwaniom, moim oczekiwaniom – osobiście wolę gałkę, klawisz i pokrętło.
Philips od tyłu - tutaj dopiero budzi szacunek.
Zastanawiałem się, co Pana Piotra tak napędza i gna w stronę tych najlepszych, największych – odkrycie pojawiło się dopiero przy przeglądaniu fotografii. To słowo to - Mistrzostwo. Dyplomy rodziny Pana Piotra, Mistrzów we fryzjerskim fachu licznie wisiały na ścianach.
Jeśli zaszczepi się w człowieku te pierwiastek Mistrza, to będzie dawał on rezultaty i w przyszłych pokoleniach. Nie koniecznie w tym samym fachu.
Zrazu przypomniał mi się inny Mistrz, przodek kolegi Zygmunta, z którym trochę po społu borykamy się radiami. To rzemiosłem i cechem było kowalstwo. I ten sam pierwiastek - dążenie do doskonałości, widoczny chociażby w tytanicznej pracy odrestaurowania cechowego dyplomu. Dyplomu w carskich czasach wystawionego, gdzie i niektóre dane historyczne trzeba było odtwarzać. Udało się. Tak jak i tym odbiornikom, dobrze się mają, gdy trafiają w ręce Mistrzów.
Jak widać Stern już ciepłem otoczony jest i będzie z pewnością, może nie największą, może nie najciekawszą, ale zawsze perełką w kolekcji.

Czy nie sądzicie, że w sztuce restaurowania odbiorników nie przydałaby się cechowa struktura? Jak widzę niektóre próby działania (na forum, czasem na OLX) to z bólem konstatuję, że nie ma szkoły, zasad i cechowego porządku. A może podręcznik wystarczy?  Trafiają się Mistrowie.

Ja osobiście ciągle czuje się, że czeladnikiem, czy nawet uczniem jeszcze nie jestem. Zaczynam od początku - "po piwo Panu Majstrowi ganiam",
no trochę rozpowiadając na blogu, co gdzie słychać.

sobota, 5 września 2015

WEGA II czyli o koniecznej pokorze wobec czasu

W tzw. "sezonie ogórkowym” nasze (i nie tylko) media obiegają coraz to bardziej wyszukane wiadomości, mające przyciągnąć czytelników do kolorowych gazet, przed głośniki tranzystorowych radyjek a także przed kolorowe migające ekraniki. W dniach ostatnich takim gorącym newsem jest odkrycie Ziemi II, czyli planety o podobnych warunkach astro-klimatycznych, jak nasza, a i to oddalonej o „tylko” 600 lat świetlnych. Informacja ciekawa, pasjonująca dla astronomów, ale dla przeciętnego zjadacza ogórków rzekłbym – mało praktyczna. Już z pewnością mnie jak ta, od której strony rzeczonego ogórka należy obierać. To „ok. 600 lat” świetlnych oznacza, że z Ziemi II (gdyby się udało) to można by jeszcze Jagiełłę pod Grunwaldem wypatrzeć, no może całkowite zaćmienie słońca w Polsce (7 czerwca 1415 r).

A żeby tam, tj. na Ziemię II, dolecieć, to nawet zakładając powstanie w najbliższych dziesięcioleciach podświetlnych napędów rakietowych jak i sens takiego przeniesienia, to dotarlibyśmy tam za kilkaset, nie lat, ale pokoleń.

Zatem scenariusz, który powstał w głowach scenarzystów serialu Ziemia II czy WALL-E, gdzie opuszcza się zaśmieconą Ziemię i ucieka do nowej „lepszej” rzeczywistości jest dalej na półce Sci-Fiction. Szanujmy nasza Ziemię. Nie kupujmy nowego, gdy stary sprzęt działa lub da się naprawić.

Tak i ja z moją WEGĄ postąpiłem. Na początku, nie przestrzegając zasad, pozwoliłem jej za długo pracować, niby w szereg z żarówką, ale jednak. Pograła, pograła i zgasła. Dostało mi się nawet w komentarzach (zasłużenie), ale cóż trzeba swoje błędy naprawiać. Ponieważ radio jest troszkę nietypowe, to największe obawy miałem, co lamp. Jednak żarzeni sprawne, a P-508 także sprawność emisji wykazał. Przy okazji znalazłem błąd w katalogu nastaw do tego przyrządu przynależnym, UCL81 była emisjami (pentody i triody) pozamieniana. Szczęściem uszkodzenie okazało się proste – podejrzany kondensator zwarł, a radio uratował rezystor 125om, który to swoje marny, druciany żywot poświęcił.

Kondensatory papierowe w 100% nadawały się do wymiany. Elektrolity zaś kilka godzin formowania potrzebowały. Miło było patrzeć jak maleje prąd upływu. Układ formujący dość prymitywny zbudowałem z zasilacza anodowego, rezystora 33k i dwu mierników (prąd i napięcie na kondensatorze). Czeka mnie jednak jakaś bardziej fachowa konstrukcja ustrojstwa do przywracania sprowności elektrolitom.

W miejsce wspomnianego św. pamięci opornika najpierw wlutowałem MŁT, ale że grzał się to jednak do drutowej wersji wróciłem. 10W to duża rezerwa (przy 48mA wydziela mniej niż pół Watta), ale jakoś tak nie chciałem pozostawiać tam cienkowarstwowego opornika. Zresztą stwierdziłem, iż w wielu miejscach w zasilaniu drutowe są stosowane. Mają zalety w sytuacjach krytycznych.

Kondensatory styrofleksowe trzymały się mocno, niektóre pomimo wręcz zniszczeń o przegrzewający elementów.
Zniszczenia okropne.
Pojemnośc trzyma.
Z uwag i zaleceń to proponuję: przewody głośnikowe skrócić (o 2-3 mm) i podlutować raz jeszcze. U mnie, mimo, że była to linka to po wielu manipulacjach trzymała się na jednym włóknie lub wcale.
Na jednym druciku się trzyma.
Nie ma siły na zmęczenie materiału, raz dwa można coś nagiąć, ale indukcja inżynierska* już pojęcie granicy wytrzymałości zawiera.

Skala UKW jest określona od 0 do 100, nie mniej wskazówka porusza się od ok 15 do ok 85, tak jak to mechanicznie jest określone. Odpowiadało to częstotliwości od 87 do 97 MHz, aby odebrać Trójkę (98,8 MHz w Warszawie) prawie całkowicie trymer wykręcić trzeba było. Jest to już na górnym zakresie przestrajania i bez interwencji w cewkę lub/i stałe kondensatory nic się nie da zrobić. Pozostawiam jak jest, jest Trójka, jest Jedynka, jest dobrze.
Niestrojony filtr w obwodzie wejściowym - nie da się zoptymalizowaać na całe pasmo.
Co ciekawe rolę głowicy pełni lampa UCHxx (ta sama, co AM obsługuje), a UC92 pełni rolę wzmacniacza w.cz. i to nie strojonego.
Obwód wejściowy troszkę skorygować należało, bo wcześniej tylko „Toruńska Fala” miała wystarczający sygnał by na 73 odbierać.
Sprawne oko dostrzeże transformator separujący. Bezpieczeństwo!
Obudowa radia jest złożona z dwu skorupek, postanowiłem górną wyczyścić porządnie i zastosowałem super środek (pół Podhala się tym czyści), o włosko brzmiącej nazwie Megilo. Szybciutko pokazał ten środek swoją moc – zeszła cała powłoka nadająca obudowie blask i szyk.
Z woda spłynęło coś o kolorze ładnym, stolarzowi przyjemnym. Na pierwszy obgląd – politura szlakowa to była. Powierzchnia pod spodem szara i nijaka. Na odwrocie płynu doczytałem się „nie używać do czyszczenia powierzchni drewnianych”.

Na szczęście podejrzenie, co do pochodzenia powłoki okazało się prawdopodobne – po nałożeniu kilku warstw szelaku i przepolerowaniu – świeci jak należało. W międzyczasie zaliczyłem klejenie. Pękniecie z razu było niewielkie, na nieszczęście grill rozpadł się przy próbie nałożenia kleju i miast jednego połącznia klejonego, miałem trzy. Klejenie.

 Szlifowanie pilnikiem, a później na mokro papierami 400, 800 i 2000 pozwoliło zamaskować moją nieuwagę.

Składając całość jeszcze jedno odłamanie zauważyłem, w poszukiwaniu kawałka przeszukałem cały warsztat (przy okazji troszkę porządku wprowadzając), ale nie znalazłem. Dopiero analiza archiwalnych fotografii pokazała, ze od początku go nie było. Szelak łądnie połysk robi.

Uwaga - na bakelicie źle się kładzie nieodwoskowany. Drewno jest życzliwsze politurze.
Jedna połówka już się świeci!

 Jakoś nie przeszkadza, znak upływającego czasu tylko.


Teraz radyjko czeka kilka dni odsłuchu, tak abym mógł się przekonać o zaletach (a raczej niedostatkach) detekcji modulacji FM na krawędzi filtra p.cz. Nie brzmi to tak tragicznie jak się spodziewałem, może poziom zakłóceń jest większy. Zostawiam tak jak jest. No może jeszcze niektórych wcześniejszych naprawiaczy poprawię.
Drutowano to dawno garnki gliniane, ni epotencjometry.

Coraz bliżej jestem zagadki Meteor-ów (jak stroić). Na razie czekają, nawet dwa.

Tym czasem cieszmy się, dbajmy i używajmy tego, co mamy. Zadbajmy o nie, dobrze pielęgnowane będą jeszcze długo z nami. Nie trzeba w kosmos spoglądać i marzyć o innej, o nowej i młodszej. Ta młodsza może i będzie piękniejsza, ale czy czasem jedyne, co będzie potrafiła to okładać się plasterkami ogórka, nawet porządnej mizerii nie zrobi.

* - indukcja inżynierska to podobnie jak matematyczna, jednakże we wnioskowaniu uwzględnia fizyczne ograniczenia.

W przykładzie:
- Czy na ten most może wjechać jeszcze jeden samochód?
- No, jeden może.
- A może jeszcze jeden?
- No, chyba tak.
...
I po którejś iteracji okazuje się, że jednak nie.