piątek, 15 października 2021

Stara Szopa czyli Blaupunkt odzyskał dawny blask

Podobno w języku angielskim jest bardzo mało „makaronizmów” czyli naleciałości z innych języków. Pomińmy, że to korzeń języków germańskich i jego dalszych antenatów. Ponoć jedynym słowem zaimportowanym do angielszczyzny z języka polskiego to sprus (świerk) co określało nie tylko gatunek ale i pochodzenie długich kłod świerkowego drewna do Anglii eksportowanych.  Czy jest to jedyne słowo to nie wie, ale podobieństwo słowa shop i szopa jest nad wyraz oczywiste, przynajmniej fonetycznie. Schop oczywiście jako część słowa workshop czyli warsztat (tu niemiecki łącznik werkstatt się wcina). No może lud słowiański większość prac w "lekkich budynkach gospodarczych" wykonywał, to i nie dziwota, że Starą Szopą solidny warsztat pozwolono sobie nazwać. Miałem okazję odwiedzić Pana Cezarego, który pasję renowacji mebli i (co cieszy ogromnie) obudów radioodbiorników w profesjonalne zajęcie przeobraził. 

Mistrz i jego królestwo.

Warsztat ten przy jednej ze ślepych uliczek Opola jest położony i zastawiony w całości, czy to meblami, czy materiałami do ich renowacji czy też wszelkiej maści farbami, pokostami, szpachelkami czy szelakami. Wypełniony do granic możliwości jest, a może i więcej.

Pracownia alchemika.

 Ale za to powstają tu renowacje cudowne i pięknie. Wielokrotnie w swoim finale lepsze niż oryginalne fabryczne wykonania. Skusiłem się, scedowałem część prac z Blaupunktem i Loewe. Powierzyłem te skrzynki Panu Cezaremu licząc, że profesjonalny wygląd i szyk otrzymają. 

Jest śliczny.

Nie zawiodłem się, Blaupunkt już gotowy, politura dobrze osadzona, bo kilka miesięcy radio na mnie czekało. A że w dostojnym towarzystwie krzeseł z opolskiego ratusza, to dystyngowana obudowa była.
Wśród szacownego grona krzeseł z opolskiego ratusza.

Powiem, że nie spodziewałem się, aż takiego efektu. Wydaje mi się, że jak pokonam wreszcie problemy z UKF-em i dorobię gałki to nawet moja ślubna wyda zgodę by właśnie to radio było tym głównym, najważniejszym i jedynym grającym w salonie. 

Jak widać na warsztacie jest teraz Menuet (co cieszy) i kilka obudów czeka na swoją kolej. 

Menuet w trakcie prac.

Sama atmosfera w warsztacie jest cudowna, jak w pracowni starych mistrzów, którzy bądź to Monę Lizę wymalują, bądź to kamień filozoficzny wynajdą, ale już na pewno każdą skrzynkę (nawet taką po jabłkach) do salonowej światłości przywrócą. Od Mistrza też kilka cennych rad otrzymałem, by przy kolejnych pracach renowatorskich już nie błądzić i eksperymentować. 

O tajemnicach renowacji można godzinami gadać.

Już się cieszę na Loewe, no cieszę tak z cieniem obaw – bo co ja z takimi super radiami zrobię, to jeszcze nie wiem. Do szopy nie wstawię, bo nie mam. Może się uda gdzieś umieścić, tak by i oko i ucho cieszyły. Pora kończyć te naprawy, już się lata ciągną. 

Czy to się jeszcze w tym roku zdąży?

Może uważny czytelnik zauważył, że na początku użyłem słowa antenat, jako określenie przodka, praszczura. Do słowa antena (od radia) stąd nie daleko. Tak samo i w języku polskim, jak i w angielskim słowo to z łaciny pochodzi. Stara Szopa łączy w sobie ten workshop, z wiedzą i umiejętnościami wszystkich starych mistrzów (chyba dlatego Stara). Polecam.

   Oj, byłbym zapomniał. tak radio wyglądało  przed renowacją.

Smutne jakieś było.



poniedziałek, 11 października 2021

Telefunken 2650 po raz drugi czyli za porządną robotę czas się zabrać

No i narozrabiałem. Opublikowany przed kilkoma laty opis naprawy Telefunkena Opus 2650 spowodował, że znalazłem się na liście poszukiwanych. Byłem ścigany (z razu telefonicznie) a później skutecznie przechwycony przez Pana Andrzeja. Skończyło się z radiem w bagażniku, na stacji Shella przekładanym. Prawie jak w amerykańskim serialu. Wszystkie inne rozbabrane (niestety) projekty poszły na bok, bo czego nie robi się dla miłośników dobrego brzmienia starych radioodbiorników. Robi się wszystko, a czasami więcej.

Już na warsztacie.

 Radio przyjechało prosto od serwisanta, który to po otwarciu i diagnostyce orzekł, że „w tranzystorach nie robi”, i miłośnika odesłał. A ja wspominając mile poprzedniego Opusa obiecałem pomóc. Radio miało „grać ciszej na jednym kanale” i „nie świecić kontrolką stereo”. Długo w bagażniku czy na półce magazynowej miejsca nie zagrzało. Akurat blat w warsztacie był pusty i pierwszy ogląd przeprowadziłem jeszcze tego samego wieczoru. 

Uszkodzenie obudowy - zastane.

Zaskoczyło mnie zupełnie, zagrało nawet w obydwu kanałach. No dobra, określenie „zagrało” było troszkę nad miarę. 

Na UKF-ie jedynie jedna stacja była odbierana w sposób czytelny, nie muszę mówić jaka to stacja, każdy się domyśli. Reszta odpierana jako szum modulowany, no słabo.


 Co więcej wskaźnik dostrojenie EM87 raz świecił, a raz nie – pewnie to o tą kontrolkę chodziło. 

Tak mają świecić - zdjęcie z poprzedniego OPUS-a.

Po pewnym czasie jeden z kanałów zamilkł.

Przystąpiłem do głębszej inspekcji – kocham to radio za przemyślana konstrukcję, łatwą do zdjęcia obudowę i inne ułatwiające serwisowanie rozwiązania – wielkie dzięki dla inżynierów Telefunkena – jeszcze nie musieli oszczędzać drobnych feningów by zadowolić księgowych. 

Pod obudową nie widać żadnych głębszych ingerencji – radio tak w 99% w oryginalnym stanie i do tego czyściutkie. Widać tylko powierzchowną ingerencję „naprawiaczy” – tj. zapryskanie otwarte potencjometry barwy dźwięku, bo ten od balansu nie był chemicznie penetrowany i trzeszczy. 

Z tyłu popsikanie potencjometry a na płycie ślady po lutowaniu ręcznym - nie usunięty topnik.
Luty fabryczne.

Dwa filtry p.cz. mają pozrywane woskowe zalewy. Krótka telefoniczna rozmowa z właścicielem odkrywa kolejna tajemnicę – radio wcześniej było na „strojeniu”, za w cale nie małe pieniądze. Widać, że ktoś grzebał w filtrach trochę na ślepo, bo ruszone były i tor AM i FM, ale w dwóch stopniach tylko, za trzeci z lekko trudniejszym dostępem nie był nawet dotknięty. Oj, była to chyba próba „na ucho” i to takie słabo ćwiczone. 

Czerwonym kolorem oznaczone filtry były grzebane, a zielonymi strzałkami wskazanie - nie.

Bez przyrządów i co gorsze pojęcia o co w tym strojeniu chodzi. Kolejny ślad to „naprawiona” kontrolka od stereo – ta prawdziwa, z żarówką. Jeden kondensator Elwy wymieniony i tranzystor BD180 przylutowany do kikutów nóg germanowego poprzednika. 

Nasi tu byli. I spie...

Tyle, że takie rozwiązanie ma 3-krotnie niższą czułość. Kontrolka (żarówka) jest zapalana przez tranzystor, którego złącze baza-emiter jest także detektorem sygnału pilota stereo. Oryginał germanowy działał już przy 0,2V, a krzemowy BD180 potrzebuje 0,7V. Widać, że użyto tego co było dostępne.

 No dobra pora zabrać się do roboty, radio jest warte tego by zrobić to porządnie i kompleksowo. Tak na lata, by cieszyło i nie były konieczne kolejne pielgrzymki do wszelkiej maści serwisantów.

Część radiowa rozstrojona, ale jest działająca i da się ją odłączyć to zrobimy ją później.

Zaczniemy od m.cz. I tu znów wielkie dzięki inżynierom Telefunkena, stopień mocy wraz ze swoim zasilaczem jest demontowalny i może być naprawiany poza radiem. 

Za to lubię Telefunkena.
Jeden kanał działa prawidłowo i na obciążeniu 4 Om daje 14 Watów bez zniekształconej sinusoidy, nominalna 15W - więc jest super. No drugi znów chwilę pograł i później już tylko cisza, no lekkie granie słychać. Zasilanie modułu realizowane jest dwoma napięciami: jedno do stopnia mocy (-37V), drugie lepiej filtrowane dla stopnia napięciowego dalej przekazywane do przedwzmacniacza.  Prostowniki są selenowe wiec tak jak wszystkie elektrolity wymienione zostaną – to jedna z kardynalnych zasad przyjętych od kolegi Tomka (tego co mnie wcześniej w poprzedniego Opus-a wpuścił). 

Trochę roboty będzie.

Stopniowe rozbieranie wzmacniacza mocy odsłania kolejne radia tajemnice. Para sterująca w oryginalnej kombinacji tj. z tranzystorami sterującymi: pnp AC 124 i npn 2N697. Tu mała dygresja, widać Telefunken nie posiadał (w tym czasie) tranzystora npn w technice germanowej i zastosował jeden z pierwszych dostępnych tranzystorów krzemowych. Myśmy w Polsce dość szybko przeskoczyli do krzemu TK60. Nie od Farchild-a, który na tym polu (pierwszy krzemowy tranzystor dostępny handlowo) dzierży palnę pierwszeństwa, ale od TI. Pamiętam, że i polskich konstrukcjach opisywanych w Radioelektroniku (czy jeszcze Radioamatorze) proponowano jako komplementarny do germanowego pnp, krzemowy npn. W naszym bloku chyba tylko w radzieckie germanowe npn były dostępne. 
Od spodu jeszcze cewki.

Modyfikacja czy modernizacja tego wzmacniacza w dostępnej dokumentacji Telefunkena jest opisana, zakłada wymianę tej pary mieszanej na parę SG2182/83 w czystym krzemie zrobioną.

Wersja z krzemowym stopniem sterującym.

Jak będzie trzeba to podobnie jak w Philipsie przerobię. Widać, że taki mieszany dobór tranzystorów w różnych obudowach nie ułatwił budowy ich radiatora. Prostokątne  AC124 są łatwo od góry dostępne, a te 2N697, w dużych okrągłych obudowach są schowane pod radiator. Na razie nie znam przyczyny, dlaczego jeden kanał milknie. Dopiero wymontowanie radiatora stopnia sterującego daje jakiś ślad – widać wygrzanie w jednym miejscu i wypalony rezystor, sęk w tym, że jest to w tym kanale, który gra.

Ślad po długotrwałym wygrzewaniu.
I winny.


 Nic to, na razie czyszczę i wymianę kondensatorów elektrolitycznych wykonam. Jak zmierzyłem wejściowy C305 to z 2uF ma 1,4uF, no niby może być, ale ESR w kiloomach mierzone już nie.

No, niech będzie 140 om to nie kiloom ale i tak dużo za dużo.

 Inne elektrolity ewidentne ślady końca swego żywota.  Płytka wymyta, będzie się przyjemniej pracowało.
Kąpiek z mojej osobistej umywalce.

Sprawdziłem też tranzystory mocy AD149, są dobre. Jedna para ma wzmocnienie prądowe 8/9, druga 41/54 taki dobór powiedziałbym – dyskusyjny.

8 to nie za dużo, ale jednak coś.

 Za to pasta pod przekładkami mikowymi po ponad 50 latach jeszcze wilgotną była. Nie mniej wyczyszczę i dam nową. W mocowaniu tranzystorów na radiatorze widać jak dużym pomyślunkiem się kierowano – niektóre śruby, odpowiednio izolowane mogą być użyte jako punkty pomiarowe.

Ponumerowane AD149 do czyszczenia. Szczęśliwie nie po palone.
Szkoda, że nie zachowała się dokumentacja, co i co czego – trzeba odtwarzać. Na razie tyle, ciekawe powieści podawane w odcinkach jeszcze ciekawsze są – żelazna zasada seriali.