poniedziałek, 11 października 2021

Telefunken 2650 po raz drugi czyli za porządną robotę czas się zabrać

No i narozrabiałem. Opublikowany przed kilkoma laty opis naprawy Telefunkena Opus 2650 spowodował, że znalazłem się na liście poszukiwanych. Byłem ścigany (z razu telefonicznie) a później skutecznie przechwycony przez Pana Andrzeja. Skończyło się z radiem w bagażniku, na stacji Shella przekładanym. Prawie jak w amerykańskim serialu. Wszystkie inne rozbabrane (niestety) projekty poszły na bok, bo czego nie robi się dla miłośników dobrego brzmienia starych radioodbiorników. Robi się wszystko, a czasami więcej.

Już na warsztacie.

 Radio przyjechało prosto od serwisanta, który to po otwarciu i diagnostyce orzekł, że „w tranzystorach nie robi”, i miłośnika odesłał. A ja wspominając mile poprzedniego Opusa obiecałem pomóc. Radio miało „grać ciszej na jednym kanale” i „nie świecić kontrolką stereo”. Długo w bagażniku czy na półce magazynowej miejsca nie zagrzało. Akurat blat w warsztacie był pusty i pierwszy ogląd przeprowadziłem jeszcze tego samego wieczoru. 

Uszkodzenie obudowy - zastane.

Zaskoczyło mnie zupełnie, zagrało nawet w obydwu kanałach. No dobra, określenie „zagrało” było troszkę nad miarę. 

Na UKF-ie jedynie jedna stacja była odbierana w sposób czytelny, nie muszę mówić jaka to stacja, każdy się domyśli. Reszta odpierana jako szum modulowany, no słabo.


 Co więcej wskaźnik dostrojenie EM87 raz świecił, a raz nie – pewnie to o tą kontrolkę chodziło. 

Tak mają świecić - zdjęcie z poprzedniego OPUS-a.

Po pewnym czasie jeden z kanałów zamilkł.

Przystąpiłem do głębszej inspekcji – kocham to radio za przemyślana konstrukcję, łatwą do zdjęcia obudowę i inne ułatwiające serwisowanie rozwiązania – wielkie dzięki dla inżynierów Telefunkena – jeszcze nie musieli oszczędzać drobnych feningów by zadowolić księgowych. 

Pod obudową nie widać żadnych głębszych ingerencji – radio tak w 99% w oryginalnym stanie i do tego czyściutkie. Widać tylko powierzchowną ingerencję „naprawiaczy” – tj. zapryskanie otwarte potencjometry barwy dźwięku, bo ten od balansu nie był chemicznie penetrowany i trzeszczy. 

Z tyłu popsikanie potencjometry a na płycie ślady po lutowaniu ręcznym - nie usunięty topnik.
Luty fabryczne.

Dwa filtry p.cz. mają pozrywane woskowe zalewy. Krótka telefoniczna rozmowa z właścicielem odkrywa kolejna tajemnicę – radio wcześniej było na „strojeniu”, za w cale nie małe pieniądze. Widać, że ktoś grzebał w filtrach trochę na ślepo, bo ruszone były i tor AM i FM, ale w dwóch stopniach tylko, za trzeci z lekko trudniejszym dostępem nie był nawet dotknięty. Oj, była to chyba próba „na ucho” i to takie słabo ćwiczone. 

Czerwonym kolorem oznaczone filtry były grzebane, a zielonymi strzałkami wskazanie - nie.

Bez przyrządów i co gorsze pojęcia o co w tym strojeniu chodzi. Kolejny ślad to „naprawiona” kontrolka od stereo – ta prawdziwa, z żarówką. Jeden kondensator Elwy wymieniony i tranzystor BD180 przylutowany do kikutów nóg germanowego poprzednika. 

Nasi tu byli. I spie...

Tyle, że takie rozwiązanie ma 3-krotnie niższą czułość. Kontrolka (żarówka) jest zapalana przez tranzystor, którego złącze baza-emiter jest także detektorem sygnału pilota stereo. Oryginał germanowy działał już przy 0,2V, a krzemowy BD180 potrzebuje 0,7V. Widać, że użyto tego co było dostępne.

 No dobra pora zabrać się do roboty, radio jest warte tego by zrobić to porządnie i kompleksowo. Tak na lata, by cieszyło i nie były konieczne kolejne pielgrzymki do wszelkiej maści serwisantów.

Część radiowa rozstrojona, ale jest działająca i da się ją odłączyć to zrobimy ją później.

Zaczniemy od m.cz. I tu znów wielkie dzięki inżynierom Telefunkena, stopień mocy wraz ze swoim zasilaczem jest demontowalny i może być naprawiany poza radiem. 

Za to lubię Telefunkena.
Jeden kanał działa prawidłowo i na obciążeniu 4 Om daje 14 Watów bez zniekształconej sinusoidy, nominalna 15W - więc jest super. No drugi znów chwilę pograł i później już tylko cisza, no lekkie granie słychać. Zasilanie modułu realizowane jest dwoma napięciami: jedno do stopnia mocy (-37V), drugie lepiej filtrowane dla stopnia napięciowego dalej przekazywane do przedwzmacniacza.  Prostowniki są selenowe wiec tak jak wszystkie elektrolity wymienione zostaną – to jedna z kardynalnych zasad przyjętych od kolegi Tomka (tego co mnie wcześniej w poprzedniego Opus-a wpuścił). 

Trochę roboty będzie.

Stopniowe rozbieranie wzmacniacza mocy odsłania kolejne radia tajemnice. Para sterująca w oryginalnej kombinacji tj. z tranzystorami sterującymi: pnp AC 124 i npn 2N697. Tu mała dygresja, widać Telefunken nie posiadał (w tym czasie) tranzystora npn w technice germanowej i zastosował jeden z pierwszych dostępnych tranzystorów krzemowych. Myśmy w Polsce dość szybko przeskoczyli do krzemu TK60. Nie od Farchild-a, który na tym polu (pierwszy krzemowy tranzystor dostępny handlowo) dzierży palnę pierwszeństwa, ale od TI. Pamiętam, że i polskich konstrukcjach opisywanych w Radioelektroniku (czy jeszcze Radioamatorze) proponowano jako komplementarny do germanowego pnp, krzemowy npn. W naszym bloku chyba tylko w radzieckie germanowe npn były dostępne. 
Od spodu jeszcze cewki.

Modyfikacja czy modernizacja tego wzmacniacza w dostępnej dokumentacji Telefunkena jest opisana, zakłada wymianę tej pary mieszanej na parę SG2182/83 w czystym krzemie zrobioną.

Wersja z krzemowym stopniem sterującym.

Jak będzie trzeba to podobnie jak w Philipsie przerobię. Widać, że taki mieszany dobór tranzystorów w różnych obudowach nie ułatwił budowy ich radiatora. Prostokątne  AC124 są łatwo od góry dostępne, a te 2N697, w dużych okrągłych obudowach są schowane pod radiator. Na razie nie znam przyczyny, dlaczego jeden kanał milknie. Dopiero wymontowanie radiatora stopnia sterującego daje jakiś ślad – widać wygrzanie w jednym miejscu i wypalony rezystor, sęk w tym, że jest to w tym kanale, który gra.

Ślad po długotrwałym wygrzewaniu.
I winny.


 Nic to, na razie czyszczę i wymianę kondensatorów elektrolitycznych wykonam. Jak zmierzyłem wejściowy C305 to z 2uF ma 1,4uF, no niby może być, ale ESR w kiloomach mierzone już nie.

No, niech będzie 140 om to nie kiloom ale i tak dużo za dużo.

 Inne elektrolity ewidentne ślady końca swego żywota.  Płytka wymyta, będzie się przyjemniej pracowało.
Kąpiek z mojej osobistej umywalce.

Sprawdziłem też tranzystory mocy AD149, są dobre. Jedna para ma wzmocnienie prądowe 8/9, druga 41/54 taki dobór powiedziałbym – dyskusyjny.

8 to nie za dużo, ale jednak coś.

 Za to pasta pod przekładkami mikowymi po ponad 50 latach jeszcze wilgotną była. Nie mniej wyczyszczę i dam nową. W mocowaniu tranzystorów na radiatorze widać jak dużym pomyślunkiem się kierowano – niektóre śruby, odpowiednio izolowane mogą być użyte jako punkty pomiarowe.

Ponumerowane AD149 do czyszczenia. Szczęśliwie nie po palone.
Szkoda, że nie zachowała się dokumentacja, co i co czego – trzeba odtwarzać. Na razie tyle, ciekawe powieści podawane w odcinkach jeszcze ciekawsze są – żelazna zasada seriali.

4 komentarze:

  1. Dasz rade Wojtku.To jeden z najlepszych receiverow jakie znam.Nie darmo wciaz drozeje.Naprawia sie b.przyjemnie.
    Pozdrawiam jako dumny wlasciciel Tomasz

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, bardzo się cieszę że sprzęt trafił już na warsztat a także w końcu we właściwe ręce. Widać od razu że to co Pan robi jest wykonywane z wielką pasją i zaangażowaniem. Bacznie będę się przyglądać wykonywanym czynnościom, chociaż się na tym zbytnio nie znam, ale zrobił Pan na mnie wielkie wrażenie.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam ,mój opus też wymaga reanimacji jeden kanal gra ciszej i pewnie jeszcze coś się znajdzie, proszę o pomoc. pozdr

    Marek

    OdpowiedzUsuń