Każdy kraj,
region czy wręcz miejscowość ma swoja własną kuchnie, swoje specjały czy inne „lokalesy”. Spożywane tamże mają swój smak, swoją harmonię z okolicą,
kultura i zwyczajem. Dla tego też jeśli jest mi to dane podróżując staram się opierać o kuchnie miejscowe.
Nad morzem to rybkę,
kwaśnicę tylko w górach, a na Śląsku preferuję RKM (Rolada, Kluski, Modro).
Jest gwarancja, iż kucharz wie co robi i dobrze rozumie swoją pracę, ale nade
wszystko – wszystko jest świeże. Ta świeżość jest kluczowa dla całości sukcesu.
Bardzo, bardzo
dawno temu, w początku lat dziewięćdziesiątych miałem okazję (wraz z moją
podówczas żoną, a od ponad dwudziestu lat małżonką) posilać się jednej z restauracji
na obrzeżu Wiednia. Dla nas świeżo wyrwanych w szarości post-PRL-owskiej
rzeczywistości, pizze tam przygotowywane były przewspaniałe, smaczne i obfite
(płaciła firma). Jednym słowem Zachód.
Do wiedeńskiej kuchni nabrałem dużego
zaufania, w końcu CK Gotowanie było ważną częścią CK Monarchii. Leszek Mazan i Robert Makłowicz zgodnie zaświadczają.
Z tzw. wiedeńskich
rzeczy to ostatnio pracuje nad przywróceniem do pełnej sprawności takiego buduarowego radyjka Eumigette. Jak w poprzednich postach pisałem, i zgrabne to, i udane, i
elektrycznie proste jednocześnie.
Ale nie grało,
Podłączone przez 75W żarówkę, nie zdradzało większych problemów. Natomiast podanie
pełnego napięcia już po kilkunastu sekundach pokazało, iż kondensatory siatkowe
nadają się jedynie do wyrzucenia. Nie tylko one - wszystkie papierowe kondensatory. Wstawienie
w miejsce nowszych odpowiedników bardzo szybko przywróciło do sprawności tor FM.
Przyznać muszę
iż fajny potrójny elektrolit bardzo przyzwoicie się zachował przez te lat pięćdziesiąt,
ale ten z detektora stosunkowego już nie.
Mam teraz takie
pudełko z kondensatorkami z demontażu, ale kolega Tomek radzi bym je
wypatroszył i współczesnymi nafaszerował. Przez co i stylowo wyglądać będą, i
elektrycznie działać poprawnie też.
Te austryjackie
się nadadzą, ale polskie były dosyć oszczędnie budowane i na bazie jakiejś
stearyny formowane. Kartofle jedne.
Nie wiem jak postąpię
z całym pudełeczkiem NOS-ów (New On Stock) które kupiłem za kilkanaście
złotych, gdyż pomiar pojemności wskazuje na znaczny wzrost upływności.
Rezystancja jest zbliżona do reaktancji przez to zmierzona wartość i dwa razy
większa jest.
W jednym Menuecie to kartofel nieźle upieczony był. |
Pracy z przefaszerowaniem może być mniej, a efekt końcowy
dużo większy. Zwłaszcza te trójnożne potwory z dodatkowym ekranem.
Muszę opanować
technologię jak to zrobić łatwo i
przyjemnie. W smole końce umaczać jednocześnie samemu się nie upaprać.
Aż chce się powiedzieć - najlepszy z kontaktów. |
Te zakopcowane polskie, też swoje upływności mają. |
Trónożny potwór z Krakowa już czeka |
Wracając do
Wiednia, to w ostatnie wakacje odwiedziliśmy (już całą rodziną) wspomnianą restaurację.
Absolutnie nic specjalnego, pizza cienka i poniżej przeciętnej, sałatka
ziemniaczana skwaśniała, zatrucia nie było, niestrawność tylko. Nie wiem czy to
wrażenie sprzed 20 lat było aż tak kolorowe, że było pięknym żywym wspomnieniem, czy u nas się tak poprawiło, że optyka patrzenia inna zupełnie.
W końcu i Kartoffelsalat,
i pizza to nie są lokalne potrawy – pojadę jeszcze do Wiednia na Wiener Schnitzel z Erdäpfelsalat.
Żadne tam Bodaggnsalat, Grombierasalad, Ädäpelschlot, Arbernsalad czy Tüftensalat. Tylko kuchnia lokalna ;-).
Żadne tam Bodaggnsalat, Grombierasalad, Ädäpelschlot, Arbernsalad czy Tüftensalat. Tylko kuchnia lokalna ;-).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz