poniedziałek, 10 listopada 2014

Rocznik 1964 czy 1000 malych bolesti

Mój Krzestny (z ang. Godfather) w latach siedemdziesiątych był właścicielem Skody, a dokładniej modelu 1000MB. Kolor pamiętam – niebiesko-zielony. I z tego co pamiętam to to że zawsze jej coś dolegało. A to akumulator, a to coś z silnikiem, coś z zawieszeniem, zawsze nic poważnego, ale zawsze dolegało. Mój Tata, który od zawsze był kierowcą, a jednocześnie mechanikiem więcej czasu spędzał pod Skodą, niż pod swoją Warszawą. Nic dziwnego (jak się się później dowiedziałem), że 1000MB Czesi tłumaczyli jako 1000 malych bolesi. Ale kochają i odnawiają.
A może Krzesy to węgrowi sprzedał?
Podobnie z radyjkiem, otóż chcą poznać tajemnice polskich głowic UKF (Philips czy nie?) zakupiłem za bardzo skromne pieniądze, grające radio Philips Sirius 433. Bardzo podobne do Relaksa, bardzo podobne. Kolega przywiózł je z pod kieleckiej wioski, z szopy wytargał … i przez ładnych parę miesięcy pogrywało nam w pracy. Nie mniej był poobijane, makabrycznie brudne i takie właśnie – tysiąc małych problemów.
Po pierwsze obudowa – ponieważ w 1964 roku stolarstwo radiowe miało najlepsze lata już za sobą to cała konstrukcja oparta była o płytę paździerzową, chociaż okleina była jeszcze naturalna. Największe uszkodzenie – ślad po solidnym uderzeniu.
 
Najpierw sklejanie płyty paździerzowej – iniekcja kleju. Duże ubytki uzupełnione zostały szpachlówką i fornirem uzupełnione. Użyłąem resztek po renowacji Relaksa, nie był to taki sam orzech ale przy tej wielkości – praktycznie nie do odróżnienia.
Wyczyszczenie chassis tylko pobieżne, brak śladów rdzy czy nalotu. Elektronika w idealnym stanie, żaden z kondensatorów nie wymagał wymiany. Natomiast na skali dał się zauważyć znak czasu – łuszczenie farby.
Przy czym ciekawie na przy krawędziach nadruku trzymała się dobrze ale na większej powierzchni już gorzej. Za pomocą małego pędzelka i modelarskiej farby Humbrol 33 udało się przywrócić jako, tako wygląd.
Pod kątem jednak znać że nie jest to oryginalny lakier tylko odmalowany, ale kto to będzie oglądał – na giełdę nie jadę.
Co ciekawe na ekranie światło odcisnęło swój ślad – widać radio było nastawione na dużą ekspozycje – fotografia 50 lat naświetlana!
Skleiłem także małe pęknięcie w ściance tylniej – widać radio zaliczyło mocne szturchnięcie tępym narzędziem. Nie wytrzymały jednak czasu gąbkowe uszczelnienia skali. Widać postępowe technologie lat sześćdziesiątych (tworzywa sztuczne) jednak nie były najsolidniejsze.
Troszke bejcy i miejsc po wklejkach nie widać.
Zastąpiłem je aksamitkami, pamiętam że takie (w różnych kolorach – zależnie od klasy) były częścią galowego mundurka w mojej podstawówce. Cena poniżej 2 zł na mb, jednak źródło tego specjału okazało się tylko jedno – hurtownia przy Al. Krakowskiej. Mają tam dla krawcowych wszystko, wszystko. No brakuje tylko oryginalnych żakardów dla starszych odbiorników. Ale kto wie, ja by dobrze poszukać:-)
Wyczyszczenie gałeczek (woda i mydło) okazało się formalnością.
Radio powinno się czuć wyglancowane, wyszorowane i aksamitką podwiązane – zupełnie jak my w siedemdziesiątych latach na szkolnym apelu z okazji Rewolucji Październikowej.
A tu nie skromnie przygrywa korporacjo-ludkom w ich codziennym trudzie wypełniania kolejnych tabelek.


1 komentarz:

  1. Poniewaz Twoj blog nie doczekał sie jakoś to wpisuję.Zaczne od 1000 MB czyli małych błędow.Moj teśc Jerzy posiadał ten czesko-słowacki wynalazek w latch 70-ych.Chetniej oddał mi rękę ukochanej córeczki niz koło vozidla ale kiedys musial.Najechał nas Wuj (a własciwie c..j) z Hamryki i trzeba go było zaiwźc do Auschwitz gdzie wczasował w czasie wojny ale nie na wieżyczkach tylko po wewnętrznej stronie.W tej Hameryce nie znali się na samochodach i produkowali monstra co nie skręcalł a żarły i 25 l/100 km a do tego w automacie.Więc padło na mnie.Wuj wciąż krecił nosem na wyrob RWPG a ja zwawo machałem lewarkiem aby woz pomykal gierkówką.W świętym mieście co się chowa napadlo na oberwanie chmury.Pokornie stanęlismy w szergu autek a tu lalo jak z wanny. Po kilku minutach woda nie nadazyla spływać z asfaltu pseudoautostrady i zaczęło nas znosić do rowu! Nie powiem sporo strachu było.Ale po okolo 15 minutach zaczeły pojawiać sie przecieki wody ze wszelkich mozliwych miejsc.Nawet spod przedniej i tylnej szyby.Zanim Skodovka zamienła sie w akwarium burza ucichła.
    No to teraz o Philipsie.Z 5 lat temu udalem sie wozem do Poddębic aby nabyć skrzynie do posiadanego chassis Amati W 1194.Około 60 km po lodzie.Skrzynia za darmo prawie nie licząc kosztow paliwa i starchu ale na półce stalo radio oblepione 2-3 cm pasza dla zwierzat.Tylko kawlaeczek skali wyglądał.Nabyłem za 30 zeciszy i o dziwo po powrocie i podlaczeniu przez żarowę toto zagadało na wszystkich zakresach.Spod skorupy wyłonił sie sie Philips 530 Sirius b.podobny do Twojego.Z dobrym UKF!Skrzynia zostala oklejona ładna taopeta samoprzylepna bo fornir pasza nadżarła .Skala i wnętrze w b.dobrym stanie.
    Teraz gra w lubelskim w poczekalni u znajomego lekarza. Miało b.dobry dxwiek pomimo dośc malego eliptycznego głosnika.
    Pozdrawiam Tomasz

    OdpowiedzUsuń