sobota, 18 lipca 2015

Wega czyli mała, czarna, gorąca i słodka

Wega z gwiadzdozbioru Liry (Alpha Lyrae) jest, jednymz najjaśniejszych obiektów na naszym niebie, w konkury stając z Syriuszem, kilkoma gwiazdami i Wenus, Marsem czy innymi planetami.
 Bardzo często wieści nam czas na Wieczerzę Wigiliją,  Nie dziwota zatem, iż Wega znalazła także swoje miejsce kulturze. Poczynając już od mitologii chińskiej, gdzie to rozdzielna z kochankiem Altair (w gwiazdozbiorze Łabędzia) może raz do roku się spotykać poprzez most utworzony przez sroki w poprzek Mlecznej Drogi – za rzekę przez chińczyków uważaną. Aż po przeciętnej jakości, ale dosyć popularny amerykański serial z lat sześćdziesiątych – The Inviders. Weganie atakowali.
Centralny Radiokomitet oszczędził nam oglądania tej produkcji, podobno tylko kilka odcinków wyemitowano - osobiście nie pamiętam. Kochałem Kosmos 1999.

Podobnie polski przemysł radiotechniczny nie wyprodukował takiego radia, jak to które wylądowało u mnie domu.
WEGA BOBBY 465 
Niemiecka firma Wega w roku 1952 wyprodukowała ten egzemplarz i do trwał on do dnia dzisiejszego w bardzo dobrej formie. No wręcz idealnym stanie – grający głośno i wyraźnie.
Co prawda sprzedający określił stan radia jako „raz gra, a raz nie”. Ale mnie przyjemnie zaskoczyło - było sprawne, i to na wszystkich zakresach, włączając w to UKW. Specjalnie zależało mi na tym, gdyż detekcja FM na zboczu charakterystyki to rozwiązanie nietypowe i porzucone przez radiotechnikę na rzecz detektora stosunkowego wcześnie. Przed tym jak powstawały Podhale, Śląsk i Symfonia te dostały przystawkę superreakcyjną, a kochane Calypso już porządny tor FM miało.
Radio jest „dziwne” nie tylko ze względu na tor FM, ale nade wszystko z powodu konstrukcji. Nie ma typowej formy skrzynki, ale wygląda jak toster lub statek wegan z wspomnianego filmu.
Obudowa to dwie skorupy (spód i  góra) połączone śrubami dwiema (jednej brakuje) a wszelkie informacje co i jak połączyć znajduja się na spodniej tekturce.
I tu dochodzimy do największej niespodzianki jaką zgotował nam projektant – wszystkie przewody łącznie z zasilaniem rozprowadzone są na boki. Czyli radio postawione na stoliku i tak otoczone było plątaniną kabelków. No jakoś nie pasuje mi to do porządnego niemieckiego domu. W dodatku głośnik grający – do tyłu. No w 1952 roku czysty odlot.
zasilane 
Radio jest zasilane bezpośrednio z sieci, przez co lampy z serii U w środku się znajdują, i to rzadkie u nas UC92, UCH42, UAF42, UCL81 i UY41. Cieszyłem się, że gra i to przyzwoicie, a że chwilowo z okna PKiN widzę to i UKF ładny, co ciekawe nie tak trudno dostroić na krawędzi detekcji. Na długich Jedynka, a pod wieczór i średnie i krótkie się pojawiły i to na antenie KD (kawał druta).
To wspomnę, że nie jest pierwsza Wega jakiej słucham. Otóż po dzielnym rozmontowaniu przez mnie Menueta (któremu ten cały blog dedykuję ) pojawiła się w zastępstwie Vega 402. Była w moim rodzinnym domu przez długie lata podstawowym odbiornikiem. 
Vega 402, trochę zniszczona
Ruska, prosta i grająca no tyle, że strasznie żarła płaskie baterie 4,5V i jedna z moich pierwszych samodzielnych konstrukcji elektronicznych to zasilacz sieciowy mocowany w miejscu baterii.
Ktoś też kombinował z zasilaniem.
Związek radziecki w radiotecnice nie był może przodujący ale za to nie szczędził wydatków w podboju kosmosu. Nie tylko lotów okołoziemskich ale i międzyplanetarnych. W latach osiemdziesiątych na bazie sond Wenera służących do badania błękitnej planety powstała misja WEGA. łącząca dwa cele Wenus i kometę Halleya.
Vega Spacecraft on display at the Udvar Hazy Center. (Photos: Richard Kruse, 2008)
Misja, a właściwie dwie (Wega 1 i Wega 2), połączyły badanie Wenus (przelot, balon stratosferyczny i lądownik) z przelotem w ogonie komety Halleya. Misje prawie udane, nie licząc faktu, że od balonu  lądownik odłączył się na zbyt dużej wysokości (20km) i nie przekazał żadnych danych, a i główna kamera przez pył z komety została uszkodzona. I tak to lepszy los niż kolejne sondy z serii Fobos – pierwsza została omyłkowo wyłączona przez operatora – pomylono przecinek z kropką. Druga po udanym wejściu na orbitę synchroniczną z satelitą Marsa, kilka dni przed planowanym zrzuceniu lądowników zamilkła – prawdopodobnie uszkodził się komputer pokładowy.  Chociaż niektórzy uważają, że było inaczej"Dowody" nawet publikują.

Moja Wega grała kilkadziesiąt minut, niestety musiałem ją opuścić na kilka minut – gdy wróciłem – już nie. Dokładnie jak w opisie sprzedawcy. Próby uruchomienia jak na razie nie udały się.
A może ten goracy kondensator to przyczyna wszystkich problemów?
A ponieważ z powodu remontu mieszkania mam utrudniony dostęp do warsztatu – musi poczekać. Ale i  tak mi łatwiej niż Rosjanom, na Marsa nie słyszałem by się ktoś wybierał. A może sama się znów odezwie – Philae tak zrobił. Niemiecka technika, no może europejska.

Mój kolega z Ekwadoru mówił, że „kawa powinna być jak kobieta – mała czarna gorąca i słodka.” Wega taka była to jednak żeński pierwiastek.
„ … i pita w łóżku” – dodawał po chwili

Dziękuję sprzedawcy leszku1962 za udostępnienie zdjęć Vegi 402, moja sie nie zachowała nawet na zdjęciach.


3 komentarze:

  1. Taki doświadczony radiowiec, a taki błąd :( Nie włącza się na długie granie radia bez przejrzenia, niestety kondensatory z tamtch czasów nie nadają się do niczego (zwłaszcza te "cukierkowe" są jeszcze gorsze niż te w szklanych rurkach), lepiej od razu zmienić niż liczyć się z tym, że poprzepalają się choćby oporniki redukcyjne. Nie mówiąc o tym, jak cierpią UCL81 i UY41 :(

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, technika nie jest tolerancyjana. Nie znosi "wypróbowania" nawet na pięć minut - bo tyle radio grało.
    Człowiek uczy się na błędach, najlepiej cudzych - dlatego też wszystkich przestrzegam. Nie zawsze żarówka włączona w obwód zasilania uratuje.

    Po diagnozie i naprawie przedstawię raport. Może komuś się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogłem czekać - sprawdziłem. Wszysttkie lampy ładnie przeżyły. Oczywiście zawiódł podejżany kondensator - zwarcie. A radio uratował sąsiad - rezystor 125om poświęcił swoje marne drutowe życie.
    To te elementy na ostatnim zdjęciu.
    No i lekcja - nie ma co próbować - trzeba sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń