Jednym z radyjek, które od bardzo dawna czeka na swoje
ponowne życie jest Polski Philips 6-39A.
Oryginał u kolegi.
Już się za niego zabrałem, już głośnik
naprawiłem, już z kolegą stolarzem zaczęliśmy się do odtworzenia skrzynki
zabierać, ale jakoś od ponad trzech lat no - nie idzie.
Majster się do roboty zabrał, ale ...
Chassis czeka w
skrzynce (po bananach), a na odbudowę obudowy
no nie ma siły majstra namówić.
Ta się rozsypała - dosłownie.
Fachowiec jest, na brak zamówień nie narzeka i
jakoś ta skrzyneczkę to tak na boku trzyma. Rozumiem – roboty ze dwa dni, aby tą
bazę ze sklejki zrobić, zarobek mizerny. Z fornirowaniem to zupełnie inna rzecz
– robiłbym sam, ale przy tej skali i
rozmiarach to jeszcze nie miałem możliwości stolarskiej pasji dać się wyżyć.
Nie wiem, czy umiem czy nie – pasuje spróbować. Tylko, że jako jestem amatorem,
a nie fachowcem to i warsztatu stolarskiego też nie mam. W międzyczasie
pozyskałem znaczek (i kolegę chrzan49) Philipsa, głośnik pomagał naprawiać kolega staku,
a w celu pomiarów skrzynki do kolegi kraz zawitałem. Zyskiwałem znajomości,
kontakty a radio stało. Stało i czekało.
Nie tak dawno pojawiło się w Stalowej Woli radyjko, ten sam
model. No jakoś specjalnie drogie nie było, ale liczyłem, że chociażby budowy sklejkowej
konstrukcji uda się ominąć – no może i można ale fornirowania się nie ominie. Kolega,
który grzecznościowo odbierał dwa razy pytał czy ja to naprawdę wiem co
kupiłem.
W worku przyjechało by nie rozsypać się po bagażniku.
W ubiegłym tygodniu pojawiła się oferta „Obudowa radia Philips
i jakaś instalacja wewnątrz” cena zupełnie ok., a w dodatku jest tylna ścianka!
Tkanina akceptowalnie zachowana – chyba da się uratować. Było blisko
podjechałem, i mam. Chyba praca ruszy nad tym modelem. Ciekawość moją przyciągnęła ta „instalacja”.
No i głośnik też jest!
Okazało się, że jest to (lub miało być) jedno-tranzystorowy odbiornik radiowy
całkiem amatorskiej budowy. Znalazłem
tam cewki nawinięte na karkasie ze starej butelki płynu Ludwik, takiej jak zapamiętałem
z dzieciństwa – ciemnozielonej i co najwyżej półlitrowej. Kondensator zmienny –
jedna połówka wykorzystana, pokrętło chyba od telewizora. Druga bardzo
dokładnie opisana, że zwarta. Zresztą opisów autor nie żałował, ciekawe czy dla
siebie czy dla „klienta”.
Przełącznik zakresów i wyłacznik w jednym.
Kondensator Telpodu o kilku nanofadach do anteny,
dioda germanowa, transformator głośnikowy i tranzystor. Taki jak pamiętam ze
wzmacniacza m.cz. gramofonu Mister Hit.
Do tego zwykły wyłącznik sieciowy, dokładnie
taki jaki pamiętam z domu w Bukowinie. Te artefakty pozywają datować tą
przebudowę, a raczej dewastację, gdzieś na lata siedemdziesiąte, tak bliżej
pierwszej połowy. Zagadką pozostaje czy ta instalacja działała – coś mi się
zdaje, że nie. Pomimo, że była już porozpinana to zda się kompletna. A w całej
tej konstrukcji nie uświadczyłem jakiegokolwiek rezystora. Ciekawe jak baza był
polaryzowana?
Oj, żywo mi to
przypominało opisy z fantastycznej, fascynującej, ale miejscami fantazjującej
książki J.Wojciechowskiego „Nowoczesne Zabawki”.
Wydań Nowoczesnych Zabawek było sporo.
Czego tam nie było – był (jak
pamiętam) wzmacniacz na jednym TG70 co kilka, jeżeli nie kilkanaście watów miał
mocy, lub raczej miał mieć. Był i TG50 co żarókami sterowały i prawie ampera prąd wytrzymywały.
Inspirowało, dawało prostą i szybką receptę, no nie zawsze działającą. Tyle, że
efekt mógł być rozczarowujący. Jeśli tak to „konstrukcja” szła na półkę, do
pudła itd. Prawdopodobnie tak się stało i w tym przypadku.
"Instalacja" do śmietnika - no diodę i tranzystor zachowałem.
Czterdzieści lat
później z całego tego radio to najcenniejsza jest obudowa. Na całe szczęście z tym
zabytkiem majsterkowicz obszedł się w miarę oszczędnie – kilka dodatkowych otworków w tylniej ściance, dwa (niestety z boku) i za
mocno wkręcony drewno wkręt we froncie (wyprysk w fornirze) to chyba całość
zniszczeń.
Te dwie dziurki to można zaszpachlować.
Dużo mniej niż korniki (pierwszy) czy wilgoć (drugi) spustoszeń. Mam
nadzieję, że skoro już wszystko mam to może się uda mi się połączyć (już nieco
ostudzony) zapał neofity i zdobyte w między czasie doświadczenia, i tak po
kilku latach czekania ta restauracja będzie profesjonalna i fachowa. Bo jak
wiemy na fachowca to czekać możemy długo. No chyba, że możemy liczyć na pomoc
importowanych. Kolega Zygmunt przyklejał ostatnio listwę do Saby.
Ja doliczyłem
się francuza, szweda, jednego ruska (ten zielony z bazaru), no i dwu
plastikowych chińczyków.
No mnie pozostał jeszcze problem - fornir w jednym miejscu jest zdeformowany i odklejony.
Najpierw podzięekowania za cud dary z dnia dzisiejszego.Fałdki forniru Proponuję namoczyć lignina +woda +folia aby nie podsychało a potem prasujemy przez szmatkę jak portki na pierwszą randkę. Wraz z ze skrzynką dostałeś Wojciechu prima wyłącznik z epoki wujka Gierka a nawet Gomuły i bezcenne ceweczki.Zabieram się za oblukanie darów. Tomasz
Akurat mnie doświadczenie nauczyło, że wyłącznik warto zostawić. Wyłącznikami z demontażu, właśnie natynkowymi, robiłem pewne urządzenie w którym musiałem włączać oświetlenie fotografowanych obiektów. Z boku płyty bazowej po prostu wkręciłem w nią kilka takich starych natynkowych włączników. Każdy inny, ale przynajmniej wiadomo co się włącza bez patrzenia. Pozdrawiam Stały Czytelnik
Pokrętło pochodzi z "Belwedera" lub innych, pochodnych od niego telewizorów, takich jak "Szmaragd", "szafir", Turkus", Klejnot" i pierwsze Neptuny. W II połowie lat 80-tych te telewizory masowo szły do kasacji, pamiętam że był czas kiedy przy śmietniku codziennie jakiś stał. Bardziej opłacało się wyjść na podwórko dosłownie po 2-3 oporniki niż jechać i kupować je w sklepach ZURT czy innym BOMiSie. Możliwe że i to radio powstało w podobnym czasie, zwłaszcza że butelka po Ludwiku też by na to wskazywała, wtedy jeszcze były te zielone. Z drugiej strony amatorska budowa takich radyj z byle czego to raczej dekada lub nawet dwie wcześniej...
Najpierw podzięekowania za cud dary z dnia dzisiejszego.Fałdki forniru Proponuję namoczyć lignina +woda +folia aby nie podsychało a potem prasujemy przez szmatkę jak portki na pierwszą randkę. Wraz z ze skrzynką dostałeś Wojciechu prima wyłącznik z epoki wujka Gierka a nawet Gomuły i bezcenne ceweczki.Zabieram się za oblukanie darów.
OdpowiedzUsuńTomasz
Akurat mnie doświadczenie nauczyło, że wyłącznik warto zostawić. Wyłącznikami z demontażu, właśnie natynkowymi, robiłem pewne urządzenie w którym musiałem włączać oświetlenie fotografowanych obiektów. Z boku płyty bazowej po prostu wkręciłem w nią kilka takich starych natynkowych włączników. Każdy inny, ale przynajmniej wiadomo co się włącza bez patrzenia.
UsuńPozdrawiam
Stały Czytelnik
Pokrętło pochodzi z "Belwedera" lub innych, pochodnych od niego telewizorów, takich jak "Szmaragd", "szafir", Turkus", Klejnot" i pierwsze Neptuny. W II połowie lat 80-tych te telewizory masowo szły do kasacji, pamiętam że był czas kiedy przy śmietniku codziennie jakiś stał. Bardziej opłacało się wyjść na podwórko dosłownie po 2-3 oporniki niż jechać i kupować je w sklepach ZURT czy innym BOMiSie. Możliwe że i to radio powstało w podobnym czasie, zwłaszcza że butelka po Ludwiku też by na to wskazywała, wtedy jeszcze były te zielone. Z drugiej strony amatorska budowa takich radyj z byle czego to raczej dekada lub nawet dwie wcześniej...
OdpowiedzUsuń