Kiedyś, lat temu już ze dwadzieścia, ubawiłem się setnie,
kiedy zaproszony do domu przyjaciół w kuchni spostrzegłem lodówkę. A właściwie
jej „naprawioną” rączkę. Z jednej strony było to tak olśniewająco logiczne, co
śmieszne jednocześnie. Pan domu był lekarzem zatem arcy-normalnym mogło się
zdawać w tej sytuacji, że rączka była zabandażowana! Mając techniczne podejście
coś takiego to bym skleił, jak trzeba skręcił, a tu – chirurg miękki i
najbliższa technologia użyta. Rączka się najprawdopodobniej nie zrosła, ale
głowę dam, że wiele miesięcy tak służyła. Fachowa robota.
Sposobów radzenia z problemami jest zazwyczaj wiele, ale
często wybór tego czy innego rozwiązania narzucają nasze umiejętności, dostępne
tu i teraz narzędzia czy nawet rodzinne tradycje. Radiotechnika wyrosła aparatów
elektrycznych, te zaś powstawały w warsztatach gdzie obróbka materiałów
(drewna, mosiądzu czy innych) opierała się o typową obróbkę mechaniczną –
cięcie, wiercenie, nitowanie i podobne. W starszych podręcznikach wiele
informacji jest poświęcone sugestiom jak przygotować w zasadzie mechaniczny
warsztat do naprawy radiowych odbiorników.
Zygmunt ostatnio otrzymał do naprawy ładnie zachowaną AGĘ, dosyć
wczesny model, obiecujący.
Naprawiana AGA to model RSZ-47-E nie opisana przez Trusza (schemat), a więc trochę zapomniana. |
Dosyć szybko okazało się, że limitującym uszkodzeniem jest
przerwa w cewce wzbudzenia, czyli w staroświeckim elektryków języku - w
magneśnicy. Pierwszy raz spotkałem się z takim głośnikiem w Stern-ie. W czasach
gdy technologia magnesów stałych była (w porównaniu z dzisiejszymi neodymowymi)
w powijakach, to stosowano taką kombinację. Uzwojenie magneśnicy wytwarzało
pole magnetyczne głośnika, a jednocześnie jego indukcyjność była wykorzystana w filtrze LC zasilania anodowego.
Uzwojenie takie liczące kilka lub kilkanaście tysięcy zwojów, nawet przy
skromnym prądzie anodowym jednocześnie dawało sporo Gausów (dla głośnika) i
kilka Henrów dla zasilacza. W zasadzie rozwiązanie idealne, nawet te zmiany
pola magnetycznego powodowane składową zmienną anodowego prądu prawie udawało
się usunąć za pomocą kompensacyjnego uzwojenia w szereg z cewką głośnikową podłączanego.
Opis późniejszej wersji głośnika. |
Ale wróćmy do
rzeczonej magneśnicy.
No niby przerwa w uzwojeniu to problem niewielki, ale
budowa głośnika nie zachęcała do jego rozbiórki od przodu (odklejenie resorów,
etc.) bo i tak do cewki nie było się jak dobrać. Jarzmo było zaspawane. Do
głośnika trzeba było dobrać się od tyłu, rozcinając spawy.
Tutaj Zygmunt po konsultacji
z kolegą Hirkiem (dziękujemy !) opracował technologię naprawy następująco – z braku możliwości przeprowadzenia
prac spawalniczych, wykorzystane zostaną zastępcze połączenia śrubowe. W
jarzmie zostaną wywiercone cztery śruby zastępując dotychczasowe połączenia.
Po dokładnym zabezpieczeniu głośnika zostały nawiercone 4 otwory, następnie
nagwintowane.
Pokrętka do tej czynności to rodzinna pamiątka – zdecydowanie przedwojenna.
Szlifierką kątową odcięte zostały cztery małe spawy i cewka jest wolna.
Nie dało się znaleźć uszkodzenia w warstwie wierzchniej.
Bardzo dobrze widoczne uzwojenie kompensujące - w szereg z cewką głośnika włączane. |
Skręcenie i centrowanie głośnika okazało się dużo prostsze niż w moich obawach.
Głośnik sprawny i naprawiony – zupełnie jak kręgosłup u mojego szwagra –
fachowo przez ortopedów konfirmatkami poskręcany.
Do całkowitej naprawy wystarczyło jeszcze
kilka papierowych kondensatorów współczesnymi podeprzeć, tak aby punkt pracy
lamp zachować. Jedna rzecz, która była wadliwa to kondensator 15pF, zastąpiony
przez naprawiacza-partacza solidnym kabelkiem –Po co? Dlaczego? Usunięcie tego ożywiło radio na wszystkich zakresach. Zleceniodawca był tak zadowolony, że pozostawił w podzięce inne ciekawe radyjko.
Philipsa 208U, też ze wzbudnicą w głośniku.
Ale to inna historia.
Tu już nie tylko ślusarskie rodzinne tradycje trzeba będzie
przywołać, ale i na studiach nabyte.
Izolacja praktycznie w całości pokruszona
i radio trzeba będzie odrutować od nowa.
Zygmunt będzie musiał się powołać nie
tylko na dziadka mistrzowski dyplom, ale i na własny, inżynierski - z prądem i elektromagnesem związany.
Strach nawet patrzeć, izolacja się rozsypuje. |
Przodka dyplom cechowy. |
Szwagier sanitariusz pękniętą rączkę od żelazka owijał plastrem,a oklejającą się tapetę mocował też plastrem.W grupie medycznej chyba to jest ok.Ciekawe jak sobie radzą inni,o kobietach nie wspomnę.Sruby przy głośniku mało stylowe.Ale to drobiazg,kierunek słuszny.Andrzej
OdpowiedzUsuńDo jednego z przedwojennych Philipsów taki głośnik zregenerowali mi w Lublinie na ul.Kunickiego(wielkie dzięki!)na szczęście wzbudnica była cała.Głośnik taki bez wzbudzenia podłączony na próbę do Unitrowskiej Toski też wytwarza dzwięki niestety bardzo ciche(histereza żelaznego rdzenia)ale gra.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń