Któregoś dnia, po jakichś pracach przy sprawdzaniu
wzmacniacza m.cz. stwierdziłem, że mój ulubiony generator nie działa. Kupiłem
go już bardzo dawno, na Wolumenie, chyba od od Pana Sławka. Kupiłem, bo miałem
sentyment jeszcze z czasów studenckich, kiedy to stanowił źródło sygnałów dla
wielu ćwiczeń laboratoryjnych czy to pracowni fizycznej czy elektrotechnicznej.
Prosty, akustyczny bez wodotrysków, ale sprawny i godny zaufania. Meratronik
G432.
Wcześniej już dało się
zaobserwować jego niedomagania, jak brak płynności regulacji amplitudy czy też
trudność z ustawieniem zera (bez wartości stałej na wyjściu). Po prostu
potencjometry okazały się już wytarte. Tego dnia na wyjściu sygnału nie było,
no tylko na wyjściu bo na wyjściach bananowych prostokąt, trójkąt i sinus były.
Rozkręciłem tą konstrukcję i moim oczom ukazał się środek.
Bardzo ładny środek.
Jedna płytka drukowana, bardzo ładnie rozplanowana.
 |
W dokumentacji jest wcześniejsza wersja - jeszcze bez użycia układu UL1111. Zastąpił on dobieraną parę tranzystorów. |
I
czysta, jakiś konstruktor geniusz umieścił ja do góry nogami co powoduje, że
żaden paproch, żaden kurz nie siada. Genialne w swojej prostocie, proste w swej
genialności.
Rezystory w szeregach, w szeregach tranzystory. Wszystko krajowe z
dobrych, złotych czasów polskiej elektroniki. Czysta przyjemność oglądania,
czyste - przyjemnie oglądać. Pomyśleć, że będę to musiał lutować, wymieniać, a
może coś sztukować jakiś taki niesmak powodowało.
Ale nic to – trzeba zabrać się za to co wiemy, że jest źle –
potencjometry.
Tu zmyślność konstruktorów mechaniki w postaci osadzenia tychże
w wytłoczonych zagłębieniach spowodował, że jednego nie udało mi się
posiadanymi narzędziami wykręcić, ale dało się za to zdjąć obudowę i
czyszczenie od tyłu przeprowadzić.
 |
Poddał się od tyłu. |
Drugi (ten od składowej stałej) uległ bez
oporu, ale z kolei okazał się tak solidnie zahermetyzowany, że korzystając z
zapasów postanowiłem wymienić go na inny. Tak jak on solidny, tak samo
telopod-owski, no chyba tylko jeszcze bardziej zalany żywicą.
 |
Podobno WP oznaczało odbiór wojskowy, w tamtych czasach to powinno być chyba LWP ? |
Widać produkcja
specjalna.
Krótkie sprawdzenie rezultatów – generator działa, sygnał
reguluje się płynnie – słowem brak uszkodzeń.
 |
Po wymianie, ten po prawej, aż grzeszy nowością. |
Tylko się cieszyć, ale że mamy
otwarty generator i mamy dostępną instrukcję serwisową to grzechem zaniedbania
(w sensie niewykorzystania okazji) byłoby pozostawienie go jak jest, bez
regulacji, bez kalibracji.
 |
Dla łatwiejszej pracy - rozpisanie elementów regulacyjnych. |
Zaczynamy oczywiście od napięć zasilających.
Potencjometrami RV12
i RV13 ustawiamy +12V i – 12V.
I tu wielka pochwała dla konstruktorów. Na
płytce drukowanej są dwa mostki, które umożliwiają odłączenie napięć
zasilających od reszty układu przy regulacji zasilaczy.
Widać, że w procesie
produkcji najpierw były ustawiane napięcia, a dopiero jak były poprawne były
podawane dalej. Ktoś o tym pomyślał, ktoś to zrobił. Chwała konstruktorom! A
przy serwisowaniu łatwo się było wczepić woltomierzem. U mnie nie było źle, jednego napięcia nie korygowałem, a
drugie minimalnie, ot 100mV za mało.
Krokiem drugim było ustalenie symetrii przebiegu
prostokątnego, tak by na przerzutniku Schmitta czas trwania 0 i 1 był dokładnie
taki sam - symetryczny przebieg prostokątny na wyjściu z generatora.
W instrukcji serwisowej jest specjalna uwaga co do liniowości
podstawy czasu (bo to epoka analogowa była), ale przy cyfrowym oscyloskopie
problemy te znikają.
I u mnie okazało się, że po latach trzeba było zauważalnie
skorygować i ustawić symetrię w górze i w dole zakresu
przestrajania. Zupełnie jak w strojeniu heterodyny czy obwodów wejściowych.
Tyle, że tu tylko PR-ki, a nie cewka i kondensator. Trochę trzeba było
skorygować. Pomiędzy tymi iteracyjnymi krokami trzeba było korygować RV4 – tak
by trzymać amplitudę 10Vpp.
Kolejnym krokiem jest ustawienie w miarę stabilnej amplitudy
przebiegu trójkątnego.
W integratorze przebieg prostokątny jest zamieniany na
trójkątny. Przy wyższych częstotliwościach musi być to kompensowane. Kondensator
C7 pracuje w sprzężeniu zwrotnym. Z prostokąta przez całkowanie mamy trójkąt.
Sinus powstaje z trójkątnego przebiegu w generatorze w sposób "nie naturalny", nie z różniczkowych
równań zrodzony, ale w sposób całkowicie sztuczny, poprzez brutalne przycinanie przebiegu
trójkątnego, w układzie diodowo–rezytorowym.
Powstaje w ten sposób
coś co dość do sinusoidy podobne jest. Instrukcja regulacji tego elementu zakłada
użycie miernika zniekształceń nieliniowych jako podstawowego przyrządu. Im
przebieg do sinusa bardziej zbliżony, tym zniekształceń mniej. Szczęśliwie
miałem miernik.
 |
Nawet przyrządy z epoki udało się użyć. |
Ale jak nie ma, to można się oscyloskopem posłużyć i
„organoleptycznie” do regulacji przystąpić. Służą do tego RV7 i RV8, a
korygujemy napięcie na 10Vpp RV9.
Koniecznie trzeba jeszcze sprawdzić czy
amplituda jest stała w całym zakresie (a właściwie zakresach x100, x1000 i
x10k) służy temu kondensator-trymer C20.
Ostatnią czynnością jest ustawienie właściwej
częstotliwości.
 |
Falomierz liczący to oczywiście częstotliwościomierz, tak archaicznie nazwany. |
Jest ona zmieniana potencjometrem RV 1 gdzie skrajne wielkości
są korygowane trymerami RV3 (góra) i RV2 (dół). Tu warto zaznaczyć, że główne
potencjometry były specjalnie dobierane/selekcjonowane i do nich też
dostosowane skale.
Korektę częstotliwości dla 1,1 zakresu (odpowiednio dla
110kHz i 1,1 MHz ) wykonujemy C15 i C17.
Pozostaje już tylko cieszyć się przyrządem. Mnie cieszy już
wiele lat, słowem można było zrobić coś dobrego, praktycznego, no można. Wiem,
że w niewiele większej cenie można kupić chiński, z wyświetlaczem, modulacją i
innymi bajerami, ale jakoś nie wyobrażam sobie napraw czy regulacji takiego
generatora za 30 czy 40 lat. A Meratronik – proszę można.
 |
No może jeszcze troszkę obudowę trzeba doczyścić. |
Przed przystąpieniem do rozkręcania zrobiłem zdjęcie
przyrządu, teraz po całej akcie dopiero zauważyłem dlaczego nie działał.
 |
Tak - żaden przycisk nie był wciśnięty ! |