niedziela, 8 sierpnia 2021

Tetris czyli errare humanum est.

 Tetris z pewnością nie jest jedną z pierwszych gier komputerowych, ale zdecydowanie należy do czołówki tych, które dosłownie zawojowały świat. To jego rozpowszechnianie, szerzenie nie było tyle efektem kampanii reklamowych czy jakiegoś mniej lub bardziej wyrafinowanego marketingu co raczej napędzane szczególnymi cechami tej zabawy. Zdaje się, że kluczową rolę odgrywała tutaj swoista interakcja z elementami naszej psychiki. Nie jestem z żaden sposób związany z tą dziedziną wiedzy, tj. psychologią gry, ale pozwolę sobie zaryzykować, że tym elementem, który wciągał było mocno ukorzenione w naszej psyche dążenie do doskonałości. No może troszkę upraszczając: dążenie do naprawiania swoich błędów. Zatkanie dziury na jeden czy dwa klocki staje się tak ważnym zadaniem jak spłacenie długu, zdanie zaległego egzaminu czy poprawa dwói z matmy. A już te działania nam skutecznie wszelkimi środkami przymusu do głowy wbijano, nie ma się co dziwić, że w genach się utrwaliły.

Tyle godzin ta gra pochłania, że ...

Przebudowując zasilacz anodowy, też ze swojego rodzaju klocków go budowałem. 

W zamiarze - wszystko poukładane.

Oczywiście największym klockiem, klocem w zasadzie, był transformator sieciowy, który to nie bardzo się w dotychczasowej lokacji mógł znaleźć, więc został przesunięty (funkcja w Tetrisie niedostępna) na środek, z wykorzystaniem dwóch istniejących otworów. Wykorzystałem też dwa radiatory, kiedyś do czegoś za kilka złotych nabyte, by odprowadzać ciepło ze stabilizatorów. 

Pierwsze przymiarki

Jeden układ zasilacza z napięciami niskimi (żarzenia) po lewej, a drugi z anodowymi po prawej stronie tego doskonałego transformatora umieściłem. Jak już czytelnicy bloga wiedzą płytki drukowane zaprojektowałem i wykonałem. No i człowiek znów popełnił błędy, a to odbicie lustrzane nie wyszło, a to prawa z lewą strona się myknęła i jak już do składania przyszło to okazało się, że stabilizatory od spodu do radiatora należy przykręcić (a otwory na przeprowadzanie nóżek sumiennie wypracowałem), a tranzystory mocy w anodowym na wierzchu.
Już zmiany i poprawki

To, że przykręcone do druku ni jak przylutować się nie da (brak dostępu) to skutkowało koniecznością wstawienia tulejek i lutowaniem po montażu. Dodam, że zmiana ograniczników prądu wymusiła dołożenie jednego kenarem poprowadzonego połączenia oraz wykręcenie tranzystora w takie esy-floresy, że wygląda jak klocek L postawiony na szpicu. 

Inna kwestia to błędne pomysły projektowe. Zasilacz napięcia ujemnego chciałem zbudować w oparciu o LM337L, tak by sam się ograniczał prąd do 150mA, ale się okazało się, że z transformatora po wyprostowaniu jest ponad 60V, wiec najpierw stopień na tranzystorze pnp do 40V obniżający najpierw zaprojektowałem. Później kiedy okazało się, że nawet przy zerowym poborze prądu obciążony tylko dzielnikiem napięć układ stabilizatora grzeje się niemiłosiernie, to cała koncepcja (i płytka ) wzięła w łeb. 

A miło być tak pięknie - wersja pierwotna.

Błąd polegał na optymistycznym założeniu  można zejść do zera z napięciem wyjściowym przy pełnym wejściowym. Praktyka wykazała, że tak przykład gdzieś powiedzmy przy  5V na wyjściu to mamy już kilka mA prądu płynącego przez stabilizator do dzielnika napięć. 

Kolejny błąd konstrukcyjny - trzeba poprawić.

I właśnie te kilka mA razy 35V woltów do zbicia daje już sporo mW czyli więcej niż stabilizator znieść zdoła.


 Błąd w konstrukcji poprawiłem tak, że zamiast stabilizatora dzielnik napięcia na potencjometrze zastosowałem – czyli tak jak było w oryginale, no tyle że wtórnik na tranzystorze to ładnie prądowo wzmacnia.  Jeszcze muszę pokombinować i zamienić potencjometr na układ z dodatkowym przełącznikiem by zakres 0-55V na kilka podzakresów podzielić by precyzję ustawienia zwiększyć. Jako tako (kiepsko w zasadzie) dało się adaptować przygotowaną płytkę drukowaną, ale na dobrą sprawę tylko dioda prostująca i kondensator elektrolityczny na swoich miejscach pozostali. Reszta – no cóż – ma się czego trzymać i tyle. Tu też po raz kolejny trafiamy na największy dylemat – czy poprawiamy wszystko od początku by było doskonałe czyli robimy nową płytkę (projektujemy, naświetlamy, trawimy i przycinamy) czy biorąc pod uwagę, że to w zasadzie pojedynczy egzemplarz zostawiamy z tymi śladami naszych błędów (jak z siniakami po niezbyt udanej wywiadówce) i przechodzimy dalej, na kolejnym poziomie starając się tam klocki poustawiać. 

W czasie testów obciążeniowych układu napięcia anodowego okazało się, że kolejny tym razem z prądach nie niepięciu  razem błąd popełniłem. Rezultat okazał się spektakularny bo wybuchowy. 

I znów błąd projektowy.

 Przy 50V na wyjściu i 100mA prądu nawet wzmocnienie prądowe tranzystora x20 powodowało, ze stabilizator 5mA miał a razy 300V to … 


Pięknie się rozpadł, z akustycznym efektem. Co prawda koledzy włosi do użycia tranzystora w układzie Darlingtona namawiali. Ale te które tranzystory Darlingtona co po 10 zł w szanowanym poznańskim sklepie z elementami elektronicznymi nabyłem, też się jakimiś takie chińskimi wynalazkami okazały i pracować nie chciały.
hFE 32 - no jak na darlingtona to nie za wysoko.

Może to chiński tester tak tranzystory Darlingtona odnajduje – no nie wiem. Przychodzi przebudować to na MOSFet-y. Znów będzie zabawa z wylutowywaniem, kolejnymi dziurami w radiatorach i sztukowaniem połączeń.

Klocki poukładane, ale dziury są jeszcze.

 To, że Tetris jest nie tylko wciągający, ale i bardzo powiązany z ludzką psychiką powoduje, że stał się obiektem dociekań badaczy zakątków ludzkiego umysłu, a dla mnie układanie klocków (tych elektronicznych) popełnienie błędów i ich naprawianie jest przyjemnością. A doświadczeniami się dzielę, byście, jeśli takie konstrukcje czynić zamierzacie, tych kilka potknięć ominęli.

“Errare humanum est, perseverare autem diabolicum” chciałoby się powiedzieć.

Do roboty zatem. "Per aspera ad astra", że jeszcze raz łaciną okraszę.


1 komentarz:

  1. Kiedyś popełniłem układ do sterowania wyświetlaczem VFD - ale też przekombinowałem. Dokoła wyświetlacza był wianuszek tranzystorów i natychmiast po dołączeniu napięcia zaczęły dymić. Tranzystory ułożone były w śliczny okrąg to wyglądały jak płonące świeczki na torcie. A ja zamiast natychmiast wyłączyć toto patrzyłem urzeczony na to zjawisko. Lampy jednak cierpliwsze na błędy bywają...

    OdpowiedzUsuń