poniedziałek, 21 października 2013

Dyskretny urok holenderki - czyli jak dbać o dzieła starych mistrzów

Trafiło w moje ręce takie małe radyjko, rzekłby człowiek takie kuchenne.


W stanie ogólnie dobrym, jakkolwiek nie grające i z utłuczoną skalą :-(

Miała ta mała holenderka w sobie coś, coś tak nieuchwytnego jak na obrazach starych niderlandzkich mistrzów dostrzec, a właściwie doświadczyć można.

Robert Campin – Portret kobiety


Środek zakurzony był maksymalnie - zda się, iż od nowości nik nigdy do niego nie zaglądał. Bo i po co - grało. Po wymyciu benzyną ekstrakcyjną (kuweta i pędzel) w środku zrobiło się zupełnie jasno i przyjemnie.
Jedyny wymieniony w trakcie naprawy element to kondensator C19 (różowy w dole po lewej stronie).
Uszkodzony był kondensator papierowy, który po podłączeniu dosłownie zagotował i musiał być zastąpiony podobnym. Z epoki miałem niestety tylko różowy, z dumnym napisem W.Germany. A niech popracuje w holenderskim radio, jako rekompensata za rowery.


Już przy demontażu okazało się, iż plastikowa kratka trzyma się na tzw. słowo honoru i lada chwila odpadnie. Nie odpadła - delikatnie odkleiłem. Między kratką a głośnikiem znalazłem zbitkę włókien, które początkowo uznałem za kurz (brak zdjęć), ale okazały się włóknami z membrany głośnika (!). Czas był nie ubłagany, głośnik w jednym miejscu miał przetartą papierową powłokę.

Rozwiązaniem okazało się naklejenie za pomocą rozrzedzonego kleju do drewna łatki z kawałka wyciętego z włókninowej ściereczki uniwersalnej. Po nasiąknięciu klejem włóknina ładnie dała się kształtować za pomocą patyczka do czyszczeniu uszu, aby dostosować do krzywizn zawiesia membrany.
Bohaterowie, klej (jeszcze nie rozrzedzony) i włóknina.

Dla ozdoby bardziej troszkę bejcy orzechowej dopełniło koloru by był taki sam jak wyblakła część głośnika.

Radio konstrukcyjnie jest także ciekawe - posiada troszkę nietypowy układ żarzenia lamp - cześć jest z serii U (żarzone szeregowo), a część równolegle seria E. Pozwoliło to bardzo szybko zidentyfikować uszkodzenie, właściwie trudno nazwać tak zanieczyszczony styk - oryginalny bezpiecznik był OK.

Ponieważ radyjko trafiło do mnie prawie przypadkiem, jako dodatek do innego wylicytowanego, to postanowiłem, iż nie będę się do niego kolekcjonersko przywiązywał. Żona i tak urządziła sromotną awanturę, gdy ta holenderka pojawiła się w domu. Zazdrosna czy co?

Uznałem, że najlepszym miejscem gdzie będzie mogło to radyjko sobie poczekać na wielbiciela jest oczywiście galeria. Do National Gallery w Londynie mam troszkę za daleko. Ale bliziutko, na Kochanej Pradze jest taka galeria, jak najbardziej Galeria Lampowa ! Polecam wszystkim, można się tam zatracić.


Gdy się kiedyś wybiorę do Londynu, nie wiem czy się powstrzymam by nie spojrzeć na spód portretu jednej z mieszkanek Tounai (obraz powyżej) czy czasem nie ma tam podklejenia i uzupełnienia ubytku w tkaninie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz