wtorek, 10 czerwca 2014

Podhale etap II czyli co z woskowo-silikonowej formy wynikło

Znaczkowi Podhale dałem się bardzo długo wysezonować w formie, wyjazd do Konina miał jeszcze "odnogę" do Wrocławia i forma krzepła ponad 48 godzin.

Spotkanie Towarzystwa TRIODA się w międzyczasie odbyło, może mniej liczne, może mnie odbiorników, ale prezentacje na najwyższym poziomie. No i to co jest najważniejsze - masa fantastycznych osobistych spotkań, rozmów i możliwość nawiązywania bezcennych kontaktów. Dziękuję organizatorom. Reportażyk można obejrzeć na TRIODZIE, podobno nawet wciskam się w kadr fotografom. Kolega, który dojechał z wybrzeża okazuje ciekawość najwyższego stopnia (Fot.5).
 
Wracając do piwnicy. Z wielką niecierpliwością (ale i z ostrożnością) zatem przystąpiłem do wyjmowania oryginału z silikonowej masy.

Na szczęście skrzepłą już solidnie, a że stosunek masy formierskiej do składnika B był właściwy, zatem i powstały odlew dosyć solidnym sie okazał. Aż, trochę za solidny.
 
Wyjęcie nie było łatwe, pomimo warstwy wosku udało sie w kilku miejscach silikonowi wniknąć pod mosiężny znaczek. Pomagając sobie nożykiem udało sie jednak wyswobodzić najcenniejszy oryginał.
 
Od woskowo-tekstolitowej podkładki silikon odlepił się bez najmniejszego trudu, plastelina użyta do ograniczenia formy okazała się jednak silnie związana. Nic to odejdzie przy obcinaniu nadlewek. Silikonową formę zawsze obcinam po brzegach, nie chodzi tylko o uzyskanie ładnych (no dobra ładniejszych) brzegów ale przede wszystkim o pozbycie się nierówności. Otóż silikon krzepnąc w formie ma tendencję do tworzenie menisku wklęsłego – przy brzegach jest wyższy.

Poprzec odcięcie ostrym nożem jednocześnie pozbywamy się nierówności i odwrotna strona formy jest płaska co ułatwia odlewanie.

Przy okazji okazało się, że pomimo dużego udziału bąbelków powietrza w świeżej masie formierskiej to jednak większość z nich uwolniła się.

Na razie obywam się bez próżniowego odsysania, ale chyba przyjdzie mi zbudować takie stanowisko.

Pamiętam z bardzo wczesnej młodości, żeby nie powiedzieć z dzieciństwa, jak znajomy moich rodziców Pan Jan Glura z dumą prezentował próżniowe mieszadełko do mas formierskich . Wytwarzał te urządzenia w rzemieślniczym warsztacie, w podwarszawskich Michałowicach. Były to inne czasu (połowa lat siedemdziesiątych) i wszystko co nie było ujęte w wielkich pięcioletnich planach partii musiało być wytworzone sprytem, umiejętnościami i niebywałym talentem organizacyjnym. 

Widać dałem się troszkę choć zaszczepić tym ideom. Nie ocalało już wiele z tej małej fabryczki, gdzie produkowano silniczki do wycieraczek i inne elektro-mechaniczne cudeńka, które nie jak się nie opłacały PRL-owskiemu przemysłowi.

Podciśnienie jeszcze przede mną, trzeba by się rozejrzeć za starym agregatem do lodówki, solidnym kloszem szklanym i grubym kawałkiem gumy.

Na razie postanowiłem pozbyć się nadlewów za pomocą ostrego nożyka, wyniki były takie sobie.




Benedyktyńska ciepliwość wymagana.
Niestety nie uniknąłem kilku potknięć i raczej pierwsze odlewy chyba posłużą do zrobienie kolejnej, już produkcyjnej formy podobnie jak ze znaczkiem –D–I–O–R–A–.

Jako separator pomiędzy szkłem dociskowym i formo - obowiązkowo paier w kratkę nasączony olejem silikonowym.
Pozostało mi jeszcze w strzykawce troszkę zabarwionej na żółtawy kolor żywicy, zatem pierwszy odlew będzie w tej samej tonacji kości słoniowej.
Usuwanie pęcherzyków powietrza

Nakładanie papieru

Grubość znaczka jest tak dwukrotnie wyższa od poprzednich moich prac więc trochę łatwiej napełniało się formę, nie mniej ta sama zasada – należy ostrym końcem pousuwać powstające w żywicy bąbelki.
Okazało się iż forma nie była dobrze wypoziomowana co okazało się po zalaniu żywicy .

Dociskamy czymś co pod ręką.
Mam nadzieję, że żywiczne Podhale będzie miało liczne potomstwo pozbawione już tych wad.

A wracając do Michałowic, to przy tej samej ulicy, 200 metrów dalej mieszka mój kolega, którego pszczelarska pasja zaowocowała łatwym dostępem do najprawdziwszego wosku. Pasja to wielka wspaniała rzecz. Może wybiorę się na jakieś spotkanie koła entuzjastów domowej produkcji miodu, niekoniecznie pitnego. Tam też jest wiele tajemnic, doświadczeń i wiedzy przez pokolenia zbieranej.

P.S. Odlew wyszedł zupełnie ładnie. Może i nada się z tej formy - zobaczę


1 komentarz:

  1. Ładnie wyszło. Nieco obróbki i kolorek dopełnią dzieła. Jeszcze trochę a te wyroby zagoszczą na dobre na stoliku mini -giełdy . Ah te spotkania Triody. Zazdroszczę obecności. Te prelekcje powinne być nagrywane i udostępnione nieobecnym ! Ciekawostka -odbiornik znaleziony pod Złotymi Tarasami. W ogrodzie Krasińskich też odnaleziono jedno radyjko, ale stan typowo wykopaliskowy. Pozdrawiam. Darek

    OdpowiedzUsuń