Model 7E86 Sterna miał być dla mnie jedynie przelotną znajomością. Ani to radio „topowe” jak Beethoven, ani „biały kruk” jak Śląsk, ani też radio pokolenia jak np. Szarotka. Nie pierwszy z UKF-em, nie krajowy, ale taki NRD-owiec z importu, za to ładnie spolszczony (ścianka i skala) i z głowicą na 100 MHz. Z Łodzi radio przyjechało jako „grające”. No może nie okazało się to do końca prawdą, ale obudowa była w bardzo dobrym stanie. Elektronika żyła, ale z głośnika tylko „lampowy” szum.
W transporcie kolega zgubił pokrętło, więc kłopot się pojawił, co prawda sprzedający je ulicy, niestety tylko połowę.
Na szczęście inny Stern już był na części zakupiony i dawcą okazał się świetnym.
Rozsiadło się to radio w warsztacie na pełnych kilka miesięcy. Rozsiadło to na dobre. Na początku powalczyłem o zachowanie ślicznej lampy prostowniczej – zmniejszyłem przewymiarowane kondensatory filtrujące. Odbyła się wielka wymiana prawie wszystkich kondensatorów papierowych. Czas jest nieubłagany – niemieckie, austryjackie czy polskie – bez różnicy wszędzie upływności a elektrolity bez pojemności. No może te przedwojenne się trzymają się lepiej, sprawdzę u Philipsów.
Później odbyła się cała zabawa z głowicą na ECC81 i ilością zwojów wariometrów. Gdy już wszystko układało się jako tako, to za nic nie udawało się zestroić głowicy, tak aby zakres odbieranych fal chociaż w przybliżeniu pokrywał się z zakresem fabrycznym. Udawało się coś odbierać, ale jak by nie kombinować to radio zejść poniżej 95MHz w dolnym krańcu nie chciało. Za to rwało się i 125 MHz odbierać – tam już nie było czego słuchać, generator tylko.
Praktycznie rozmontowałem głowicę do elementów i każdy element sprawdzałem, oczywiście najbardziej uważają na kondensatory w obwodach rezonansowych. Zakupiony za 80 PLN miernik RC zachowywał się zupełnie poprawnie. Małe pojemności (gdy wpływ kabelków jest duży) można tam kompensować ustawiając zero. Wszystkie stałe pojemności były poprawne, a trymery (tu proszę uważnie przeczytać) wskazywały zmianę pojemności o wielkości zgodnej +/- z katalogową. O ile przy pojemnościach rzędu pF-ów można o tym mówić.
Koledzy z forum elektrody zachodzili w głowę co i jak jest nie tak. Pomoc nadchodziła nawet z Taszkientu, podpowiadając że to trymer: „To najczęstsze uszkodzenie trymera wszystkich czasów i narodów. W dzisiejszych czasach w powietrzu jest nie tylko siarka, ale i cała tablica Mendelejewa.”
A ja ciągle nie wierzę – jak to przecież się o kilkanaście pF przestraja.
Małą cienka kreska a problem wielki |
Po zestrojeniu toru FM, najpierw za pomocą pary generator-miernik, potem kombajnu F2324 przyszedł czasz na tor AM.
Na przyrządy |
I na wobulator |
Wygaszenie heterodyny, odsprzężenie obwodu i sygnał z generatora - casno od kabelków |
Aby zestroić heterodynę i filtr wejściowy trzeba się posługiwać skalą odbiornika. Nie bardzo chciałem tą jedyną kruchą i delikatną szklaną płytą operować przy strojeniu to też posłużyłem się wybiegiem. Na kawałek (naklejonej na ekran skali) papierowej taśmy malarskiej przeniosłem tzw. punkty strojenia. Oznaczenia 170 kHz i 300 kHz dla fal długich, 600 kHz i 1400 kHz dla średnich i MHz dla zakresów krótkich bardzo ułatwiły przestrajanie. Dla własnej pamięci pozwoliłem sobie nanieść symbole L i C, bym czasem nie pomylił się co teraz mam stroić.
Takie „słoma - siano” dla początkujących stroicieli. Cudownym pomysłem było użycie generatora DSS gdzie jest możliwość zaprogramowania kilku częstotliwości dostępnych za jednym przyciśnięciem guzika. Na 300 kHz stroimy trymerem i hop 170kHz, przestawiamy wskazówkę na drugi znaczek na tymczasowej skali i stroimy cewką. Znów 300 i znów 170. Myślałem po lekturze, że będzie to trudniejsze.
Może w czasach Lewińskiego, gdy generatory wyglądały tak i miały analogową dokładność to była czynność wymagająca więcej od stroiciela. Teraz to gitarę mój syn stroi na stroik w telefonie (paka taka), a kiedyś to słuch trzeba było mieć. Ot znak czasu. Na krótkich tylko strojenie heterodyny było bardziej krytyczne, dokuczał brak śrubokręta ceramicznego, ten zwykły trzeba było odsunąć na kilka cm by stwierdzić czy jest ok. czy też trzeba poprawić. Cewka też w strojeniu bardzo narowista była, ogromnie czuła. Za to obwody wejściowe przy wyższych częstotliwościach były łatwiejsze, można stwierdzić, że strojenie ich na falach krótkich jest takie trochę umowne.
Korpusy cewek w Sternie wykonane są z jakiegoś delikatnego (acz w czasie trwałego) plastiku, to aby zafiksować je w ustalonych pozycjach kropli emulsyjnej farby użyłem. Jak będzie trzeba to się ją przełamie. Lakier do paznokci rozpuszczając korpus zafiksowałby to na amen. A kto wie może za 50 lat znów ktoś się na tym odbiornikiem pochyli i będzie potrzebował coś podstroić.
Justerowanie okazało się fajną zabawą, wszystko działa jak w książkach pisali a to już tylko końcowe działania. To jak wykończanie upragnionego mieszkania. Trzeba jednak staranności i się nie spieszyć, dobrze przygotować i nie szukać sposobów na skróty. Warto tego zaznać, śrubokrętem i uchem popróbować by móc się cieszyć.
Ja to się będę najbardziej cieszył, gdy ten NRD-owiec mi się z warsztatu wyprowadzi. W innych radiach przyjdzie rdzę skuwać, filtry odgruzowywać czy obudowę cyklinować. Kawał ciężkiej roboty czeka. Jak to przy remoncie bywa. Coś ostatnio żona o remoncie mieszkania wspomina, strach się bać. Kiedy ja to wszystko zrobię? Remont zwłaszcza.
Właśnie nasi wygrali z Niemcami, no reprezentacji w piłkę kopaną trochę to zabrało czasu. Trzeba tylko być dokładnym, mądrych książek trochę poczytać i ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz