poniedziałek, 19 września 2016

Limba czyli osobista relacja z wyjątkowym przedmiotem.

Pamiętam kiedyś opowieść, a właściwie wspomnienia jakiegoś emigranta, który to po 50 latach za oceanem, z typowo amerykańskim akcentem zadał pytanie: czy ta limba nad Morskim Okiem ciągle rośnie?
Limba na pocztówce z 1960 r.
Jak ważne dla kogoś było coś (drzewo) i miejsce i wspomnienie. Fantastyczne.

Limba jest gatunkiem sosny specjalnie poważanym, specjalnie, bo stanowi rzadką jej odmianę, odmianę dość charakterystyczną prze to posiadającą pąki, z których wyrasta 5 igieł – dokładnie 5 igieł.
W mojej rodzinie istniała od zawsze duże uszanowani, że tak to nawę, do Limby. U sąsiada rosły (i rosną dalej) dwa drzewa, z ich szyszek mój Tata wypielęgnował sadzonki, które już drzewami można nazwać, mają ładnych kilka metrów.

Limba to także nazwa jednego z odbiorników DIORY, takiej hybrydy lampowo-tranzystorowej, która w umysłach marketingowców lat sześćdziesiątych miała się kojarzyć z wolnością, (bo na baterie) ludowością (takie czasy) i dostępnością.
Plakat wiszący w holu gmachu Polskiego Radia - Limba najdroższa! 
Limba to jednak coś rzadkiego, endemicznego, szacunkiem i opieką obdarzanego.

Nic zatem dziwnego, iż moja Ciocia (z dużej litery) ma, używa i szanuje przedmiot niezwykły, wyjątkowy. Szafę z drzewa limbowego - praktyczny i piękny prezent ślubny sprze lat ... no wielu.
Do dnia dzisiejszego szafa stoi, jest używana. Ba nawet doczekała się sosnowej kopii.
Ciocia ma lat ponad dziewięćdziesiąt, pamięta czasy, gdy prądu w Bukowinie nie było (elektrownia wiejska to 1936 r.), ale przez te siedemdziesiąt lat ma codzienną, pozytywną i dobrą relację z przedmiotem, który jest wyjątkowy, rzadki i jednocześnie osobisty.

Ja szukam swojej Limby (chociaż jestem właścicielem/hodowcą 3 drzew), niestety tak mało się ich (odbiorników) zachowało, niektóre prawie nie.
Publikacja zdjęcia za zgodą autora.
Mało tego radia się zachowało.



Pojawienie się Limby na rynku było uzupełnione dosyć dużą promocją jak na te czasy. Pojawiały się plakaty - jeden nawet wisi w gmachu Polskiego Radia, były etykiety na pudełkach zapałcznych,
były  ulotki reklamowe. Plakat widziałem, etykietę i reklamówkę mam - ba mam nawet instrukcje obsługi.


Nie mam tylko Limby, radia Limby.

Nie ma w tym radiu jakiegoś specjalnego czegoś (ot, taki gatunek - skrzyżowanie Szarotki i tranzystorów), ale nie ma ich wiele, przez to są wyjątkowe i warte zachowania. Jak limby (drzewa) – podlegają prawnej ochronie.
Obudowy były robione ze zwykłego drewna, chyba nie limbowe bo to jest wyjątkowo sękate. w trudnych warunkach rosło, jest halnym powyginane, jedyne, niepowtarzalne.

A czy zwykła sosna może być też niezwykła? Może – np. jeśli ma w sękach sportretowanego gacka – też w meblowych zbiorach Cioci Marysi.

Radia Sosna nie spotkałem.

P.S. Może ktos potrafi określić autora tego obrazu, którego olejodruk też ozdabia pokój Cioci. Ot, taka mała prywata na koniec.




1 komentarz:

  1. Radio "Sosna 5 igiełek" wymaga cudów i może trza pogadać do obrazu za to szafa Cioci cud marzenie.Też pamiętam jeszcze limby (sosny nie radia) z Bukowiny i zawsze rozkosz było patrzeć.No i na "jasienie" przy chałupach.Niestety starych pięknych chałup na lekarstwo a namnożyło się gargameli i potworków.Samego zaś radyja oczy me na żywo nie widziały jeszcze.
    Pozdrawiam Tomasz

    OdpowiedzUsuń