poniedziałek, 24 kwietnia 2017

RIGA 104 czyli balsam na zimne luty.

Chciałem zrobić koledze małego psikusa i … do Zgierza skierowałem przesyłkę z zakupionym, troszkę przypadkiem radiem VEF 216.  Radyjko było w dobrym stanie, bez większych uszkodzeń czy innych śladów zniszczeń. Tomek troszkę był w kłopocie, ale kiedy tylko przyznałem się do tego uczynku, to kolega nie tylko z gorliwością i pasją, ale z niebywałą szybkością Sprawił radio, w dwa wieczory do pełnego UKF-u 88-108 przestroił. No cóż, przyjemność roboty miałem taką „oddaloną”, ja trzymałem kciuki, Tomek lutował. Uprzednio walczyliśmy z jedną taką oporną Julką, ta do końca nie dała się zwieść. Opornie na 100MHz krnąbrnie się zatrzymała i dalej nie puściła. Do tej pory tak stoi i czeka na półce. Czeka na zdobycie dodatkowych umiejętności przestrajacza. Wiem ile wiem, i ile jeszcze musze praktykować. I w tym celu jakoś tak na i inne radzieckie tranzystory z ryskiej fabryki VEF łaskawym okiem rzuciłem. Co ciekawe, nie cieszą się one jakąś specjalną estymą czy szacunkiem, dostępne są w całkiem dobrym stanie za mnie niż połowę ceny takiego lampowego z Niemiec sprowadzanego.  Nawet świeżo poznany kolega z Rygi, kolekcjoner wszelkich lampowych ryskich specjałów wspomniał, że do tranzystorów nie ma uznania - coś tam jedna trzyma w pudełku z radio-złomem.
Ale mnie jakoś te odbiorniki jakoś dziwnie się spodobały, nie koniecznie za przyczyną  VEF-a 10 Tranzistor, które w dziecinnych latach u cioci widywałem. Jakoś tak szybko przyplątała się Spidola 252 od Józka z Nowego Targu, czy kupiony za dwie dychy w bardzo dobrym stanie VEF 206. No - wprost w rękę wpadły, chyba nie tylko nie tylko dlatego, że mają solidne rączki i łatwo złapać.
Dwa tygodnie temu skrzyknęło się kilka sklepów ze starociami na warszawskiej Pradze i przez FB impreza Cuda Wianki powstała. Strona, mapka,
Mapka troszkę wyświechtana, znaczy się używana była.
Ślubna pod rękę, i w sobotnie przedpołudnie idziemy. Już w pierwszym sklepiku na ulicy Wileńskiej, dwa numery od miejsca gdzie tetrowe pieluch pierworodnemu dwadzieścia kilka lat kupowaliśmy stała ona. RIGA 104, taka czarna, tajemnicza i pociągająca.
No, nie kupiłem – jakoś tak w pierwszym sklepie nie pasuje. Obejrzałem za to diorowską radiolę DGS 202.  Obeszliśmy prawie wszystkie sklepiki, wszędzie skorupki i przedmioty z PRL (czyli z naszej epoki), z radyjkami było słabo, ale jednak kilka było. Najciekawszy to schowany pod stołem luksusowy Telefunken, na moje oko T8 z 1939 roku.
Tyle, że ten egzemplarz nie był na sprzedaż, szkoda chyba bym się skusił. Nie mniej mnie cały czas ta RIGA dręczyła. Postudiowałem o niej i to, i owo. Luksusowy model pierwszej klasy, pierwszy w całym sojuzie na warikapach. No nie popuściła. W kolejnym dniu pojechałem i kupiłem. Cena gdzieś pomiędzy atrakcyjną, a akceptowalną, stan obiecujący.

Cóż to by była za przyjemność z posiadania, gdyby nie naprawianie. Po podłączeniu do sieci (obowiązkowo – przez żarówkę, nawet tranzystorowe) no niespodzianka: ni słychu, ni widu. Na szczęście też: ni dymu. Otwórz kotku, co masz w środku. No, łatwo nie było, jakoś tak nie intuicyjnie, kto by przypuszczał, że żeby się dostać do środka to kluczowe są wkręty w bocznych poukrywane, na szczęście dostępna jest instrukcja remonta radioprijomnika, a tam nawet obrazek.  W środku drobny kurz, bez rdzy czy pajęczyn, ot normalka. Zaczynając radio diagnozować od właściwego dla tej pracy końca, czyli od zasilania, szybko mamy pierwszy feler wyłapany – zimny lut w przełączniku zasilania. Ktoś tam coś kombinował i mało starannie zalutował kabel zasilający, przez co nie było zasilania i cisza. Po starannym doczyszczeniu i pocynowaniu oczka zalutowany kabel teraz trzyma mocno, a na omomierzu w pozycji ON jest kilkaset omów – rezystancja uzwojenia pierwotnego odbiornika. Więcej niż dla lampowego, bo i transformator malutki. Cały układ zasilacza sieciowego, jako osobny moduł ładnie w aluminiowym ekranie zabudowany.
Z jednej strony dwa zasilające przewody, z drugiej cztery wychodzą, jeden o dziwo nigdzie nie połączony - ciekawostka. Aby wymontować zasilacz wciągnąć trzeba też przełącznik napięć zasilających, niby takie dodatkowe działanie, ale jak się okazało  uratowało mi to omomierz nieopacznie pozostawiony na drutach. Co ciekawe przełącznik ten ma cztery pozycje 110V, 127V, 220V i 237V.
Czyżby GOST już przewidywał w siedemdziesiątych latach przejście na 240V? Chyba nie, nie mniej właśnie tą kombinację finalnie wykorzystałem. Radio się odezwało, na długich ładnie Warszawę I słychać, zaraz obok cisza - cóż znaczy średnie milczą, ale kolejny przycisk i sporo stacji – Rumuni? Czyli średnie to jednak trzeci przycisk – rzut oka na zdjętą górną pokrywę i wszystko jasne – zakresy tak poprzeplatane, że tylko po sporej dawce Ryskiego balsamu można tak projektować. Swoją drogą wszyscy się zachwycają tym specjałem, a ja jeszcze nie spróbowałem. Mam w barku kamionkowa butelkę, ale z taka legendą jako najbardziej szanowany, wręcz arystokratyczny trunek z sowieckich czasów, że żal otwierać – jeszcze poczeka. Doprawdy nie wiem co kierowało projektantami by tak nietypowo poprzeplatać te „diapazony’ fal. Ok, jest jak jest. Na UKF-ie (niskim oczywiście) generator słychać zatem i tor FM jakoś tam działa. Przestudiowanie schematu wyjaśniło tajemnice czterech przewodów z zasilacza wychodzących, dwa to +/-12V do zasilania całości elektroniki, a dwa to zmienne napięcie z transformatora tylko do zasilania żarówek, jeden odpięty. „modernizatora”. Mnie to średnio odpowiada, chyba lepiej jednak oryginalne rozwiązanie zachować. Usuwam jakieś takie dorabiane przewody – widać ktoś kombinował i w stronę przełącznika zasilania przeciągnął 12V i kabel od żarówek. Przywracam oryginalny układ połączeń. Jednak nie ma podświetlenia skali. Sprawdzam dwie żarówki – rezystancja okej, ale nie ma na nich napięcia. Znaczy się jest, ale tak 1,3V zmiennego- za mało by szeregowo połączone dwie 6,3V zaświeciły.  Po wyjęciu zasilacza mierzę napięcie dla oświetlenia – jest 12V zmiennego (ten odłączony zielony to była masa od oświetlenia właśnie), podpinam – nie świeci i na woltomierzu znów tak coś około 2V. Rozlutowuję przewody, mierzę oporność uzwojenia - jest kilka omów. Podłączam do żarówek – nic. Mierzę raz jeszcze oporność bez rozlutowania – rezystancja taka sama jak żarówek, Chwila to ile ma uzwojenie – wykręcam żarówkę, mierzę nie ruszając zasilacza – nieskończoność. Sprawdzam połączenia na płytce, przełącznikach – no wszystko powinno działać. Między zielonym, a czarnym megaomy a przedtem było kilka omów. Wadliwe okazało się fabryczne połączenie pomiędzy drutem uzwojenia transformatora a kablem wyprowadzającym – zimny lut. Już drugi.
Przeglądając bułgarskie strony o VEF-ach widać, iż pozbycie się żarówek i zastąpienie ich LED-mi to jak gdyby punkt honoru każdego
W górnym połaczeniu - zimny lut.
Po kilku minutach radio gra i świeci. Na żarówkach! Zakupione w międzyczasie LED-y o ciepłym żółtym świetle pójdą na coś innego. Mamy oryginalny układ, na oryginalnych elementach.
Kolejnym krokiem jest przestrojenie głowicy UKF na kapitalistyczne.
Opisy dla tego modelu są publikowane, ale jakoś tak niekompletne. Działania oparłem wzorując się na zapiskach kolegi ORAS z Moskwy. Wg publikacji - trzeba było wylutować dwa kondensatory – w obwodzie wejściowym i heterodyny oraz zmienić na większy jeden odpowiadający za zakres przestrajania. Nic o zmniejszaniu indukcyjności cewek ani o korekcji kondensatorów w obwodzie kolektora T1.
Podstawą działań było uruchomienie heterodyny w zakresie 97 do 119 MHz. Oczywiście okazało się konieczne odwinięcie dwu zwojów z cewki. Tak na dwa kroki  -najpierw jeden – za mało, później drugi. Cewki te nawinięte są srebrzanką 0,5mm, więc operacja o niebo przyjemniejsza niż np. w polskich Aniach. Tam drut jest elementem konstrukcyjnym i trzyma geometrię, a karkas chyba tylko  prowadzeniu rdzenia służy.
Odwijanie - drut po odwinięciu zwoju można przewlec na drugą stronę i zalitować - służy jako wyprowadzenie.
Z cewek L2 i L3 konieczne było usunięcie po jednym zwoju i co było do przewidzenia  - wycięcie kondensatora C11.
Operacje wykonałem z płytką głowicy w powietrzu – radio zagrało. Ładnie - od radia Pogoda (88,4MHz), do Radia Z 107,5MHz – czyli pełny „warszawski” zakres UKF. Nawet strojenie obwodów rezonansowych wzmacniacza było fajne – jak w mądrych książkach pisało. Cewką na dole, kondensatorem w górnych częstotliwościach. Przy okazji dało się zaobserwować słabą liniowość warikapowego rozwiązania. Zakres 88 – 89MHz zajmuje jedna trzecia skali (na niej to widać), a pod koniec stacje są na muśnięcie gałki. Gdyby nie ARCz to trudno byłoby utrzymać częstotliwość. Co gorsza trzy nastawne programowalne stacje są „zrobione” za pomocą potencjometrów o standardowym obrocie 270 stopni nie więcej a nie na wymyślnych wieloobrotowych.
Kłopot pojawił się w momencie składania głowicy, przed finalnym dostrojeniem. W powietrzu głowica, radio gra, przykręcona płytka, jeszcze bez osłony  – milknie. Opukiwanie, ostukiwanie na nic. Dopiero dosyć wysublimowane wygięcie płytki drukowanej, przykręconej w tym wypadku na jeden wkręt daje silniejszy sygnał. Ze dwie godziny zabawy, i tak i siak. W końcu najbardziej podejrzany się wydał obwód heterodyny. Cóż bierzemy lutownicę i szukamy. Najpierw próba cynowania ścieżek, może któraś okaże się pęknięta. Jedna z nich prowadziła do właśnie co wlutowanego kondensatora 220pF.
Co ciekawe - kondensator C16 zmieniany z 47pF na 220pF oznaczony jest na płytce jako C14.
A tam zamaskowany zimny lut, mój lut. Głowica ożyła i po problemie. Finalny montaż i podstrojenie trwało 15 minut. 
Trzy zimne luty w jednym radiu, jeden fabryczny, jeden  poprzedniego naprawiacza (który nie znalazł tego pierwszego) i ten jeden mój. Niech, że i tak będzie człowiek uczy się na błędach. Łatwiej na cudzych - mocniej na swoich. Po wyczyszczeniu obudowy, nasmarowaniu mechanizmów mam takie naprawdę pierwszej klasy radio, takiego klasyka.
40 lat to już coś jest. Ciekawe, czy Rīgas Melnais Balzams po czterdziestu latach też tak będzie smakował? No chyba, że razem z Tomkiem otworzymy wcześniej tą kamionkową butelkę.



3 komentarze:

  1. Wojtku drogi.Widzę ze mnie w alkoholizm chcesz wpędzić i chyba się przelamię.Ten legendarny Riżskij Bałsam to diabelska mixtura iluś tam ziółek +spiryt.O ile spiryt z natury jest Ok to "herbicydy " jakos mniej.Czarne toto jak wrona i podobnie samkuje.Choc może sie przegryzło po "sorok let".Ciekaw byłem czy dojdziesz że ceweczki trzeba jednak motać bo cudów niet i proszę.Geniusz inzyniera pokona nawet sowiecko łotewską tiochnikę.Gratuluję nabytku bo piękny a życzć Leningrada Stereło 006.Podobnież ztego cuda nie da się na ludzki zakres przestroic aby owe sterelo zagrało .Ale gdy w koncu go zdobędziemy to wiem ze Polak potrafi.Kolega balalstube z Freie Stadt Danzig albo Gdynia podarował (chwala mu) ciekawy okaz czyli czeski Kvintet.Nie był lubiany ale o dziwo ladnie sie odrestaurował.Niestety brak schematu więc wsio na czuja.Mial podobnie urwane doprowadzenie do trafcia i licę od ceweczki na antenie.Po 20ch lutach zagral na AM ale na FM leciutki szum gdy ucho do glosnika dołozyć.Ale jakby oś sie chcialo przebić.Na antenie "teleskiopiczej" nawet po podrapaniu zadne ładunki nie przelazily dalej więc na chama crossik do przelacznika FMi proszę -zagadaŁ. Obok glowicy isotat z jakąc płyteczka firmowa.Jakby konwerterek i po wcisnieciuokazalo się że ten Szwejkoiwski wyrob ma fabrycznie CCIR I OIRT.Takie cudo.Oczywiscie pokażę specjalnie obyś ogląd fachowym okiem zrobil że mozna jednak i tak,
    Pozdrawiam górsko-nizinnie chooc z Wyzyny,
    Tomasz
    PS Gdyby Cię żona ukochana chciała z Rigą wykidać to przygarnę oboje Was.

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrząc na tą RIGA to mam wrażenie jak bym patrzał na Philipsa albo National Panasonic. Nie wiem czemu takie naszło mnie odczucie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo to takie dobre wzorce.I montaż nie męczący.

    OdpowiedzUsuń