środa, 23 stycznia 2019

Esencja czyli wnioski z odwiedzin u Pana Henryka

Zimowa pora sprzyja temu by ludzie byli razem, korzystali ze sposobności by się ogrzać i porozmawiać. Ciepły piec, lampa naftowa czy wreszcie radio były takimi „hot spotami” do których ściągali ludzie, mieli czas dla siebie by porozmawiać być ze sobą.
Kadet - jaki sliczny.
Było to bardzo cenne dla elementarnego spoiwa – więzi międzyludzkich. A jeśli jeszcze było wzmacniane „esencjami” poczynając od rozgrzewającej herbaty do bardziej wymyślnych owocowych czy ziołowych nalewek czy nastojek to i wieczory były dłuższe, a ciemność i chłód za oknem mniej dokuczliwe.
Początkiem zimy zostałem zaproszony do Pana Henryka, który to natrafiwszy na tego bloga, rad był podzielić się rozmową i swoją książkę podarować. Ten wieczór zimowy był jak oka mgnienie, rozmowa serdeczna i miła, a nade wszystko ciekawa.
Z wszystkich tych omawianych radiowych przygód Pana Henryka taka jedna taka ogólna rzecz zwróciła moją uwagę, jeden generalny wniosek się narodził. Mam nieodparte wrażenie, ba pewność niemalże, że najważniejsze by z wszelakich działań jest taką „esencję” wyciągnąć. Taką jedną, unikalną i niepowtarzalną kwintesencję zebrać, przepracować i ludziom udostępnić.
Radiowe artefakty z gablotki.
Do dziś w wielu domach, czy to z owoców dereniówki, rokitnika czy pigwowca, z niemałym nakładem pracy jak i kosztów, według skrupulatnie przestrzeganych przepisów i przez długie tygodnie czyni się rozgrzewające nalewki czy inne specjały. Tego wieczora okazało się, że może to być książka.
Książka jak najbardziej radiowa, w całości poświecona przedwojennej marce Elektrit. O powstaniu tej wileńskiej fabryki, wszystkich produkowanych modelach, o początkach, rozwoju firmy i tragicznej wojennej historii firmy. O ludziach i tworzonej przez nich radiowej historii. Wszystko to zilustrowanie setkami zdjęć, reklam prasowych, bardzo ciekawych dokumentów i nieznanych faktów na grubo ponad setce kolorowych stron opisane i pokazane. Książka, którą czyta się z wypiekami w jeden wieczór, by wracać do niej przez lata. Super.
Jak widać, książka raduje. Autora także.
Kolekcja odbiorników Pana Henryka jest też bardzo wysublimowana i wysmakowana. Nie liczy więcej niż kilkanaście sztuk, ale każdy bardzo ciekawy, jedyny w swoim charakterze. Nie muszę dodawać, że większość to Elektrity.
Większa cześć kolekcji.
Po tym wieczorze mam bardzo dużo przemyśleń, czy po moich już kilkuletnich radio-działaniach, po napisaniu prawie dwóch setek postów, nie warto by było czasem przysiąść i skrystalizować swoich działań. Myślę.
Tym wszystkim, którzy chcieli by taką fantastyczną książkę Pana Henryka przeczytać, pocieszyć nią oczy i serce czy też uczynić komuś wyjątkowy prezent polecam odwiedzenie popularnego portalu aukcyjnego i wpisanie hasła „Elektrit”. W tej chwili to jedyna droga dystrybucji tej publikacji.
Kilkadziesiąt egzemplarzy czeka.

Jeszcze kilka egzemplarzy jest, tak jak samych Elektritów. Warto się pospieszyć.
Herbata u Pana Henryka też przednia!

Na koniec zagadka - co to jest. Też autorstwa Pana Henryka.

5 komentarzy:

  1. To jest skala geograficzna od środka. Patent firmy Ingelen.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest skala geograficzna od środka. Patent firmy Ingelen.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwiązanie zagadki brzmi: Jest to skala typu geographic do radioodbiornika Gigant firmy Capello. Używana też w odbiornikach firmy Ingelen. Gratuluję wyróżnienia, jakim jest zaproszenie Pana Henryka i wspaniałej radiowej przygody w świecie Elektrita. Dziękuję za relację z tego spotkania i pozdrawiam serdecznie obu Panów. Darek

    OdpowiedzUsuń
  4. Skala geograficzna radioodbiorników Capello Milano, Capello Geographic, będzie jakieś wyróżnienie lub nagroda? :)

    Pozdrawiam,
    Sławek

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja to wszystko umiem naprawic i zestroic

    OdpowiedzUsuń