wtorek, 17 września 2019

Niepotrzebne lampowce czyli drugie życie U719

W kumulacyjnym punkcie radiowej gorączki moje zainteresowanie sprzętem lampowym sięgało zenitu, a ja sam sięgałem po wszystko co tylko lampowe było. Z nazwy lub zawartości. Niby to w zasadzie, że „lampowe” to lepsze, dużo lepsze. Kupiłem kiedyś coś, co wydawało się być bardzo na miejscu – woltomierz lampowy. Kiedyś cudo, o wielkiej oporności wejściowej miernik - przez co w minimalnym stopniu wpływającym na sam obwód mierzony. Powstawały opisy jak taki przyrząd zbudować, powstawały też  i same  woltomierze.
ELPO U519
 Kupiłem, przyznam się, za śmieszną cenę. Troszkę w warsztacie powstał, ale ani bardziej poręczny, ani dokładniejszy, ani … no żadnych zalet w stosunku do V640 nie posiadał. Został odstawiony w kąt jako zapomniany zabytek z czasów lamp schyłkowych.
Jednocześnie doskwierał mi brak zasilacza do kontrolowanego formowania kondensatorów elektrolitycznych.  Radziłem sobie montując od czasu do czasu stanowisko składające się z zasilacza anodowego (też lampowego), miernika napięcia (do jakiego formujemy) i miliamperomierza mierzącego prąd formowania. Ani to wygodne, ani bezpieczne, ani … no żadnych zalet takie rozwiązanie nie posiada.
W Internecie jest sporo opisów różnych konstrukcji „capacitor reformer”, ale jakoś tak nie wiedziałem co będzie dobre i użyteczne - sprawę mojego reformatora odkładałem na zaś. Dopiero zdrowe kopnięcie anodowym napięciem przy kolejnej zabawie sprawę zdecydowanie do przodu posunęło. A i pojawiła się ładnie na video pokazana konstrukcja kolegi Manuela. Ładna, elegancka wręcz – żal by się nie pokusić o powtórzenie. Tyle, że wymaga ona (oprócz dziesiątek innych elementów) także: transformatora, woltomierza i mikroamperomierza jak i stosownej obudowy. Już przeglądałem Alleg..o w poszukiwaniu parki wskaźników wyskalowanych do 400V i 100uA, już kombinowałem jak wykonać obudowę, gdy wzrok padł na … U719.
No obudowa tam jest, transformator z jakimś anodowym napięciem też, no jest  też ładny miernik wychyłowy i kilka przełączników. Dobra, będzie reinkarnacja. Będziesz Ty żył nowym życiem, z napięciem.
Organy wycięte.
Z radością zapuściłem się do wnętrza by badać konstrukcję tego przyrządu pod kątem użyteczności organów do nowej funkcji. Miernik sam z siebie okazał się być hybrydą lampowo- tranzystorową.
Germany krajowej produkcji, z pięknym TG70 na radiatorze, odpowiadały tylko za stabilizacje napięcia żarzenia i referencyjne.

Część pomiarowa oparta była o „elektrometryczną” lampę M8136, czyli ECC82  w specjalnym wykonaniu.

Zawartość przyrządu o pechowym numerze 1313 okazała się bardzo konstrukcji „reformera” pomocna.
1313 - jak numer nocnego osobowego Warszwa Wszchodnia- Zakopane. Kto jeździł to pamięta.
Kluczowy był transformator. Oryginalnie dobrze w uzwojenia obdarzony, sekcyjne pierwotne 2x110V+ trochę uzwojeń dla kombinacji, gdyby 127V czy 237V trzeba było złożyć.
 Żarzenie nadawało się jako pomocnicze do zasilania niskowoltowej części. Wtórne anodowe było za niskie, ale za to podwojeniu, pięknie 500V na kondensatorach mogło dać. I dało. Ciekawa i bardzo podatna na przebudowę okazałą się mechaniczna cześć konstrukcji. W całości skręcana, z dystansami nieprzeliczonymi śrubkami M3 i M4.
Tylko to się ostało.
Front okazał się dwuwarstwowy, pod malowanym szyldem z sitodrukowym opisem, druga aluminiowa blacha stanowiła konstrukcję nośną dla potencjometrów i przełączników. Sam ustrój MEA nie był tak doskonały jak w V640, ale moje przeogromne zdziwienie i zaskoczenie wywoła mała karteczka z napisem 10uA. Nie spotkałem się z tak czułym mikroamperomierzem, raczej liczyłem na coś w granicach 100uA, a tu proszę - dziesięć razy więcej. Znaczy się mniej dziesięć razy.
10 uA
Ostatecznie szanse na nowe życie otrzymała obudowa wraz z wewnętrzną konstrukcją, obwód sieciowy (kabel, bezpiecznik), transformator, radiator, jeden z przełączników obrotowych, pokrętła i inne.
Układ elektryczny przebudowanego przyrządu to modyfikacja kolegi z Madery. W zasilaczu jest  powielacz napięcia. Miałem takie fajne kondensatory elektrolityczne 15uF/350V z mocowaniem w otworze (mniejsza średnica niż typowych) i drutowych wyprowadzeniach obydwu elektrod. Do odbiorników radiowych się nie nadawały, a tu okazały się super.
Już są elektrolity
Zaraz na ich wyprowadzeniach zamontowałem rezystory 260kom/2W do rozładowywania po wyłączeniu z sieci ale i dla symetryzacji napięcia też. Dlaczego użyłem 260kom – po prostu takie miałem w lekkiej nadwyżce i się nadawały. Regulator napięcia wg. projektu oryginalnego (z jedną znaczącą zmianą – o tym później). Jakimś trafem miałem potencjometr liniowy 1Mom i to z wyłącznikiem. Pozwało to zbudować regulację napięcia tak, że wyłączenie przyrządu (a o tym raczej się pamięta) jednocześnie ustawia napięcie wyjściowe na minimum – w moim wypadku 50V.
Koncepcja front-plate.
Trochę zabawy było z przeniesieniem przełącznika w miejsce potencjometru, a potencjometru w miejsce po przełączniku – ale się udało. Aluminium w miarę łatwo się obrabia. Tą cechę wykorzystałem wycinając piłką włosowa prostokątny otwór pod cyfrowy chiński voltomierz 500VDC.
Repozycja niektórych organów regulacyjnych.
Jako tranzystor regulacyjny użyłem STB6NK90Z, akurat koledze Zygmuntowi  sypnęło darmowych elementów i taki był w zestawie (jak i 1N4007 czy diodę Zenera) – wszystko z paczki z darów. Postanowiłem, że moja konstrukcja będzie lepsza o ogranicznik prądu. Znalazłem nawet taki fajny układ na dwóch tranzystorach npn – proste i eleganckie. Nawet zbudowałem taką konstrukcję, działa (działała, bo zdemontowałem) super.
Wczesna koncepcja -oddzielna regilacja napięcia (jak w oryginale) i prądu (po prawej).
Tyle, że był to w szeregu drugi organ regulacyjny, Tylko po co. Z tranzystorem MOSFET układ ograniczania działa tak samo, a ten już mamy. Tak wiec mam ulepszenie konstrukcji kolegi. Ze względu na nieznajomość dopuszczalnego prądu w uzwojeniu anodowym, pozwoliłem sobie pozwolić (hi,hi!) tylko na 30mA na pierwszym biegu. Zmiana zakresu pomiarowego 30-10-3-1 mA wiąże się ze zmianą prądu ograniczającego. Tak że miernikowi nie grozi przepalenie, no jest „przeciążony o jakieś 10% nawet przy zwarciu wyjścia.
Działa!
Radiator chłodzi tylko tranzystor mocy, szkoda że MOSFET-ów już nie robią w obudowie TO-3, ładnie by wyglądał w miejscu TG70. Udało mi się zdobyć dwie bakelitowe łączówki, przez co montaż jest bez płytek drukowanych czy też uniwersalnych.
Po lewej układ wysokiego napięcia, po prawej zasilacze 8V dla woltomierza.
Z początku troszkę z nimi eksperymentowałem, ale jednak co tradycyjny montaż, to tradycyjny. Układ powstał troszkę w twórczym zapale i często zmieniała się koncepcja. Chiński laminat nie wytrzymywał przelutowywania. Jako napięcie zasilania miernika napięcia posłużyło napięcie żarzenia, jednopołówkowo prostowane i stabilizatorem 78L08 równo trzymane.
Wersja wcześniejsza z dwoma regulatorami.
Jako front wykorzystałem wydrukowany na domowej drukarce arkusz, pracowałam na kopii oryginalnego starając się zachować i wielkość i font i styl opisów. Tak jak w oryginale – w języku drugiej strefy płatniczej.
Jedna z koncepcji frontu.
Przykryte to 0,5mm plexi jest i ładne i (może) wystarczająco trwałe.
Ponieważ 10uA ustrój daje możliwość pomiaru mniejszych prądów, nią te które elektrolity potrzebują przy formatowaniu, to przyrząd ma jeszcze czulsze zakresy 300 – 100 – 30  czy 10 uA. Tu już nie udało się zapewnić ochrony ogranicznikiem prądu, ale ustrój jest też zabezpieczony. Opiszę to następnym  razem.
Przełącznik zakrewów mA.
Przyrząd działa nawet lepiej niż się spodziewałem i jestem z niego bardzo, bardzo zadowolony. Formując elektrolit widać stopniowe zmniejszanie prądu, jego fluktuacje – taki nieregularne machanie wskazówką. Zaś przy sprawdzaniu upływności np. kondensatorów papierowych już tej fluktuacji nie obserwuję.
Efekt prawie końcowy - jeszcze tylko trochę poprawek.
Dostał przyrząd drugie życie, już nie będzie poczwarą warsztatu, nawet mi pomacha.

Tak teraz patrzę na zasilacz anodowy - bez wskażnika, z niepotrzebnym gniazdkiem do zasilania oscyloskopu, z kiepską regulacją, oj coś mi się zdaje, że mam kolejny pomysł.

5 komentarzy:

  1. Piękna ,mądra i czysta konstrukcja a co ważne nie kopie.Kiedyś Panie Wojciechu robiono tak aby po 40 rokach tyż się nadawało.Czekamy na kolejne sukcesy.
    Tom

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kopie, oj kopie, ale nie ubija. W przygotowaniu dalsza część o doborze zakresów. Już zapraszam.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam taki sam stary woltomierz. Zainspirował mnie Pan, żeby zrobić to samo. Jak dla mnie konstrukcja idealna. Można liczyć na wsparcie?
    Gdzie Pan kupił woltomierz LED 500V DC?

    OdpowiedzUsuń
  4. Moduł taki jest dostępny na Allegro. Proponuję wyszukać "500V DC".

    OdpowiedzUsuń