Kilka tygodni temu główne wiadomości telewizyjne obiegła wiadomość, że amerykanie wracają w kosmos, a mówiąc precyzyjniej odbył się pierwszy testowy lot nowego statku kosmicznego -
ORION.
 |
Wygląd staku ORION - NASA domena publiczna |
Wielkie operacje inżynierskie, podobnie jak te mniejsze i nawet te całkiem małe, wymagają przejścia od fazy projektowania do budowy finalnego urządzenia/statku przez fazę prototypów. Jest to okres zdobywania doświadczeń i umiejętności. Dzięki temu, popełniając błędy (i godząc się na ich koszty) krok po kroku dochodzić do „ideału” - czyli praktycznego produktu o wystarczająco małej ilości błędów i wad. Jest to praktycznie najlepsza metoda, gdy tworzy się coś od samego początku. Gdy nie ma się od kogo uczyć, na kim wzorować. Wiedza i umiejętności zdobyte w ten sposób unikalne, niepowtarzalne i dają przewagę nad konkurentami. I tak naprawdę chyba o to w całym tym wyścigu w kosmos, w dziesiątkach programów naukowych chodziło, i chodzi dalej.
Drugim sposobem pozyskiwania produktu, a przez to umiejętności, dużo łatwiejszym i czasami mniej kosztownym jest zakup gotowej licencji na całość produktu. Zazwyczaj takie umowy przekazują nie tylko wiedzę bezpośrednio związaną z produktem, ale przede wszystko całe oprzyrządowanie i technologię wytwarzania. Jest to model optymalny, gdy trzeba w miarę szybko osiągnąć efekt, nie posiadając stosownego zaplecza technicznego i naukowego. Oczywiście jest to model możliwy do stosowania pod warunkiem, że jest od kogoś taką licencję pozyskać. Jakoś nie wyobrażam sobie, by amerykanie chcieli (a raczej mogli ze względu na tzw. PR) kupić u Rosjan licencje na wypróbowanego Sojuza, czy podkraść Chińczykom plany statku
Shenzhou.
W powojennej Polsce, gdy praktycznie cały przemysł radiotechniczny został zniszczony, dobrym rozwiązaniem okazało się pozyskanie zagranicznych licencji na produkcję odbiorników – szwedzkiej AGA i węgierskiego ORIONA. Nie wiem jaki był dokładnie charakter tych umów i zakres współpracy, nie wykluczone, iż były one (a przynajmniej węgierska) w jakiś sposób powiązane z repatriacjami wojennymi.
ORION jest przy tym bardziej poszukiwany i tym odróżnia się od AGI, że był produkowany był tylko przez krótki czas, chyba tylko w dwu wariantach, przez wskrzeszone zakłady PZT pod oznaczeniem Orion RSZ-48. Za to modeli AGI i pochodnych (Syrena, Stolica), aż trudno się doliczyć.
 |
AGA - jeden z pierwszych modeli montowanych w Polsce. |
Zawsze mnie kusił ten ORION-ek, już jednego miałem w rękach, ale był w stanie wymagającym dużych nakładów pracy (rdza) i podówczas poniechałem zamiaru.
 |
Po mimo oryginalnego przewodu - poniechałem |
Natomiast nie wytrzymałem kolejnej licytacji i … tak oto stałem się posiadaczem ORIONKA.
 |
Tradycyjne zdjęcie na ławeczce, 5 minut po zakupie. Tym razem Bielany. |
Co prawda z ładną skrzynką, bardzo czytelną skalą, ale z kilkoma poważnymi wadami i ubytkami. Organoleptyczne zapoznanie się z zakupionym egzemplarzem pozwala określić minimalny nakład pracy na następujące zadania: odbudowę tylnej i dolnej ścianki,
wykonanie pokrętła zmiany zakresów (jakieś takie telewizyjne było zmontowane)
nie wiem czy konieczne jest wykonanie ekranu obwodów wejściowych,
no i lampa prostownicza – widać, że oryginalna AZ21 jest selenem wspomagana.
 |
AZ21 na wspomaganiu - znaczy się jedna połówka |
 |
Elektrolit w ciekawym opakowaniu. Naprawa jak widać po roku 1970-tym. |
Zacznijmy więc od ścianki.
Oryginalna wykonana była z grubszej tektury, tak na oko ze 2 mm, ale z tektury kiepskiej jakości, trudno więc mieć za złe, że dotrwała w stanie rzekłbym „częściowym”. Z pomocą w odtworzeniu zamiennika przyszedł kolega, który to właśnie testował maszynę do komputerowego wykonywania otworów w blachach i była możliwość wykonania kilku testowych „wydziobków”. Skorzystałem.
Pierwszym krokiem było wykonanie dokumentacji.
 |
UWAGA - wymiary zawierają błędy (patrz poniżej) |
Za pomocą linijki i suwmiarki starałem się przenieść na papier rozmieszczenie wszystkich otworów. Ścianka ewidentnie była przygotowana „technologicznie” tzn. większość otworów okrągłych , ba nawet niektóre wymiary sugerują, że maszyna ustawiana była na pełne centymetry a ścianka wykonywana w kilku „czynnościach technologicznych. Tworząc duplikat, z braki idealnie takiej samej tektury – tzn. jakościowo dużo gorszej niż obecnie produkowane równe i gładkie, ale właśnie za równe i za gładkie i niestety w szarawym kolorze, za materiał posłużył preszpan. W Warszawie (a właściwie w przyległych Ząbkach) udało się znaleźć firmę Technozbyt, gdzie preszpan jak i inne materiały czy tworzywa do małoseryjnej produkcji są dostępne w dużym wyborze. Kupiłem cały arkusz 2mm preszpanu, drugi (trochę pobrudzony) dostałam gratis. Przyciąłem do formatki (z naddatkiem) i wysłałem do kolegi.
Wycinanie udało się „prawie” dobrze.
 |
Prawie ideał. |
To „prawie” to niestety rezultat moich błędów. Drobne, ale jednak odsuwające od doskonałości. Jeden otwór nie tu, drugi by się przydało przesunąć, cała ścianka o 5mm za wysoka. No - nada się.
Drobne zabrudzenia (maszyna pracuje w oleju wycinając w blasze stalowej) można nawet uznać za znak oryginalności, taki znak czasu.
Jak się uda to poprawione rysunki (po pierwszej iteracji) wyślę do kolegi – może będą mieli jakąś przerwę technologiczną do ponownego ustawienia maszyny i się uda parę (ponad 100) otworów w preszpanie wykonać.
 |
POPRAWKI |
Brakuje mi także dolnej ścianki. Mój ORION posiadał w tym miejscu zamontowaną siatkę mosiężną – zgaduję z Calypso. W odtworzeniu oryginału z pomocą przyszli koledzy z forum. Co ciekawe dolna perforacja jest identyczna z tą z tylnej ścianki – pewnie jeden i ten sam wycinak.
 |
Oryginalny spód, no nóżki nie są oryginalne, ale praktyczne. |
Pierwsze przybliżenie w wykonanie ścianki okazało się w miarę dobre, ale jednak nie doskonałe. Następny krok zdecydowanie będzie lepszy.
 |
Uwaga podane wymiary mogą zawierać błędy |
Napisy
Ponieważ nowa ścianka jest czysta to trzeba będzie nanieś napisy. Oryginalne były w jakiś sposób nadrukowywane, ale w swoim wzorcu jakieś takie ręczne.
Zakładam, że uda się je wykonać za pomocą termo-transferu z papieru zadrukowanego na drukarce laserowej. Ponieważ po informacji, iż dorabiam ścianki zgłosiło się kilku chętnych, to też zaprosiłem kolegów do współpracy. Zobaczymy co wyjdzie z ich pracy. Po pierwszych przymiarkach widać, iż obowiązuje ta sama zasada. Pierwsza przybliżenie jest „prawie” dobre.
To „prawie” to wyzwanie dla kolejnego kroku, aby kolejne było już ideałem. Co to „ideał” – patrz powyżej.
Co do gałeczki – to próbowałem wylicytować zezwłok innego ORIONA. Niestety kolega z Chrzanowa był bardziej zaparty i postanowił z tych pozostałości całe radio odbudować.
Życzę sukcesu, ale pracy będzie co nie miara.
Wiem coś o tym.
O postępach będę informował.