środa, 4 lutego 2015

TRIODA czyli prywatna inicjatywa w trudnych czasach

Nadchodzą dla nas trudne czasy -  nie jest to czarnowidztwo w rodzaju „lepsze jutro było wczoraj”, ale wiarygodne symptomy Centralnie Sterowanej Rewolucji.  Możemy się  o jej niechybnym nadejściu dowiedzieć słuchając reklamy radiowej zaczynającej się od słów „Pierwsze promienie słońca obudziły Toma …”. Nie jest to bynajmniej reklama cyfrowej książki,muzyki czy fotografii  jak myśli wielu nieświadomych odbiorców z tzw. grupy docelowej. Ale jest to  zakamuflowana propaganda mająca na celu przekonanie radiosłuchacza o KONIECZNOŚCI zrezygnowania z radia w dotychczasowej formie (AMi FM)  i przejścia na kodowaną, cyfrową transmisję.

Co to oznacza dla prawdziwych miłośników radia, dla tych którzy o prawach Oma, Kirchofa czy Hertza opierają swoje rozumienia świata, aż strach mówić. To koniec legalnej działalności radiosłuchacza, wsłuchiwania się muzykę i audycję pośród szumów, trzasków, interferencji i innych tego typu „smaczków”.

U mnie już na lodówce siętaki potwór czaji!
W DAB (a takie to nieszczęście ma imię) będziemy mieli przekaz czysty, skwantyfikowany i … do żywej golizny odarty z uroków słuchania. Ba nawet skompresowany i zsyntezowany - o smaku hamburgera wobec pachnącego pieczystego, przednim winem podlewanego.  A wszystko to w imię lepszego jutra, większej dostępności do reklam i komercyjnej indoktrynacji. Nadzieją może być tylko zbiorowe przeciwdziałanie niszczeniu czegoś co jest dobre, w imię propagandowego lepszego jutra.

Dla radiowców oazą cudownego radia są cykliczne spotkania czegoś co „Towarzystwem Trioda” się zowie i energią kilku ludzi napędzane, co pewien czas, coraz rzadziej niestety,  w warszawskiej szkole na Woli organizuje  niedzielne spotkania. Na każde czekam z utęsknieniem. Jest czego posłuchać, kogo spotkać i co obejrzeć.

Prawie siedemdziesiąt lat temu , zaraz po zakończeniu wojny, gdy jeszcze nie do końca zwyciężył jedynie słuszny ustrój, z wielką energią ludzi e zaczynali próbować powracać do normalności.
Mam w swoich zbiorach pewien dokument, który obrazuje te czasy, a i może być ciekawy i użyteczny dla szerokiego grona radiowców, zatem pozwolę się go tutaj przytoczyć.
Zaraz po wojnie prywatna inicjatywa próbowała  wojennemu nieszczęściu i zaradzić i zarobić (uczciwie) potrzebie załatania radio-biedy.
Zwracam uwagę na reklamy na okładce jak i różnorodność lamp w broszurze  opisywanych.

Kilka lat później za określenie „sowieckie” można było mieć co najmniej nieprzyjemności.










Pan Jan z Michałowic, już wspominany na blogu, kilka miesięcy przesiedział za polityczny dowcip. Ale jako człowiekowi niezłomnemu, nie przeszkodziło to w pięćdziesiątych latach rozpocząć rzemieślniczą produkcję silników elektrycznych. Zbudował też prototypy iskierników do Junaka, uspołeczniony przemysł nie mógł, prywaciarz tak.

Podziwiam także łódzkich rzemieślników, którzy w najgłębszym socjalizmie produkowali odbiorniki radiowe. Całe i kompletne, ba nawet zajmowali się ich reklamą i promocją – firma ESKA z Łodzi.

Ciekawe są zapiski na stronie 15 - czyżby to była belgijska Siera 50U. Jak jest tego radia historia i jak do Polski przywędrowało - czyżby z demobilizownymi żołnierzmi gen. Maczka?

Przetrwamy.

Może i tak źle nie będzie z nami i uda się ocalić resztki emisji AM i FM.
Głos Ameryki już nie nadaje, ale chińczycy (po polsku) trzymają się mocno.
 Już tylko na falach krótkich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz