niedziela, 15 lutego 2015

Sincerely czyli dochodzeniu do tajników starych mistrzów

Istnieje wiele sposobów na dochodzenie do coraz lepszych rezultatów: robienia czegoś lepiej, dokładniej, precyzyjniej czy też szybciej, taniej, mniejszym kosztem. Taka dychotomia tego pojęcia się wykluła. Najlepiej jednak, gdy obydwie te połówki pojęciowe połączą się razem. Robimy dokłądniej i szybciej.

Przyznaję że Malwę kupiłem głównie ze względu na dobrze zachowany napis, no może końcowego ogonka brakowało, zupełnie tak samo jak przy napisie –D-I-O-R-A. 

Już po wszystkich przygodach z nią związanych chciałem ją bez (bo niekonieczny) remontu lakieru odstawić do Galerii Pani Lampy na ul. Okrzei w Warszawie gdy od „korespondencyjnego” kolegi otrzymałem taką fotografię wraz z przemiłym e-mailem z tytułem :

Malwa wymiata

A w tekście:
… Moje podejście sentymentalne do tego radia wynika z faktu iż 20 lat temu zwątpiłem że moja Malwa może powrócić do swojej oryginalnej świetności, chyba nikt w to nie wierzył co więcej większość domowników była przekonana, że wyląduje w śmietniku. Zaskoczenie było spore gdy skończyłem przerabianie Malwy z lampowej na tranzystorową. Najbardziej było mi żal skali którą poturbowałem próbując wyczyścić. Malwa dostała nową skalę ale ja nie przestałem wspominać i marzyć o żółtych literkach na tafli szkła. Gdyby tak zeskanować albo sfotografować delikatne napisy to ktoś może pokusić się na odtworzenie, nie koniecznie przy pomocy wodnej farby.

W załączniku moja Malwa po liftingu: dwa zakresy UKF, długie i średnie. Pomimo nie oryginalnej konfiguracji po 20 latach jest jak prawdziwy antyk. Dodatkowego smaczku dodaje fakt iż taki sam odbiornik moi rodzice kupili zaraz po ślubie i mam na to dowód w postaci zdjęcia…
Malwa UKF - jedyny egzemplarz 
No nie mogłem odstawić nie robiąc kopii napisu.

Problem polegał na tym, iż ZRK w odróżnieniu od DIORY znaczki mocowała na kołkach – niech biedne Tatry posłużą za dowód. znaczku Podhale była o tyle utrudniona. Jako że znaczek Malwy jest plastikowy, bez drucianych wąsów, cienki i ruchawy i na bank utopi się w podkładowym  wosku.
Troszke brudu się zebrało
Z tego powodu użycie metody jak z Calypso nie było możliwe, ta zaś użyta przy
Pomysł wpadł sam do głowy, gdy spojrzałem na półkę z różnymi szpargałami, a wśród nich oczy odnalazły krążek taśmy dwustronnie klejącej.
Trzeba wymyć

Nic to - zaryzykuję. I był to strzał w dziesiątkę. Po odcięciu (niestety) oryginalnego znaczka i jego wyczyszczeniu, zupełnie dobrze przywarł do naklejonej na kawałek szkła taśmy (takiej cienkiej, służącej do mocowania np. dywanów).
Napis na taśmie
Boczki z plasteliny, pomiar powierzchni (5 cmx15 cm) x 8 mm wysokości i mamy 80 cm3 silikonu do rozrobienia.
Gotowe do zalania
Korzystając z dobrodziejstw pompy próżniowej odgazowałem najpierw sam silikon, gdzie trochę powietrza też było. Dokładnie zaś świeżą mieszankę silikonu z katalizatorem. Niebieskim, trochę więcej poczekam, ale jest więcej czasu na odgazowanie.
Wgląd do próżniowej komory
Obawiając się przyklejenia silikonu do taśmy i niszczącego działania takiego połączenia pomalowałem specjalnym alkoholem do rozdziału form całą powierzchnie taśmy i napisu. Jak się okazało w takiej kombinacji było to zupełnie dobre rozwiązanie, po 24h silikon dał się bez problemu odkleić a oryginał napisu w całości zachowany mógł bezpieczne (ale już an kleju) powrócić na radio.

W lustrzanym odbiciu
Udało się zupełnie jak najlepszym mistrzom rzeźbiącym w marmurze, którzy to swoje rzeźby idealnie wyrzeźbione, bez użycia szpachlówki z mączki marmurowej i wosku deklarowali jako Sin Cere (Bez Wosku), co stało się praprzodkiem pięknego zwrotu, którym list pisany z wielkim oddaniem w języka angielskim podpisać wypada – Sincirelly.

No uzupełnienie brakującej nóżki będzie chyba wymagało odrobiny wosku jako szpachlówki. Musimy jeszcze ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz