środa, 30 maja 2018

Licencja czyli wiedza, która kosztuje.

Jeden z moich kolegów, który szczęśliwie na zasłużoną emeryturę się nie tak dawno udał, podesłał mi przez syna radio. W zasadzie miał to być prezent dla mnie i był, tylko w takim innym sensie – mało materialnym, bardziej sentymentalnej przygody. Radioodbiorników wszelkiej maści mam nazbierane tak na kilkanaście lat hobbystycznej działalności.
Ale kiedyś było inaczej, było to dobro trudno dostępne i drogie. Pamiętam jak pod koniec lat siedemdziesiątej w rodzinnej Bukowinie, Gminna Spółdzielnia Samopomoc Chłopka (dokładnie tak mieli na pieczątce, zanim ktoś się nie dopatrzył, że jednej literki brakuje :-) finalizowała budowę Domu Towarowego. Kilka dni przed otwarciem pojawił się „wystrój” witryny. Ile tam dobra radio-technicznego było, klocki dzierżoniowskie (Giewont, Beskid czy inne) telewizory kolorowe Rubin (sztuk 2) i kilka Grundigów.
Pomimo lat - zachowany zupełnie ładnie.
Chyba najbardziej pożądanego przez kilkunastoletniego chłopaka dobra. Przechodząc przed tą wystawą przez kolejnych kilka dni (otwarcie się opóźniało) jakoś tak zauważyłem, że obfitość tej wystawy z dnia na dzień się zmniejszała. Poszczególne Grundigi jakoś tak jeden za drugim znikały. W dniu otwarcia okazało się, że zostało ich trzy sztuki, w tym dwa uszkodzone. Ale i tak nie miałem szansy na zakup – społeczna kolejka stała od dawna. Swoją radio-magnetofonową przygodę rozpocząłem więc z MAJĄ. I bardzo to sobie tą przygodę ceniłem.
Z plakatu reklamowego Unitry.
Koledzy, którzy w posiadanie tego licencyjnego dobra weszli, troszkę nos wyżej nosili – mieli licencyjny, na niemieckich częściach. Słowem lepszy.
Tak więc jak po czterdziestu latach w zagościł w moich rękach RB 3200 to inżynierska ciekawość była ogromna. W czym to było lepsze od krajowych produktów? I muszę się przyznać spotkało mnie miłe zaskoczenie – to jest (była) bardzo fajna i przemyślana konstrukcja. Dostęp do płytki drukowanej bardzo wygodny, zatrzaski umożliwiające operowanie w elektronice w półotwartej pozycji, nawet taki pasek zabezpieczający przed przypadkowym rozłożeniem się.
Układ elektryczny prosty, nie przekombinowany. Egzemplarz ten miał już w większości elementy krajowe, ale kilka było jeszcze ewidentnie zagranicznych.
Parę elementów to jeszcze "wsad dewizowy".
Między innymi selenowy prostownik i kilka filtrów p.cz. Radio okazało się zupełnie sprawne na AM, nawet w moich warunkach przyzwoicie odbierało. Na UKF-ie jednak cisza, ale kolega ostrzegał, że nie przestrojone. Operacja zmiany OIRT na CCIR to w zasadzie powrót jest na forach wielokrotnie opisywana i w zasadzie ma się ograniczyć do usunięcia dwu kondensatorów oraz zestrojeniu heterodyny i obwodu wejściowego.
Już bez kondensatorów. Zwracam uwagę na filtr z pomarańczowym elementem.
Kondensatory w kilka minut udało się wylutować, ale jakoś po tej operacji nie było nawet śladu sygnału. Nawet ordynarne podanie 10,7MHz w stopniu mieszacza dało rezultat słaby. Pomiary punktów pracy tranzystora mieszacza/heterody dały przesłankę, że to tu należy szukać uszkodzenie. Ciekawostką jest , że niektóre napięcia mierzone są od minusa, a inne od plusa, no takie układy.
Tranzystory w technologi Mesa tak mają. Chińskie mierniki dodatkową diodę dostrzegają.
Tranzystor mieszacza okazał się sprawny, a winę za brak odbioru należało zrzucić na filtr 10,7MHz na wyjściu. Wylutowanie tego elementu potwierdziło diagnozę – przerwa w obwodzie. Próba naprawy spełzła na niczym: za słabe oczy, drżące ręce, za cienkie druciki nawojowe.
Co gorsza ten element to ewidentnie „wsad dewizowy” z oznaczeniem 07FV. Gdzie to znaleźć? Ile to będzie kosztowało? Cóż porzucić naprawę w tym momencie jakieś takie nie honorowe.
Pomysł przyszedł szybko – trzeba kupić dawce. A tego akurat jest sporo i to tanio. Kupiłem za 10 zł (+14 zł wysyłka) z firmy , której nazwa „madeinrecycling” dużo mówi – uratowałem przed szrotem.
Będzie dawcą.
Niech już będzie dawcą i uratuje jedno radiowe życie.
No wiele to sobie obiecywać nie można.
Grundig okazał się nieco nowszym wykonaniem - mostek prostowniczy już krzemowy, Isostat w przełączniku nagrywanie/odtwarzanie. Radiowo w zupełnie przyzwoitym stanie, no nie miał anteny, nie grał, ale w miarę czysty i co najważniejsze miał Ten Filtr.


No właśnie prawie Ten, bo w miejscu dewizowego wyrobu wmontowany był typowy Polfer-owski filtr 7x7 o symbolu jak doczytałem 232. Znaczy się, w późniejszym etapie spolszczanie konstrukcji coraz więcej elementów było wytwarzanych w kraju. Chwalebne to.
Szkoda mi było rozbierać dawcę tylko dla tego filtra i skazywać na radio-śmierć, postanowiłem poszukać 232. Oczywiście nie znalazłem go w Internecie, ale znalazłem u Pana Krzysztofa w GOMIS-ie na ul. Jagielońskiej . Za 5zł stałem się posiadaczem dwu egzemplarzy (jeden na zapas).
Wlutowany w miejsce oryginalnego od razu ożywił radio na UKF-ie. Heterodynę ustawiło się prosto, a obwód wejściowy już został uproszczony i tylko cewką maksimum sygnału w środku zakresu ustawiłem.
Okazało się konieczne lekkie zestrojenie całego toru p.cz. i ustawienie zera detektora, starą z lampowej techniki znaną metodą. Radio gra wspaniale (podmieniłem jeszcze od dawcy potencjometr głośności). Muszę przyznać, że konstrukcja naprawdę wspaniała. Warto było kupić licencję i zapłacić, by zdobyć wiedzę. Tak jak ja kupując drugi egzemplarz zdobyłem wiedzę, że fitr 7x7 232 jest zupełnie na miejscu. A wystarczyło tylko dokładnie przyglądnąć się schematowi do polskiej wersji RB 3200. Cóż wiedza kosztuje.
Nie ma już Kasprzaka, nie ma Grundig-a, znaczy jest marka, którą zarządza turecka korporacja, ale to już nie to. Ale są kultowe odbiorniki RB 3200, Kasprzakiem lub częściej Grundigiem zwane. Ten kolegi już gra, a mój „szrotowiec” będzie. Uparłem się.
Magnetofonu nie uruchamiałem, nie mam kasety w domu – aż nie chce się wierzyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz