niedziela, 24 marca 2019

W cieniu Wawelu czyli o krakowskiej trosce o detal i oryginalność


Z Krakowem związany jestem, że tak powiem: „przejazdem”. Bardzo, bardzo z rzadka, moje przez to królewskie miasto podróże, ozdobione były chociażby krótkim postojem. Kiedyś było inaczej, Kraków był tą moją metropolią, to tutaj mieściły się sklepy z elementami elektronicznymi, księgarnie, to tu widziałem się jako student. Życie jedna napisało własny scenariusz i Kraków pozostał miastem „po drodze”.
Ostatnio to się jednak zmienia. Wracając z Bukowiny ze świątecznego wypoczynku postanowiliśmy odwiedzić Muzeum Narodowe i obejrzeć wystawę twórczości Wyspiańskiego. Przez to droga wydłużyła się o kilka godzin - ale było warto, zdecydowanie warto.
Kolejny wyjazd do Bukowiny miał już dwudniowy postój w Krakowie z głównym celem – Wawel.
Projekt "rewitaliazacji" Wawelu - Wyspiański był jednym z współautorów tego projektu.
Zwiedziliśmy komnaty królewskie i ciekawą wystawę rzeźb Dunikowskiego. Po okresie rozbiorów, gdzie historyczne miejsce służyło za koszary dla austryjackiego wojska, Zamek Wawelski został przywrócony w ręce narodu. Z wielkim zaangażowaniem był on restaurowany do dawnej świetności, odbudowany i urządzony z niemałym trudem. Coś co wydawało się niemożliwe by po dziesiątkach lat dewastacji dawny majestat do królewskiego blasku przywrócić, się udało.
I to wszystko z wielką troską o oryginalność, z pietyzmem o szczegół i detal. Taki obraz tej dbałości można obejrzeć np. w Sali Poselskiej gdzie sufit zdobią kasetony z Głowami Wawelskimi. Głów było 194, do dziś dotrwało ich tylko 30.
Głowy na znaczkach - zdjęcie z ebay.com
Nawet te „uzupełniające” wykonane w latach 1925- 1927 przez Xawerego Dunikowskiego nigdy na strop Sali nie trafiły. Nie były oryginalne, a o to w Krakowie dbają.
Katedrę Wawelską obejrzeliśmy, w kryptę nie wchodząc.
Katedra w obiektywie mojej córki.
Do Skarbca też się wycieczką nie udaliśmy.
Tylko ja sam udałem się do innego krakowskiego skarbca. Z Januszem, już od pewnego czasu wymienialiśmy korespondencję i informacje wszelakie. Z uwagą śledziłem jego każdy wpis czy publikację na forum Triody użytkownika Zagore1. To właśnie autorstwa kolegi jest najbardziej znany i popularny poradnik renowacji i politurowania obudów radiowych. Żelazna pozycja dla każdego radio-restauratora – dostępna na forum Trioda. Chciałem sam się naocznie przekonać o efektach. Zawsze warto to jednak osobiście zobaczyć, porozmawiać.
Miejsce tak samo klimatyczne jak moja „pracownia”, w piwnicy wielorodzinnego budynku. Te samy warunki, te same problemy. Ale zawartość jakże inna – to prawdziwy skarbiec polskiej (i nie tylko ) radiotechniki.
Gdym tylko Elektrity zaczął zliczać - to palców brakło, a tu Philipsy i Telefunkeny, a tu to, a tu tamto. Samych Pionier-ków na słupku (jeden na drugim) było ze siedem. Gospodarz o każdym coś opowiedział, każde radio miało swoją historię, w tym historię renowacji.
Techniki szlachetne – stolarstwo, fornirowanie, politurowanie – najwyższa półka. Robione na miejscu, oryginalnymi technikami. Pomimo, że w tym maluśkim pomieszczeniu miejsca praktycznie brak.
Wszystkie ściany szczelniutko odbiornikami wypełnione – no sufit jeszcze nie.
Stałem i podziwiałem trochę jak słup soli (z Wieliczki), z gębą rozdziawioną, wszystkimi zmysłami chłonąc radiowo/restauratorską atmosferę.
Elektrit EROICA - odratowany
JEst i powojenna EROICA


Ponieważ nie wypada w gościnę z pustymi rękami się udać, to małe zawiniątko przytaszczyłem. Było w nim to co pozostało z mojej przygody z Philipsem 6-39A – okropnie przez wilgoć zniszczona obudowa, chassis w kiepskim stanie, ze trzy nadwątlone skale i tyle.
Janusz jeszcze nie wie co czeka w tym zawiniątku - jeszcze się cieszy.
Licząc, że może się przyda do jakiejś kolejnej przez Janusza prowadzonej naprawy/restauracji. Choć jedna oryginalna śrubka.
Jeszcze do Bukowiny nie dojechałem, a już kolegi zdziwienie mnie e-mailem dopadło – „toż to całe radio jest!” Jeszcze do Warszawy nie wróciłem, a już docierały sygnały, że kolega potraktował to jako wyzwanie i kolejny Philips odzyska swój blask i radiową sprawność.
Następnym razem przez Kraków podjadę, to znów do radiowego skarbca zaglądnę. Coś mi się zdaje, że to co mnie się niemożliwym wydawało – grającym Philipsem się stanie.
Chociaż jeden 6-39A już tam jest. Z metką jeszcze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz