Z Krakowem związany jestem, że tak powiem: „przejazdem”.
Bardzo, bardzo z rzadka, moje przez to królewskie miasto podróże, ozdobione były
chociażby krótkim postojem. Kiedyś było inaczej, Kraków był tą moją metropolią,
to tutaj mieściły się sklepy z elementami elektronicznymi, księgarnie, to tu widziałem
się jako student. Życie jedna napisało własny scenariusz i Kraków pozostał
miastem „po drodze”.
Ostatnio to się jednak zmienia. Wracając z Bukowiny ze
świątecznego wypoczynku postanowiliśmy odwiedzić Muzeum Narodowe i obejrzeć
wystawę twórczości Wyspiańskiego. Przez to droga wydłużyła się o kilka godzin
- ale było warto, zdecydowanie warto.Kolejny wyjazd do Bukowiny miał już dwudniowy postój w Krakowie z głównym celem – Wawel.
Projekt "rewitaliazacji" Wawelu - Wyspiański był jednym z współautorów tego projektu. |
Głowy na znaczkach - zdjęcie z ebay.com |
Katedrę Wawelską obejrzeliśmy, w kryptę nie wchodząc.
Katedra w obiektywie mojej córki. |
Tylko ja sam udałem się do innego krakowskiego skarbca. Z Januszem, już od pewnego czasu wymienialiśmy korespondencję i informacje wszelakie. Z uwagą śledziłem jego każdy wpis czy publikację na forum Triody użytkownika Zagore1. To właśnie autorstwa kolegi jest najbardziej znany i popularny poradnik renowacji i politurowania obudów radiowych. Żelazna pozycja dla każdego radio-restauratora – dostępna na forum Trioda. Chciałem sam się naocznie przekonać o efektach. Zawsze warto to jednak osobiście zobaczyć, porozmawiać.
Miejsce tak samo klimatyczne jak moja „pracownia”, w piwnicy
wielorodzinnego budynku. Te samy warunki, te same problemy. Ale zawartość jakże
inna – to prawdziwy skarbiec polskiej (i nie tylko ) radiotechniki.
Gdym tylko
Elektrity zaczął zliczać - to palców brakło, a tu Philipsy i Telefunkeny, a tu
to, a tu tamto. Samych Pionier-ków na słupku (jeden na drugim) było ze siedem.
Gospodarz o każdym coś opowiedział, każde radio miało swoją historię, w tym
historię renowacji. Techniki szlachetne – stolarstwo, fornirowanie, politurowanie – najwyższa półka. Robione na miejscu, oryginalnymi technikami. Pomimo, że w tym maluśkim pomieszczeniu miejsca praktycznie brak.
Wszystkie ściany szczelniutko odbiornikami wypełnione – no sufit jeszcze nie.
Stałem i podziwiałem trochę jak słup soli (z Wieliczki), z
gębą rozdziawioną, wszystkimi zmysłami chłonąc radiowo/restauratorską
atmosferę.
Elektrit EROICA - odratowany |
JEst i powojenna EROICA |
Ponieważ nie wypada w gościnę z pustymi rękami się udać, to
małe zawiniątko przytaszczyłem. Było w nim to co pozostało z mojej przygody z
Philipsem 6-39A – okropnie przez wilgoć zniszczona obudowa, chassis w kiepskim
stanie, ze trzy nadwątlone skale i tyle.
Janusz jeszcze nie wie co czeka w tym zawiniątku - jeszcze się cieszy. |
Jeszcze do Bukowiny nie dojechałem, a już kolegi zdziwienie
mnie e-mailem dopadło – „toż to całe radio jest!” Jeszcze do Warszawy nie
wróciłem, a już docierały sygnały, że kolega potraktował to jako wyzwanie i
kolejny Philips odzyska swój blask i radiową sprawność.
Następnym razem przez Kraków podjadę, to znów do radiowego
skarbca zaglądnę. Coś mi się zdaje, że to co mnie się niemożliwym wydawało –
grającym Philipsem się stanie.
Chociaż jeden 6-39A już tam jest. Z metką jeszcze. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz